2 lutego 2012 12:18

Vzpomínka na Eiger po polsku

W dniach 29-31 stycznia 2012 roku sprawdzony zespół w składzie Marcin Księżak  i Jasiek Kuczera (KW Katowice, KS Korona, www.hardrock-wspinanie.pl) zrobił pierwsze powtórzenie (zarazem pierwsze przejście zimowe) drogi Vzpomínka na Eiger, wytyczonej w listopadzie ubiegłego roku przez Pavela „Bača” Vrtíka i Milana „Mejla” Doležala. Zapraszamy na relację Jaśka.

***

Przed zbliżającym się wyjazdem w góry obserwowanie prognoz pogody staje się codziennym rytuałem. Jutro mam jechać w Alpy w celu realizacji  egoistyczno-masochistycznych planów, które według założeń miały by mnie przybliżyć do absolutu.

Wszystko jest zapięte na ostatni guzik, jeszcze ostatni wgląd w prognozę pogody i o ku…a. Własnym oczom nie wierzę, na wysokości około 3800 m zapowiadają temperaturę odczuwaną sięgającą -49 st.!! C Nie no, na techniczny himalaizm zimowy ani ja ani Marcin się nie piszemy. Zamiast w Alpy jedziemy w Tatry!

Południowo-wschodnia ściana Łomnicy, wysoka na prawie 700 metrów, przyciąga swoją trójkątną, zgrabną sylwetką. Droga Motyki zrobiona tamtej zimy i Biely Kut zrobiony miesiąc temu, nie są wystarczającym powodem, aby odfajkować ścianę.

W dniach 18-20 listopada 2011 roku w ciągu 3 dni powstaje nowa droga w prawej, najbardziej nastromionej i zacienionej części ściany. Vzpomínka na Eiger, bo o niej mowa, daje szanse na przeżycie niezapomnianej tatrzańskiej przygody. Autorzy drogi, Czesi, ze względu na brak śniegu w ścianie i przyjazne temperatury za dnia, odcinki klasyczne pokonywali w miękkich butkach. Zastanawia mnie, jak to będzie wyglądało pokonywanie całej drogi w skorupach.


Marcin i jego szturm żarcie

Po biwaku przy stacji kolejki na skalnatym plesie (ze względu na sylwestrowe ekscesy, budynek kolejki obecnie jest na noc zamykany) podchodzimy w kopnym śniegu pod ścianę. Jest 29 stycznia, niedziela, 8 rano, zaczynamy zabawę!

Pomimo dużej ilości kopnego i niezwiązanego śniegu, pierwsze sześć wyciągów (zrobionych na  cztery wyciągi) urabiamy sprawnie, wg topo trudności sięgają letniej V. W rakach na tym odcinku trudności nie przekraczają M5, jednak asekuracja nie rozpieszcza. Najbardziej wymagające okazuje się delikatne wspinanie w płycie wycenione na jedyne IV, na której zmuszony jestem zrobić 12-metrowy runout.


Mikstowe wspinanie w dolnej części drogi


Na wyciągu z kominem z zaklinowanym głazem

Po przejściu komina z zaklinowanym głazem czas na pionowy wyciąg za 6+. Jakość skały nie pozostawia złudzeń, nawet największy zakrzówkowy parch byłby bardziej lity od tego wyciągu. Rozpoczyna się klasyczne rzeźbienie w kruchym gównie. Trudna asekuracja z cienkich haków i niepewne miejsca pod dziabki wymagają ode mnie spokoju i oddania. Tym wyciągiem podchodzimy pod  główne spiętrzenie. Jest godzina 15.30, gdy wbijam się, a dokładnie próbuję wbić w kolejny wyciąg wyceniony na VI, A2. Aby dojść do przewieszonego terenu hakowego, najpierw należy pokonać klasyczny odcinek w nieprawdopodobnie kruchej skale z fatalną asekuracją. Robię trawers w lewo i podchodzę do góry. Co chwila urywa się jakiś stopień lub chwyt.

Jestem z 10 metrów nad stanem w trudnym terenie, a asekuracji brak, Cam nr 4 by siadł, ale go nie mam. Lot w tym momencie to szpital na bank i szansa na oddział intensywnej terapii. Myślę o wycofie z tego miejsca, tym bardziej, że wyżej nie dostrzegam możliwości na sensowną asekurację. Instynkt samozachowawczy przegrywa z wiarą we własne możliwości. Znam takich, co by to nazwali głupotą i brakiem wyobraźni, ale dla mnie jest to bez znaczenia, niektóre wspinaczki wymagają pełnego poświęcenia.

Przyhaczam dziabki o obłe skalne występy, wychodzę jeszcze metr i zakładam słabą kość za  odspojoną płytę. Wyżej zakładam jeszcze taśmę za ząb skalny. W końcu dochodzę w teren hakowy, zakładam pewną asekurację i zaczynam haczyć strefę przewieszoną. Hakówa to nie moja specjalność i trochę się motam. Po 2,5h jestem przy stanie. Czyszczę wyciąg i zjeżdżam do Marcina. Na dzisiaj koniec. Zjeżdżamy jeszcze z 25 metrów na pole śnieżne poniżej, gdzie czeka nas komfortowy biwak w ciepłych śpiworach, picie i strawa.

O 5 nad ranem pobudka, dzisiaj jest dzień Marcina, to on ma prowadzić. Po ogarnięciu się i wymałpowaniu do miejsca, w którym skończyliśmy wspinaczkę poprzedniego dnia, mija kilka godzin.


Poranna orka

Marcin rozpoczyna swój taniec na wyciągu za VI+, A3 (przechodzi go w całości hakowo). To na tym wyciągu Marcin ma mieć spotkanie z velkym volnym blokiem, bo tak jest zaznaczone na schemacie oraz bije swój życiowy rekord w długości prowadzenia, który wynosi obecnie 4h 45min. Mój życiowy rekord tym razem w asekurowaniu także zostaje pobity, niestety odbywa się to w częściowo wiszącym stanowisku, przy temperaturze ok. -20 st. i lekkim wietrze. Super, tylko się cieszyć ;). Po wybiciu wszystkich haków tych lepszych i tych badziewnych dochodzę do stanowiska z tzw. śpatnym bivakem, który faktycznie okazuje się być szpetny.


Małpowanie w strefie przewieszonej

Stwierdzam, że pomimo usilnych prób nie potrafię przywrócić czucia w palcach u stóp. Boję się odmrożeń, chcę się wycofać. Niestety okazuje się, że wycof z tego miejsca jest mocno problematyczny i jedynym wyjściem jest haczyć w dół lub poświęcić linę na 120-metrowy zjazd. Tylko, że potem konieczne by było zejście przez Cmentarzysko bez asekuracji. Zatem najsensowniejszy sposób wydostania się ze ściany prowadzi przez szczyt.

Kolejny wyciąg V, A3, który prowadzi Marcin, okazuje się nie taki trudny (raczej A2+) i pomimo jednego lotu oraz rozwalenia młotkiem palca, zostaje pokonany sprawnie. Widać, że Marcin wprawił się w biciu haków w zmurszałą, dudniącą skałę.


Na wyciągu za A3

Zmieniamy się na prowadzeniu, przede mną ostatni wyciąg 6+, A2 biegnący w strefie przewieszenia. Z ław wychodzę jedynie pod koniec w miejscu, gdzie teren zaczyna się już „kłaść”. Jeszcze tylko wyciąg za 6+ z dudniącymi blokami, który robię po staremu, czyli na A0 i częściowo hacząc. W tym momencie styl przestał być dla mnie obsesją, mam go w dupie, liczą się palce!!!


Jasiek na drugim biwaku już po trudnościach

Jest już łatwo, po urobieniu jeszcze ze 100 metrów, znajdujemy dobre miejsce na biwak, jest 2 w nocy. Siedząc w śpiworach ja rozcieram paluchy, a Marcin topi śnieg na picie. Prawa stopa ma się dobrze, z lewą jest nie najlepiej. Po dwóch godzinach rozcierania wraca czucie. Moje ciało przeszywa ból, po jakimś czasie zasypiam. Następnego dnia o 9.00 rano stajemy na szczycie Łomnicy.

Zamiast zejścia ze względu na moje odmrożenie wybieramy mało stylowy zjazd kolejką.

Vzpominka na Eiger, w warunkach zimowych  M7, A3
Marcin Księżak, Jan Kuczera
I przejście zimowe
I powtórzenie
Czas: 2,5 dnia (29-31. 01. 2012)

Jan Kuczera (KW Katowice, KS Korona, www.hardrock-wspinanie.pl)

PS Gratulacje należą się czeskim braciom za poprowadzenie bardzo śmiałej lini na tej ścianie. Drogę trudno nazwać piękną, ale na pewno ma charakter. Jak dla mnie zdecydowanie najpoważniejsza droga, jaką do tej pory w Tatrach robiłem. Jak by powiedział mój kolega Jacek – Za całą tę przygodę dzięki ci Boże.

PPS Poza emocjami, których dostarczyła nam wspinaczka, mieliśmy także spotkanie z pracownikiem parku. Z powodu braku dokumentów (typu legitymacja klubowa lub karta taternika) u  Marcina, zagrożono mu zwózką na komendę policji do Smokowca. Wiadomo przecież, że poruszanie się poza szlakiem w strefie ochrony przyrody, jakim jest kurort narciarski Tatrzańska Łomnica, bez odpowiednich dokumentów jest niedozwolone. Ostatecznie Pan Strażnik  wystawił najniższą pokutę wynoszącą 10 Euro (pokwitowane) dodając, że nie będzie nas gonił, gdy zobaczy, że podchodzimy pod ścianę.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Jasiek i Marcin, gratuluję! [23]
    Jeszcze raz wielkie gratulacje chłopaki. Widać, że jak obierzecie cel…

    2-02-2012
    Blondas