16 listopada 2011 14:42

Ciężkie chwile na El Capitanie

Najczęściej piszemy o udanych przejściach, czy też realizacjach. Nie trzeba jednak tłumaczyć, że te nie dzieją się same z siebie i do sukcesu często prowadzi długa droga. Dlatego tym razem krótka relacja z „niepowodzeń” na El Capitanie.

El Capitan, Yosemite

El Capitan, Yosemite

Relacjonowaliśmy prawie „na żywo” zmagania Tommy’ego Caldwella z projektem nazwanym roboczo Dawn Wall. Po 15 dniach w ścianie, Tommy opuścił swoje centrum dowodzenia i zjechał na dół. Przez ten czas urobił 12 wyciągów, czyli dokładnie tyle samo ile podczas najlepszej z zeszłorocznych prób. Dla przypomnienia Caldwell wypatrzył linię już 4 lata temu i od tamtego czasu pracował nad nią z Kevinem Jorgensonem. Udział świetnego boulderowca w tym projekcie pozwolił zespołowi m.in. na rozwiązanie trudnego strzału na 16. wyciągu.

Droga najwyraźniej będzie musiała poczekać jeszcze chwilę, ale jak pisze Tommy na swoim profilu na facebooku:

Plan B zakłada odejście od pomysłu zrobienia jej w ciągu i spróbowania na 2 razy. Spróbuję trochę odpocząć i potem wrócę po więcej. To była wielka przygoda i nie mogę jeszcze sobie odpuścić.

Tymczasem trochę bardziej w prawo na ścianie walczy dwójka świetnych wspinaczy z Kanady. Od ponad 5 tygodni Sonnie Trotter i Will Stanhope w różny sposób próbują dobrać się do drogi The Prophet Leo Houldinga. Najpierw zabrali się za inspekcję kluczowych trudności, czyli wyciągi A1 Beauty i Dewils Dyno, do których zjeżdżali ze szczytu. Jednak za pierwsze 6 wyciągów wycenionych na 5.12 i 5.13, wszystkie z dodatkiem R od run out, panowie zabrali się od dołu. Dopiero te próby ujawniły prawdziwą klasę drogi.

Leo Houlding na "The Prophet", ponoć wspinanie jest dużo bardziej pionowe niż wygląda to na zdjęciu (fot. Tom Evans)

Leo Houlding na „The Prophet”, ponoć wspinanie jest dużo bardziej pionowe niż wygląda to na zdjęciu (fot. Tom Evans)

Screamer, czyli 5.wyciąg wyceniony na 5.13b R nie tyle zatrzymał panów, co zmusił ich do wycofu. Po serii zmian na prowadzeniu, z których każda kończyła się czujnym opuszczeniem prowadzącego ze słabego przelotu na stanowisko, nie dali rady dokończyć wyciągu i zjechali na ziemię. Panowie wskazywali kilka przyczyn strachu przed wspięciem się dalej: kruchość skały, słabe przeloty (często mikro kości), dalekie wyjścia nad asekurację, nieznany teren. Tak relacjonuje to na swoim blogu Sonnie, znany z wielu trudnych przejść na własnej asekuracji (m.in. pierwsze powtórzenie Rhapsody):

Szczerze, nie pamiętam, kiedy ostatni raz wycofałem się z 5.13b. Oczywiście spadłem z wielu, ale z żadnego nigdy jeszcze nie zjechałem wołając mamę o pomoc. A tak właśnie się stało trzy razy.

Po tych próbach obaj z jeszcze większym szacunkiem odnoszą się do prób Leo i jego pomysłu próbowania dróg klasycznie na El Capitanie od ziemi („ground up”). Bez uprzedniego sprawdzania asekuracji i trudności z góry, ze zjazdu. W ten sposób Leo na przestrzeni prawie dekady zwiedził prawie całą ścianę szukając projektu, który właśnie w takim stylu dałoby się zrealizować.

Jednak nawet przy The Prophet, nie udało mu się to w pełni. A sukces na drodze odbył się kosztem zjazdu ze szczytu i znalezieniu właściwej linii drogi. Jednak osiągnięty przez Houldinga punkt, podczas prób od dołu, nadal nie został wyrównany przez Kanadyjczyków.

Myślę, że Leo i Jason (przyp. red. Jason Pickels, partner Leo na „The Prophet”) ustawili bardzo wysoko poprzeczkę w swoich próbach od dołu. Wydaje mi się, że musimy spróbować wyrównać ten poziom. Gdybyśmy zjechali z góry i prześledzili całą drogę od razu, wydaje mi się, że już byśmy ją zrobili.

Zespół teraz prawdopodobnie jest jeszcze w ścianie na swojej ostatniej próbie przejścia The Prophet w tym sezonie. Czas jednak się kończy, bo muszą wyjechać z doliny 17 listopada. Jak przyznają, już planują wrócić. Zapraszam serdecznie do lektury blogów Sonniego i Willa, bo oprócz przytoczonych tu cytatów można tam znaleźć ciekawe komentarze do innych przejść z Yosemite.

Wcześniej w sezonie w dolinie działali jeszcze goście tegorocznego KFG, czyli Nicolas Favresse i Sean Villanueva O’Driscoll. Jak informowaliśmy wcześniej obaj przeszli klasycznie Salathe Wall. Nawiązując jednak do prób Kanadyjczyków, Nico i Sean zabrali się za wytyczanie kolejnej drogi na dość mocno już „wyeksploatowanej” ścianie El Capitana. I podobnie, jak przy okazji Secret Passage, którą poprowadzili w 2009 roku, tym razem również zabrali się do pracy od dołu.

Na wschodniej ścianie wypatrzyli linię biegnącą skośną formacją, która przecinała 15 istniejących dróg. Z typowym dla siebie spokojem zapakowali się na 7 dni, z zamiarem dojścia klasycznie najdalej, jak tylko się da.

Wspinaczkę rozpoczęli 4 wyciągami Zodiaca, żeby później po zewspinaniu w dół dotrzeć do systemu ramp biegnących w lewo w skos. Po przejściu dwóch płytowych wyciągów wycenionych na 5.12, dostali się pod system odstrzelonych płyt, które nazwali golden finger of faith (złoty palec wiary). Po pokonaniu tej formacji, zespół znalazł się w dwóch trzecich wysokości ściany. Tam napotkał jednak odcinek niemożliwy do przejścia klasycznie, którego nie udało się obejść w żaden sposób.

„Pięć metrów gładkiej ściany” zatrzymało klasyczny ciąg Belgów na dobre i zmusiło ich do zakończenia próby drogą Iron Hawk wycenioną na 5.10, A4. Mimo odstąpienia od planu klasycznego przejścia, panowie przyglądali się górnym partiom ściany właśnie pod tym kątem i jak przyznaje Nico na swojej stronie:

Ciągle wydaje mi się, że coś tam jest. Może nawet dwie niezależne linie, więc jesteśmy zmotywowani, żeby jeszcze tam wrócić i dalej eksplorować ścianę.

Adam Pustelnik (adidas, Five Ten, Black Diamond)

Źródła: rockandice, planetmountain, sonnietrotter.com




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Prophet i Trotter [6]
    Robił, robił i .. zrobił. http://sonnietrotter.com/roadlife/ Ciekawe za ile lat…

    21-11-2011
    kali