18 października 2011 18:40

Nie każdy nadaje się na wyjazd w nieznane… – rozmowa z Pawłem Jelonkiem o wypadzie do Rocklands

Paweł Jelonek (Warmpeace, redpoint.pl) wakacje spędził w Republice Południowej Afryki i jak przystało na wiernego miłośnika małych form za główny cel podróży obrał owiane mitami Rocklands. Odległy wypad okazał się sukcesem sportowym, a popularny Rambo powrócił z nową „życiówką” na The Vice 8B. Gwoli ścisłości, częstochowianin uporał się także z innym ekstremami, jak choćby Black Shadow i Nutsa – obie 8A+ oraz cenione na 8A: Spider in the Roof, Amphitheatre, Kings of Convenience, No Late Benders… A zatem nastała dobra pora na podsumowanie szeroko anonsowanego medialnie Africa Boulder Trip 2011.


Na "The Vice" 8B (fot. Michał Ginszt)

***

Wspinanie.pl: Zacznijmy od The Vice 8B. Czy możesz opowiedzieć o charakterze i trudnościach tego problemu? Jak wyglądała praca nad nim? 

Paweł Jelonek: Pracę nad The Vice rozpocząłem mniej więcej w połowie wyjazdu. Omijając szerokim łukiem krawądki na prawą rękę padło właśnie na ten problem. Składa się z około 13 trudnych przechwytów biegnących oblako-klamiastym dachem. Chwyty na lewą rękę są dość duże i pozytywne, czego nie można powiedzieć o tych trzymanych prawą.

Pierwsze wstawki nie były zbyt obiecujące, dopiero po 3 dniach zrobiłem wszystkie ruchy. Wtedy stwierdziłem, że będę musiał się dość sporo napocić, aby przejść problem w ciągu. Potrzebowałem na to około 6 dni, rozłożonych na 3 tygodnie. Łącznie spędziłem ponad 18 godzin na wstawkach. Po 15 próbach z dołu w końcu udało mi się wrzucić kluczową prawą piętę i wygiełgać na top.

Ale wyjazd do RPA to nie tylko wysoka cyfra – jakie inne bouldery zapamiętałeś szczególnie i dlaczego? Co mógłbyś polecić?

Baldem, który według mnie jest numerem jeden w Afryce, to Black Shadow. Trudny i treściwy, łączy w sobie siłowe przechwyty z technicznymi ustawieniami. Dla lubiących skakać poleciłbym Black Velvet – dość daleki skok, który udało mi się zrobić raz z miejsca. Dla osób bojących się wysokości i lubiących szurać plecami po ziemi, problem Snake Cave. Ci, którzy szanują Freda Nicole powinni spróbować Stroh 80, a dla tych, którzy mają ścięgna ze stali „polecam” Black Mango Chutney. Na pewno nie polecam problemu Out of Balance, ze względu na to, że można spaść wszędzie dość niekontrolowanie i przez to, że skasował mi palca ;)


Na "Black Shadow" 8A+, poniżej "Kings of Convenience" 8A (fot. Michał Ginszt) 

Czego można się spodziewać po wspinaniu w Rocklands? Jaki typ, charakter boulderów tam dominuje?

W Afryce występuje czynnik tarcia, przez co wspinanie w piaskowcu staje się przyjemniejsze. Wydaje mi się, że potencjał tego miejsca jest ogromny, właściwie nieograniczony, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Od siłowych uklamionych dachów poprzez krawądkowe piony aż do technicznych połogów. Top outy na końcach problemów zakończone są wielkimi chickenheadami, przez co mantle nie sprawią nikomu żadnych problemów.

Krąży wiele opinii, że cyfra w RPA jest łatwa… Jaka jest Twoja opinia? Jak Ty byś porównał poziom trudności do europejskich rejonów?

Według mnie ostatnie 2 lata wskazują na trend, że kto przecenia ten jest super, dlatego większość baldów zostaje właśnie zdewaluowanych. Dla mnie niektóre problemy wydawały się bardzo proste jak na daną cyfrę, a inne o tej samej wycenie były awykonalne, zatem wszystko zależy od tego, jaki charakter wspinania danje osobie odpowiada. 

Z upływem lat pojawiają się nowe patenty, chwyty się powiększają (od szorowania szczotami) – wszystko się zmienia. Porównując RPA do Szwajcarii uważam, że wyceny są zbliżone – może w Szwajcarii ze względu na krawądkowy charakter jest dla mnie trudniej, ale to jest tylko i wyłącznie indywidualne podejście. A porównując bouldery na Jurze do tych zagranicznych, to wydaje mi się, że są one dość zaniżone.  


Na "Crazy leg" 7b (fot. Michał Ginszt)

Jakich praktycznych rad udzieliłbyś chętnym do wyjazdu do RPA? Na co trzeba zwrócić uwagę? Co Cię zaskoczyło przy organizacji i realizacji wyjazdu?

Już na lotnisku przeżyłem szok. Afryka okazała się nie taka dzika, jak sobie wyobrażałem. Ogromna metropolia niczym nie różniła się od polskich miast, może poza tym, że było tutaj więcej Murzynów :), ale z każdym potrafiliśmy się dogadać po angielsku, zatem nie było nieporozumień. Jedynym minusem, który zauważyłem to problem z pozyskaniem sponsorów na taką wyprawę. Przez około 3 miesiące każdy z nas próbował ogarnąć jakąś firmę, aby pomogła nam w realizacji marzeń, jednak skończyło się to tak jak zawsze, pomocą od rodziców i długach u kolegów.

Chętnych na wyjazd do RPA odesłałbym do artykułu o Rocklands, który opublikowaliśmy w trakcie wyjazdu. Znajdują się w nim wszystkie praktyczne informacje na temat kosztów i naszych patentów na życie.

Jakie jeszcze atrakcje?

Jedną z najciekawszych przygód, jakie mnie tam spotkały, było oglądanie lwów jedzących martwego osiołka…  

Jak oceniasz wyjazd?

Wyprawę uznaję za największą przygodę, jaka mnie dotychczas spotkała. Ekipa dopisała, obyło się bez żadnych większych spięć. Załatwiliśmy wszystko jak należy, wszyscy wrócili o własnych siłach, zatem wydaje mi się że wypad się udał. 2 miesiące mieszkania pod namiotem w obcym kraju, wspinania i eksplorowania to było to, czego potrzebowałem.

Czy wyjazd zmienił coś w Twoim życiu?

Zmienił trochę moje podejście do samego wspinania i do tego, co się dzieje wokół niego. Wcześniej miałem duże ciśnienie na miejsce, gdzie się wspinam, a teraz stało się  ważniejsze to, z kim tam jestem. Samo wspinanie to około 5 godzin w ciągu całego dnia, więc resztę czasu było trzeba sobie jakoś urozmaicać, a dobra ekipa to podstawa sukcesu. Nie każdy nadaje się na dwumiesięczny wyjazd w nieznane :)

***

(sat)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum