15 czerwca 2011 12:32

Zawsze mnie ciągnęło do jakiejś wielkiej przygody… – rozmawiamy z Konradem Ociepką

Konrad Ociepka postawił sobie w tym roku dwa cele – z jednej strony trudne prowadzenia w naszych skałach – mamutowe (i nie tylko) ekstremy, z drugiej kilkumiesięczny wyjazd na słynne wielowyciągówki – czyli plan pod nazwą Big Wall Project. Zapytaliśmy Konrada o konkrety. Usłyszeliśmy między innymi o najsłynniejszej podkrakowskiej jaskini, polskiej specyfice wspinania, o zaletach górskiej przygody, ambitnych projektach bigwallowych i partnerstwie od liny. Zapraszamy.


Konrad Ociepka (fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

***

Mamutowa…

(D. Dubicka, P. Turkot): Zacznijmy od Mamutowej, w której zrobiłeś ostatnio swoje najtrudniejsze przejścia. Po ubiegłorocznej rewolucji otworzyły się w jaskini nowe możliwości (do tych zmian odnosiłeś się zresztą na początku z dużym entuzjazmem, a potem z Marcinem Wszołkiem podeszliście do problemu w sposób bardziej pragmatyczny – "może lepiej wszystkiego nie usuwać"). Ty je wykorzystałeś. Jako pierwszy zrobiłeś Acapulco Extension, później Nieznośną Lekkość Bytu Extension. Jak postrzegasz te „nowe” drogi, głównie po usunięciu sztucznych chwytów z Pająków. Na ile zmieniły się trudności, estetyka?

Konrad Ociepka: Pająki zawsze były dla mnie brzydką drogą, nie próbowałem ich łączyć z innymi liniami. Nie zrobiłem więc Acapulco i Nieznośnej Lekkości Bytu. Po prostu nie lubię się wspinać po przykręconych chwytach w skałach. W momencie, kiedy zniknęły, okazało się, że Pająki to bardzo ciekawa droga. Małe chwyty w dużym przewieszeniu, haczenie pięty, kolana – dużo patentów.
Jednak od zawsze największym projektem była dla mnie Sprawa Honoru. Jeszcze zanim zrobiłem Szaleństwo. Kiedy Bogdan rozwiązał największy problem Mamutowej… to trochę mi tego entuzjazmu ubyło (śmiech), ale tylko na jakiś czas. Potem znowu zacząłem o niej myśleć. W tym roku stwierdziłem, że przed wyjazdem na bigwalla dobrze byłoby ją poprowadzić, bo to by znaczyło, że jestem w formie.


Konrad przed kolejnym trudnym miejscem na końcówce "Acapulco Extension" VI.7+? czyli startu "Mechaniką…", potem "Tańcem Pająka" aż do wyjścia "Las Vegas Parano"
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Jeszcze zimą pojechałem na dwa tygodnie do Hiszpanii, gdzie przez trzy dni walczyłem z wytrzymałościowym Misticiem 8b+, najtrudniejszą drogą o tej wycenie, jakiej próbowałem. Jak wróciłem do Polski to się okazało, że była to dobra inwestycja, bo zrobiłem wytrzymałość. Po powrocie z marszu padły nowe Pająki i Acapulco, a chwilę później Nieznośna. Okazało się, że wszystkie drogi w Mamutowej są teraz w moim zasięgu, więc postanowiłem je przejść, uwieńczając wieloletnią przygodę zrobieniem Sprawy Honoru.

Na Acapulco Extension spadłem trzy razy z ostatniego ruchu. Nieznośna Extension padła w pierwszej próbie, w momencie kiedy zdecydowałem się poprowadzić już całą linię. Oczywiście wszystkie ruchy na najtrudniejszych drogach w Mamucie znam doskonale. Szaleństwo Ludzi Zdrowych zrobiłem 6 lat temu… kurde, co ja robiłem przez ten czas… Pokonanie najtrudniejszych kombinacji to była tylko kwestia znalezienia się w odpowiedniej formie. Skoro już się w niej znalazłem, to trzeba było to wykorzystać.


Konrad w trudnościach "Tańca Pająka" w wersji bez sztucznego chwytu i jednej wykutej dziurki
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Po Nieznośnej Extension zostały dwie drogi, następna miała być Stal Mielec. Taki był plan, niestety skontuzjowałem się na Cimie…

Wspomniałeś o Szaleństwie Ludzi Zdrowych. Fajny projekt, przez lata czekający na poprowadzenie. To był rodzaj zamknięcia pewnego rozdziału. No i jeszcze ta nazwa korespondująca z witkacowskim nurtem Piotrka Szalonego Korczaka.

Tak, to przejście to było Coś. To była trudna droga. W sezonie poprzedzającym przejście dopiero zaczynałem się wspinać w Mamutowej, zrobiłem „sześć szóstki” – Las Vegas, później Godoffa. Dopiero dochodziłem do takiego poziomu. Teraz już czuję, że na takim poziomie jestem bez jakiejś szczególnej pracy. Wystarczy, że się wspinam. A wtedy to była droga, która opierała się próbom przez 11 lat. I co było szczególne – niezrobiona.


Przestrzał ze "sztucznego" chwytu na "Acapulco Extension"
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

A aspekt historyczny? Fajnie było nawiązać do przejść Szalonego, pociągnąć tę pałeczkę dalej? Kwestia miejsca, jego historii – to odgrywało dla ciebie jakąś szczególną rolę?

Szczerze? Tak naprawdę utkwiło mi w pamięci jedno tzn. ile razy Szalony spadał z ostatniego ruchu, było tego chyba ze 20 razy? Później słyszałem, że Maciek Oczko spadał 11 razy, czy coś takiego (śmiech). Bardziej się nawet odnosiłem do Oczka, niż do Szalonego. W końcu to był mój trener. Ale nie myślałem o tym, że to przejście będzie miało aspekt historyczny i wydaje mi się, że się nie pomyliłem.

Wycenić Mamutową…

W Mamutowej panuje teraz lekki bałagan z wycenami. Są stare, na nie ponakładały się nowe. Oscylują teraz w granicach VI.7+ (trudno powiedzieć, ile ma Sprawa Honoru ). Np. Nieznośna lekkość bytu ile ma teraz? Po przejściach kobiecych była chyba uważana za łatwe VI.7.

Łatwe dla kobiet, albo dla dzieci (śmiech). Chodzi oczywiście o grubość palców. Rudy (przyp. red. Marcin Wszołek) co roku patrzy się na tę płytkę i mówi, że już nigdy się w to nie wstawi, w końcu raz się wstawia i stwierdza, że pierd…, bo mu nie wchodzą tam palce. Tymczasem np. moja siostra (przyp. red. Kinga Ociepka) idzie tam, jak po dobrych chwytach, Ola Taistra też stwierdziła, że VI.6+/7. Obecnie, po zmianach, może to mieć VI.7 nawet dla kobiet i dzieci (śmiech).


"Na Acapulco Extension spadłem trzy razy z ostatniego ruchu…".
Trudne sięgnięcie do jeszcze trudniejszego podchwytu
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Sprawę Honoru Łukasz Dudek wycenił na VI.7+, jej autor Bogdan Rokosz zalicytował VI.8. Jak ty to widzisz?

Ja bym wolał, żeby miała VI.8. Jako zwieńczenie całego procesu łączenia dróg i pogoni za trudnościami.

Mnie oczywiście ciężko jest obecnie wyceniać drogi w Mamutowej, bo praktycznie znam tam doskonale każdy przechwyt. Od kiedy zrobiłem Szaleństwo, patenty się nie zmieniły. Łukasz Dudek był w doskonałej formie, kiedy zrobił Sprawę. 9-ki a padały szybko. A drogi, które składają się na Sprawę Honoru znał już od dawna. Jak mówiłem, dobrze mógłby wycenić taką drogę ktoś, kto nie dorastał na drogach, których połączenie trzeba wycenić. Łukasz ma natomiast wielkie doświadczenie na różnych drogach o podobnym stopniu trudności, więc ciężko się z nim nie zgadzać. Moja motywacja jest czysto sentymentalna – VI.8 w „świątyni czystego sześć pięć”… A trudniejszych kombinacji w Mamutowej już nie ma.


"Dla mnie w Mamutowej nie ma tak wielu kombinacji."
Konrad odpoczywa na chwycie zwornikowym. Z tego miejsca eskstremaliści mają dwie możliwości – w lewo biegnie "Deklaracja Nieśmiertelności" a w prawo "Las Vegas Parano"
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Jak twoim zdaniem drogi w Mamutowej korespondowałaby z wycenami w skali francuskiej?

Nie mam dużej bazy porównawczej. Konec Mira 8c/c+  nie zajął mi wiele czasu, a chyba ma solidną wycenę. Myślę, że takie np. Acapulco Extension jest właśnie w granicach 8c+, 8c/c+… Nie wiem jednak tego do końca. Nie przystawiałem się do „ósemek c+”. Nie przepadam jeździć długo na jedną drogę, wolę skupić się np. na 8c, bo wiem, że taki stopień jest dla mnie wkaszalny na jednym wyjeździe. Nigdy nie pracowałem nad 8c+, dlatego ciężko mi powiedzieć…

Kończąc temat Mamutowej, tak szczerze, nie przeraża cię ta ilość kombinacji, które biegną stropem jaskini? Jest tego teraz chyba około setki? Nie uważasz, że są gdzieś pewne granice wytyczania „nowych” dróg?

Dla mnie w Mamutowej nie ma tak wielu kombinacji. Do dzisiaj nie wiem, gdzie idzie większość z nich. Oprócz łatwiejszych, autonomicznych dróg, jest pięć linii, które budują strop Mamutowej. Jej tors stanowią Taniec Pająka i Czekając na Godoffa, dwoma głowami potwora są: Las Vegas Parano i Deklaracja Nieśmiertelności, a tylnymi łapami boulder z Mechaniki Skręta Cienkiego. Daje nam to cztery prawie autonomiczne linie i osiem kombinacji. Część z pozostałych linii jest pewnie logiczna, ale mnie ciężko jest uznać i próbować coś, co idzie w drugą stronę po części logicznej, trudniejszej i starszej drogi.


Konrad wchodzi w końcówkę "Nieznośnej Lekkości Bytu Extension" VI.7+? Ten fragment Mamutowej zna dobrze, bo również tędy kończy się jego własna realizacja czyli "Szaleństwo Ludzi Zdrowych" VI.7+
(fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Co poza Mamutową…

A poza Mamutową, co cię w polskich skałach interesuje. Zaczęliśmy teraz na wspinanie.pl pisać o otwartych projektach, nagłaśniać je. Wydaje się, że w Polsce nie ma się po czym wspinać, a tak naprawdę wiele dróg czeka na pierwsze przejścia.

Z przyjemnością wstawię się w te drogi, nawet te najkrótsze. Chciałbym spróbować nowych, ekstremalnych ruchów, chociażby znajdowały się przy drugiej wpince. Ale to jak zaleczę kontuzję. No i jak Rudy będzie chciał ze mną jechać…

A nasze „sześć ósemki”, widzisz chętnych do powtórzeń w Polsce?

Ja jestem bardzo chętny (śmiech). Tak naprawdę, do tego trzeba podejść z pokorą. Np. w przypadku Made in Poland trzeba zrobić składowe tej drogi i dopiero potem myśleć o całości. Ja osobiście będę to rozkładał, zrobię sobie w tym sezonie jedną składową i będę jeździł w międzyczasie w inne rejony. I kiedyś może uda mi się poskładać tą drogę w całość. Wątpię, że znajdzie się w Polsce ktoś, kto stanie pod Wielką Cimą i się spyta: „to gdzie idzie to Made in Poland?”. Jak usłyszymy, że ktoś zrobił Pijane Trójkąty, później Krok ku Doskonałości, to może będzie to oznaczać, że myśli o Made in Poland.

O pokrętnej specyfice polskiego wspinania…

Mamy w redakcji taką delikatną rozbieżność w podejściu do wartości takiej drogi jak np. Made in Poland. Czy twoim zdaniem z faktu, że jest ona kombinacją wynika jakaś mniejsza wartość takiej linii? Czy to w ogóle nie ma znaczenia, czy raczej liczy się koncepcja, trudność?

Moim zdaniem to jednak trudności są wyznacznikiem. Może nie w tak skrajnej postaci, jak to postrzega np. Szalony: „zróbmy sobie trudność i ją przejdźmy”. Raczej wolałbym, żeby droga była wytyczana przez naturę, żeby nie musieć kuć, podklejać, bo ciężko jest wyznaczyć tę granicę, gdzie nie ma rzeźby i się nie da przejść, a gdzie można to zrobić. Poza tym to rodzi nierozstrzygalny problem – „ja chcę tu dwie dwójki, a ktoś inny trójkę i fakera”. Tak np. było w przypadku Pająków, gdzie przykręcono klamy, wykuto wielką dziurę, a okazało się, że istnieje tam normalna droga. Natomiast kombinacja dróg jest pełnoprawnym dążeniem za trudnością, bo nie ingeruje w rzeźbę skały.


Konrad na „Krucjacie Trzeźwości”, Wielka Cima, Podzamcze
(fot. Adam Kokot/adamkokot.blogspot.com)

Ostatnio chciałem się wstawić w Powerplay, ale wiedziałem, że droga ma charakter umowny, więc poprosiłem Gisberna o pomoc. Gisbern (przyp. red Marcin Wróbel) dzwoni do Szymona Schaba i mówi: „Bo wiesz, Konrad wisi akurat na Powerplay i się pyta, której tu dziurki nie ma?” (śmiech). On odpowiada: „Pierwsza jest, drugiej nie ma” (śmiech). Ja mówię „Dobra, to się wstawiam”.
Chciałem w ogóle zapytać Andrzeja Marcisza, jak to powstało. Gisbern opowiadał o takim dialogu mocnych wspinaczy, ówczesnej elity, która się tam wspinała: „no to co, lepimy, czy się umawiamy?”. No i się umówili, że tej dzurki nie ma i powstała taka droga. Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu, ktoś się może w to nie wstawiać, jeśli nie chce. Ale jak przejdziesz to w ten sposób, to osiągasz jakąś tam trudność. No i dziurka ciągle tam jest.

Wracając jeszcze do Podzamcza. Jestem ostatnio na Krucjacie i patrzę, a tu maźnięta farbą wielka kreska. Pytam się więc – „O co tu chodzi?”. Słyszę: „Nie, to z Pijanych jest”. Czyli jak robi się bald z Krucjaty, to trzeba chwytami pod tą kreską przejść do Potęgi Trójkątów i takie połączenie ma VI.7. I ja się pytam: „Ale po co to jest?” i słyszę „Bo wtedy ciąg trzyma”. Ale na Made in Poland ta kreska chyba nie obowiązuje, bo Łukasz wyraźnie napisał, że „najłatwiejszym sposobem dojścia do trudności z Trójkątów„. Natomiast na Kroku ku Doskonałości też jest kreska, która oznacza miejsce, w którym możemy zacząć korzystać z rysy. No i ta kreska chyba już obowiązuje.

Wspinanie na Weście…

Wspominałeś, że dosyć szybko przychodzi ci robienie dróg w granicach 8c. Jak oceniasz swoje możliwości robienia trudniejszych dróg na Weście? To kwestia poświęcenia im większej ilości czasu? Masz jakieś cele, drogi, które siedzą ci w głowie? Taki Martin Krpan jest chyba jedną z najczęściej chodzonych 9a?

Martin Krpan pewnie byłby dla mnie teraz najłatwiejszą 9a do zrobienia, bo ją znam. Musiałbym skupić się na tym, zaplanować wyjazd. Ale o tym pomyślę po wyjeździe na bigwalla. W te wakacje raczej nie będę się wstawiał w nic trudniejszego. Tylko przy okazji będziemy się wspinać w jakichś sportowych rejonach, jeśli w ogóle. Raczej będą to szybkie wspinki – OS, jakieś szybkie RP. Nie będzie czasu na pracę nad sportową drogą.

Ze skał na bigwalla…

W którym momencie stwierdziłeś, że chcesz robić drogi wielowyciągowe?

Ja mam romantyzm górski w sobie. Lubię górskie opowieści. Nie jestem chyba takim typowym sportowym wspinaczem. Np. Rudy nie zaczytuje się w książkach o zdobywaniu ośmiotysięczników, a ja tak (śmiech). Zawsze mnie ciągnęło do jakiejś wielkiej przygody. Tak naprawdę jednak to w tym samym momencie zrozumieliśmy, że robienie kolejnych trudnych dróg na Weście będzie się wiązało wciąż z tym samym – przyjazd do rejonu, zajęcie fajnych krzaków, wybór drogi i wspinanie po niej. Walka ze spadkami formy, z kasą. Jeżdżenie i robienie tego samego, co robiliśmy do tej pory, zmienia się tylko cyfra. Natomiast w przypadku bigwalla jest to od początku nowa przygoda, dzieje się tam mnóstwo fajnych, zaskakujących rzeczy.

No tak, ale oprócz przygody, górskiego romantyzmu jest jeszcze logistyka takiej wyprawy. W przypadku Alp trzeba się liczyć z wyprawą stricte górską, kapryśną pogodą etc. Jaki się do tego przygotowujecie? Planujecie wcześniej jakiś rekonesans alpejski, rozwspinanie po innych drogach?

Nie. Zrozumieliśmy to już na Sardynii, przy okazji robienia Hotelu Supramonte. Nie ma co chodzić na łatwiejsze drogi, żeby się rozwspinać przed głównym celem. Po pierwsze nie marnujesz czasu. Masz już ten jeden dzień więcej na drogę, którą chcesz przejść. Tak chcemy zrobić w przypadku Voie Petit. Wiemy, że jest to najtrudniejsza część projektu, właśnie ta droga. I nie chodzi tu tyle o trudności sportowe, ile właśnie o logistykę. Jedziemy tam na początku, żeby całe siły rzucić na Capucyna.


Konrad na 10 wyciągu (7c) "End of Silence" (fot. Maciek Dziedzic)

To kiedy dokładnie jedziecie?

W zasadzie czekamy aż Marcin się obroni, mniej więcej na początku lipca. Jadą z nami jeszcze Maciek Dziedzic i Jarek Dudzik. Będzie mocniejsza ekipa, większe wsparcie logistyczne, to jest ważne. Jest taki plan, że chłopaki wybiorą sobie jakąś łatwiejszą drogę obok. Poza wspinaniem będą robić materiał filmowy, zdjęciowy. Bardzo liczymy na ich wsparcie. Byliśmy już razem na Feuerhondlu i okazało się, że stanowimy świetny team, więc zapowiada się pyszna zabawa.
Plan minimum to zrobić przynajmniej jedną drogę. Jedziemy do Chamonix i siedzimy tam dopóki nie zrobimy Voie Petit. Tak naprawdę to właśnie ta droga jest naszym priorytetem. Jest to dla nas coś nowego. W Dolomitach podjeżdża się na parking, jest schronisko, w zasadzie wychodzisz i się wspinasz. Nie ma jakiejś skomplikowanej logistyki, na Kapucynie będzie inaczej.

Przy założeniu, że pogoda dopisze to jak sądzicie, ile powinna wam zająć ta droga?

Myślę, że z tym doświadczeniem, czyli już większym (śmiech), fajnie byłoby zrobić drogę, dajmy na to w cztery dni wspinaczkowe? Oczywiście równie dobrze, może się zdarzyć, że będziemy potrzebować dużo więcej czasu… albo mniej. Ciężko ocenić teraz, zobaczymy po pierwszym dniu w ścianie.

Następny krok po Voie Petit?

Pan Aroma i Szaty Cesarza. Wiesz „trzy ściany, trzy rodzaje skały – wapień, granit, dolomit” (śmiech).

No żeby było tak medialnie...

No tak trochę dla picu (śmiech). Ale poważnie. Jeśli mamy już te dwa miesiące czasu, do połowy września, to plan jest taki – pada Voie Petit, jedziemy na Pan Aroma, zostaje nam czas, na pewno jedziemy na Szaty… To plan maksimum. Oczywiście, jeśli uda nam się zrobić tylko tę pierwszą drogę, też będzie fajnie.

Zespół w ścianie…

Jak podchodzicie do wspinania zespołowego w górach? Liczy się dla was przejście zespołowe, czy pokonanie klasyczne wszystkich wyciągów przez każdego? Jak to będzie wyglądało na Voie Petit?

Na Voie Petit będziemy wspinać się na zmianę. Nie wiem, czy chciałoby się nam siedzieć pod Capucynem miesiąc, zamiast np. dwóch tygodni i pojechać dalej się wspinać. Przede wszystkim to kwestia czasu. Poza tym założenie, że każdy z nas musi przejść całą długość klasycznie, byłoby pewnego rodzaju przeniesieniem sportowego podejścia w góry. Zaznaczam, że dla mnie to są jednak góry, choć Alex Huber nazwałby to pewnie sportowym wspinaniem wielowyciągowym. Dla mnie osobiście takie przełożenie sportowych zasad w góry jest sprzeczne z moim podejściem do tego typu wyjazdów.

My się wspinamy z Marcinem na bardzo podobnym poziomie. Jeździmy w góry dla czystej przyjemności. Nie wyobrażam sobie, że mówię: „Marcin ty już zrobiłeś tą drogę, ale ja ją muszę teraz sieknąć, więc siedźmy tu jeszcze dwa tygodnie. Po co?”

Tatry

A jak z waszym doświadczeniem w granicie. W zeszłym sezonie wspinaliście się w Tatrach, co udało wam się zrobić?

Wspinaliśmy się na Młynarczyku na VO2max i łącznie z najtrudniejszym wyciągiem udało nam się zrobić wszystko onsajtem, doszliśmy do miejsca (tu wyszedł chyba brak doświadczenia, źle odczytaliśmy topo), gdzie zaatakowaliśmy projekt, który był w dodatku cały mokry. Potem dopiero dowiedzieliśmy się, że trzeba to z lewej obejść. Mamy nadzieję wrócić w tym roku na tą drogę. Może też wstawimy się do Oczu w obłędzie na Mnichu. Wszystko zależy od czasu, którym będziemy dysponować, a jest go bardzo mało.

Ale w Tatrach, w szczególności na Mnichu będziemy prezentować trochę inne podejście. Poczuliśmy to po zrobieniu Alei Potępienia OS. Okazało się, że mamy jeszcze prawie cały dzień, a stoimy już na szczycie, więc w sumie mogliśmy obaj robić niektóre wyciągi – te najtrudniejsze, żeby więcej się powspinać. Ale robienie dokładnie wszystkich, nawet tych najbardziej parchatych, to chyba nie.

Zawody…

Startujesz od lat w zawodach, rywalizujecie w tym samym teamie kolegów. Co cię głównie motywuje do tych startów – chcesz wygrać z Marcinem? :)

Moim jedynym celem jest popatrzenie Marcinowi Wszołkowi w oczy z najwyższego stopnia podium. Ale nie może stać gdzieś poza podium, chodzi mi o delikatne schylenie głowy w prawą stronę.

Dobre ;) A jak z twojego punktu widzenie wygląda kwestia frekwencji? Czy zmiany w regulaminie mogą to zmienić?

Tak, wydaje mi się, wprowadzone zmiany są zmianami na lepsze, ale nie można na tym poprzestać.

Jako doświadczony zawodnik jakbyś zachęcił wspinaczy do udziału w zawodach pucharowych?

Staram się to robić przy każdej możliwej okazji: przyjedźcie na zawody, pokażcie moc, nad którą pracowaliście. Oprócz wspinania po fajnych boulderkach, może uda się dowalić jakiemuś dobremu zawodnikowi? Pamiętajmy, że to, czy rywalizacja będzie dla nas emocjonującą zabawą, czy stresującą sytuacją, zależy tylko od naszego podejścia.

***

Dorota Dubicka, Piotr Turkot




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Za kucyka, za kucyka [26]
    ...gratuluję, znaczy się, za pięknoducha, oczywiście. I tak trzymać, ...mać!…

    15-06-2011
    mloskot