8 kwietnia 2011 17:48

Walka z Batmanem – Tajlandia cz. II

Zapraszamy na drugą część relacji z pobytu ekipy Alpinus Exledition Team w Tajlandii. Relacjonuje Jacek Kudłaty.

Część IPowtórka z Tajlandii

***

Kolejne powitanie słońca wraz z lokalną ludnością zapodajemy na ławeczce pod sklepem w porcie Ta Khao na Koh Yao Noi.

Z odpowiednią ilością zapasów sticky rice’a i kilkoma kiścimi bananów wskakujemy na pokład naszego drewnianego long boat-a. Magiczny klimat długiej łodzi wprawionej w ruch za pomocą nieznośnie ryczącego samochodowego silnika diesla z zanurzonym w wodzie, na końcu 3-metrowej rurki śmigiełkiem, uderza swoją prostotą i jakoś zawsze wprawia pasażerów w szampański nastrój. Tradycyjna komunikacja w postaci wymiany spojrzeń i nasz boatman bez słów kieruje łódź pod Koh Roi-a. Nasze projekty są już gotowe do przejścia, więc tym razem płyniemy na wspin.


Nasz łódkowy już nas wypatruje (Krzysiek Siwa, Jacek Kudałty/SIGMA PRO)

Lekka rozgrzewka w postaci zwiśnięcia w przybloku na daszku łodzi to nie za wiele jak na atak na nasze projekty… ale startując z łodzi nie mamy innego wyjścia. W dodatku coś ogłupia mnie na maxa i stwierdzam, że chyba styknie.

Parkujemy łódź pod pierwszymi spitami prawego projektu i Vaison atakuje jako pierwszy 20-metrową linię o dynamicznych ruchach pomiędzy rozstawionymi idealnie na pełną szerokość ramion tufami. Trochę stękania i napinki, ale po paru okrzykach kończy z powodzeniem.


Vaison w pierwszym cruxie na „Batmanie” 8a+ (Krzysiek Siwa, Jacek Kudałty/SIGMA PRO)

W sumie wygląda spoko, więc bez namysłu napieram jako drugi. Z każdym przechwytem mój szacun dla Vaisona rośnie, aż w końcu zgina mnie i odpadam. O kurde, chłop chyba konkretnie dopakował na tej emigracji i w dodatku nawet się specjalnie nie zapocił… Jak to możliwe w tym klimacie? Przecież dopiero co blady jak śnieg doleciał do nas z Londynu.


Jeszcze jedno ujęcie z „Batmana” 8a+
(Krzysiek Siwa, Jacek Kudałty/SIGMA PRO)

Tymczasem słońce już się na nas łakomi, więc Vaison uderza na nasz drugi projekt, tufo-diretissimę idealnie forsującą środek Bat Wall-a. Ruchy marzenie, niczym idealna linia z zawodów, każdy kolejny przechwyt trudniejszy od poprzedniego i crux na 30 metrze. Znów trochę postękiwania i znów droga pada w pierwszej przymiarce.

Bułę mam spuchniętą, ale kolej na mnie, słońce nie czeka i z każdą chwilą przypomina nam, że jesteśmy w tropikach, więc uderzam. I jakże podobny scenariusz – odpadam wymiętolony nie tylko trudnościami, ale i ciągłym porównywaniem się z wyraźnie lepszym zawodnikiem.

To nie koniec mojej batalii. Kolejne kilka dni mięśnie mam tak spięte, że nawet lokalne mistrzynie tajskiego masażu nie są w stanie nic poradzić. Dostałem więc bonusa w postaci sporej ilości czasu na przemyślenia, zwłaszcza, że Vaison beztrosko stwierdza, że co miał to zrobił i w takim razie spada na Ton Sai-a poskakać trochę na Baise, zanim zapakuje się na samolot z Krabi do Londynu.

Żeby pojąć całość zdarzenia, które dla mnie mocno wykraczało poza zrobienie lub nie zrobienie takiej czy innej drogi, dodać muszę, że nasza ponad 15-letnia przyjacielska relacja, która jednak we wspinie długo pokutowała jako uczeń – mistrz, właśnie się odwróciła i moje ego nakręcane wieloma wcześniejszymi wyjazdami ucierpiało z tego powodu niezwykle. Ten dzień na długo pozostanie w mojej pamięci, a mój wspaniały nauczyciel nawet nie podejrzewał, ile dzięki niemu zrozumiałem.


Widok z Koh Yao Noi na pobliskie wyspy (Krzysiek Siwa, Jacek Kudałty/SIGMA PRO)

Po powrocie do siebie obiłem jeszcze jeden 35-metrowy projekt na ścianie The Mitt na Koh Yao Noi, aby po kilku przymiarkach stwierdzić, że podobnie jak nasza trzecia przepiękna i niepokonana linia z Koh Roi-a musi jeszcze poczekać na swoją kolej… do przyjazdu dużo lepszych zawodników.

W Taju już monsun na całego, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że tymi zawodnikami będziemy właśnie my, za rok.

***

Jacek Kudłaty (Alpinus Expedition Team )

 




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Tajlandia a bolty [3]
    Swietnie, ze chlopaki zrobily nowe drogi, szkoda tylko, ze po…

    9-04-2011
    gilu