Ciężkie chwile na El Capitanie
Najczęściej piszemy o udanych przejściach, czy też realizacjach. Nie trzeba jednak tłumaczyć, że te nie dzieją się same z siebie i do sukcesu często prowadzi długa droga. Dlatego tym razem krótka relacja z „niepowodzeń” na El Capitanie.
Relacjonowaliśmy prawie „na żywo” zmagania Tommy’ego Caldwella z projektem nazwanym roboczo Dawn Wall. Po 15 dniach w ścianie, Tommy opuścił swoje centrum dowodzenia i zjechał na dół. Przez ten czas urobił 12 wyciągów, czyli dokładnie tyle samo ile podczas najlepszej z zeszłorocznych prób. Dla przypomnienia Caldwell wypatrzył linię już 4 lata temu i od tamtego czasu pracował nad nią z Kevinem Jorgensonem. Udział świetnego boulderowca w tym projekcie pozwolił zespołowi m.in. na rozwiązanie trudnego strzału na 16. wyciągu.
Droga najwyraźniej będzie musiała poczekać jeszcze chwilę, ale jak pisze Tommy na swoim profilu na facebooku:
Plan B zakłada odejście od pomysłu zrobienia jej w ciągu i spróbowania na 2 razy. Spróbuję trochę odpocząć i potem wrócę po więcej. To była wielka przygoda i nie mogę jeszcze sobie odpuścić.
Tymczasem trochę bardziej w prawo na ścianie walczy dwójka świetnych wspinaczy z Kanady. Od ponad 5 tygodni Sonnie Trotter i Will Stanhope w różny sposób próbują dobrać się do drogi The Prophet Leo Houldinga. Najpierw zabrali się za inspekcję kluczowych trudności, czyli wyciągi A1 Beauty i Dewils Dyno, do których zjeżdżali ze szczytu. Jednak za pierwsze 6 wyciągów wycenionych na 5.12 i 5.13, wszystkie z dodatkiem R od run out, panowie zabrali się od dołu. Dopiero te próby ujawniły prawdziwą klasę drogi.
Screamer, czyli 5.wyciąg wyceniony na 5.13b R nie tyle zatrzymał panów, co zmusił ich do wycofu. Po serii zmian na prowadzeniu, z których każda kończyła się czujnym opuszczeniem prowadzącego ze słabego przelotu na stanowisko, nie dali rady dokończyć wyciągu i zjechali na ziemię. Panowie wskazywali kilka przyczyn strachu przed wspięciem się dalej: kruchość skały, słabe przeloty (często mikro kości), dalekie wyjścia nad asekurację, nieznany teren. Tak relacjonuje to na swoim blogu Sonnie, znany z wielu trudnych przejść na własnej asekuracji (m.in. pierwsze powtórzenie Rhapsody):
Szczerze, nie pamiętam, kiedy ostatni raz wycofałem się z 5.13b. Oczywiście spadłem z wielu, ale z żadnego nigdy jeszcze nie zjechałem wołając mamę o pomoc. A tak właśnie się stało trzy razy.
Po tych próbach obaj z jeszcze większym szacunkiem odnoszą się do prób Leo i jego pomysłu próbowania dróg klasycznie na El Capitanie od ziemi („ground up”). Bez uprzedniego sprawdzania asekuracji i trudności z góry, ze zjazdu. W ten sposób Leo na przestrzeni prawie dekady zwiedził prawie całą ścianę szukając projektu, który właśnie w takim stylu dałoby się zrealizować.
Jednak nawet przy The Prophet, nie udało mu się to w pełni. A sukces na drodze odbył się kosztem zjazdu ze szczytu i znalezieniu właściwej linii drogi. Jednak osiągnięty przez Houldinga punkt, podczas prób od dołu, nadal nie został wyrównany przez Kanadyjczyków.
Myślę, że Leo i Jason (przyp. red. Jason Pickels, partner Leo na „The Prophet”) ustawili bardzo wysoko poprzeczkę w swoich próbach od dołu. Wydaje mi się, że musimy spróbować wyrównać ten poziom. Gdybyśmy zjechali z góry i prześledzili całą drogę od razu, wydaje mi się, że już byśmy ją zrobili.
Zespół teraz prawdopodobnie jest jeszcze w ścianie na swojej ostatniej próbie przejścia The Prophet w tym sezonie. Czas jednak się kończy, bo muszą wyjechać z doliny 17 listopada. Jak przyznają, już planują wrócić. Zapraszam serdecznie do lektury blogów Sonniego i Willa, bo oprócz przytoczonych tu cytatów można tam znaleźć ciekawe komentarze do innych przejść z Yosemite.
Wcześniej w sezonie w dolinie działali jeszcze goście tegorocznego KFG, czyli Nicolas Favresse i Sean Villanueva O’Driscoll. Jak informowaliśmy wcześniej obaj przeszli klasycznie Salathe Wall. Nawiązując jednak do prób Kanadyjczyków, Nico i Sean zabrali się za wytyczanie kolejnej drogi na dość mocno już „wyeksploatowanej” ścianie El Capitana. I podobnie, jak przy okazji Secret Passage, którą poprowadzili w 2009 roku, tym razem również zabrali się do pracy od dołu.
Na wschodniej ścianie wypatrzyli linię biegnącą skośną formacją, która przecinała 15 istniejących dróg. Z typowym dla siebie spokojem zapakowali się na 7 dni, z zamiarem dojścia klasycznie najdalej, jak tylko się da.
Wspinaczkę rozpoczęli 4 wyciągami Zodiaca, żeby później po zewspinaniu w dół dotrzeć do systemu ramp biegnących w lewo w skos. Po przejściu dwóch płytowych wyciągów wycenionych na 5.12, dostali się pod system odstrzelonych płyt, które nazwali golden finger of faith (złoty palec wiary). Po pokonaniu tej formacji, zespół znalazł się w dwóch trzecich wysokości ściany. Tam napotkał jednak odcinek niemożliwy do przejścia klasycznie, którego nie udało się obejść w żaden sposób.
„Pięć metrów gładkiej ściany” zatrzymało klasyczny ciąg Belgów na dobre i zmusiło ich do zakończenia próby drogą Iron Hawk wycenioną na 5.10, A4. Mimo odstąpienia od planu klasycznego przejścia, panowie przyglądali się górnym partiom ściany właśnie pod tym kątem i jak przyznaje Nico na swojej stronie:
Ciągle wydaje mi się, że coś tam jest. Może nawet dwie niezależne linie, więc jesteśmy zmotywowani, żeby jeszcze tam wrócić i dalej eksplorować ścianę.
Adam Pustelnik (adidas, Five Ten, Black Diamond)
Źródła: rockandice, planetmountain, sonnietrotter.com
Prophet i Trotter [6]
Robił, robił i .. zrobił. http://sonnietrotter.com/roadlife/ Ciekawe za ile lat…
kali