Wspinaczkowy weekend w Lublinie – Boulderfest 2011
Wiosną najpopularniejszą wspinaczkową imprezą od kilku lat jest Boulderfest. Nie inaczej było i w tym roku. W pierwszy kwietniowy weekend Lublin zamienił się w stolicę polskiego wspinania.
Najpierw piątek i Puchar Polski na ścianie UP, potem sobotnio-niedzielne zmagania w Boulderfeście, który tradycyjnie odbywa się na przełomie marca i kwietnia na lubelskiej Kotłowni. A tradycja jest zacna, bo niewiele jest u nas imprez wspinaczkowych, które mogą poszczycić się tak długą historią – w tym roku Boulderfest odbył się już po raz dziewiąty.
Małgosia Rudzińska (fot. Marcin "Śruba" Ciepielewski)
Przyzwyczailiśmy się, że z roku na rok liczba startujących bije kolejne rekordy, a lubelskie zawody są drugą pod względem ilości uczestników (po BoulderSzpil) towarzyską imprezą wspinaczkową w Polsce. W tym roku pobić rekordu co prawda się nie udało, ale i tak sklasyfikowanych zostało ponad 250 osób, którzy przez całą sobotę kotłowali się w długich i wyczerpujących eliminacjach.
Formuła znana i nieskomplikowana – 20 przystawek i dwie godziny czasu na ich pokonanie. Tradycyjnie bouldery w Lublinie były tak przygotowane, żeby nakarmić demona frekwencji i zapewnić dobrą zabawę także niezbyt zaawansowanym wspinaczom. Jak to na towarzysko-amatorskich zawodach bywa, nie było mowy o strefie i było całkiem luźno. Zadania przygotowania areny zmagań w tym roku pod nieobecność Łukasza Müllera podjęli się warszawiacy – Wawa Zakrzewski i Olo Romanowski. Zadanie zostało wykonane uczciwie – zróżnicowane bouldery eliminacyjne (w tym jeden po drewnianych chwytach Woodpeckera) rozdzieliły startujących, a finałowe zdaniem wielu okazały się bardziej atrakcyjne niż przed rokiem.
Piotrek Bunsch (fot. Marcin "Śruba" Ciepielewski)
Trzeba przyznać, że na Kotłowni jest się po czym wspinać – obiekt w Lublinie nadaje się do hucznych wspinaczkowych spędów, jak mało który w naszym pięknym kraju. W tym roku przybył jeszcze jeden bardzo ciekawy panel, kolejne są ponoć w planach. A w kwestiach formalnych – sama Kotłownia przestała być już „niekomercyjną boulderownią”- c`est la vie…
Wróćmy do samej rywalizacji. Do finałów dostało się 11 najlepszych panów i 12 pań. U mężczyzn, żeby dostać się do finałów, trzeba było zrobić 19 z 20 boulderów (plus bonus), a dodajmy, że sporo całkiem mocnych zawodników znalazło się tuż pod kreską. Dla pań na niektórych przystawkach przewidziano dodatkowe chwyty. W finałach, w przeciwieństwie do zeszłego roku, czekało na zawodników aż 5 trudnych problemów, na których obowiązywała standardowa już formuła BF – punkt za osiągnięty chwyt, plus dodatkowe 3 punkty za Top.
Najpierw wystartowały dziewczyny, razem z kategorią +45, w której wspinało się trzech panów z odpowiednią metryką chrztu. U pań bez niespodzianek, o kolejności na podium zadecydowały wyniki z eliminacji. Żeby stanąć na pudle trzeba było pokonać aż 4 z 5 problemów. Z pięciu finałowych propozycji Ola i Wawy tylko jedna oparła się dziewczynom, które poległy na tym samym przechwycie. Strasznie siłowe ściągnięcie się z małej krawądki do oblaka okazało się niewykonalne również dla 45-latków. Wygrała Agata Modrzejewska, druga była Gosia Kusztelak, a trzecia Ukrainka Olga Miedwiediewa.
Agata Modrzejewska (fot. Marcin "Śruba" Ciepielewski)
Poza bardziej doświadczonymi zawodniczkami z Warszawy, Torunia i Lublina w finale zadebiutowały dwie Panie z Rzeszowa, które na pewno mogą zaliczyć występ do udanych (Monika Wierzejska mimo krótkiego wspinaczkowego stażu otarła się o podium zajmując 4. miejsce). Co ciekawe, jedynym krakowskim akcentem w finale damskim był występ Kasi Ceran trenującej w Reni Sporcie. A najlepszym „45 plus” został Tomek Burdzanowski.
Gwiazdą męskich finału był Kamil Ferenc z KS Korony Kraków, który okazał się skuteczniejszy niż reszta stawki. Dodam tylko, że od sobotniego przedpołudnia w kuluarach krążył mit „strasznego Ukraińca”, czyli Staszka Klesznowa, który w eliminacjach „rozwalił wszystkie baldy jak leci w 40 minut”. Polscy finaliści mieli się kogo obawiać – wspomnijmy zwycięstwo Ukraińca trzy lata temu, kiedy nie było na niego mocnych. Klesznow miał kiedyś formę na podium PŚ i nieprawdopodobną odporność na rozgięcie, jednak podczas lubelskich zawodów w finale ewidentnie nie żarło mu jak dawniej. W kuluarach dało się słyszeć: „Stracił atrybuty boskości”.
Kamil Ferenc (fot. Marcin "Śruba" Ciepielewski)
Poza dwoma łatwiejszymi boulderami i jednym nie do zrobienia, zawodnicy łamali sobie zęby na baldzie przykręconym na „okręcie”, na którym trzeba było zademonstrować wypracowaną hydraulikę i szpon na skośnych krawądkach oraz abstrakcyjnym dachowym problemie, który w pigułce obrazuje istotę boulderingu i potrzebę rozpracowania najdrobniejszych detali. „Haczysz piętę i palce, na odlocie sięgasz, dokładasz na chwilę, żeby poprawić rękę na krawądce, teraz wracasz ręką, zmieniasz nogę, tak się maksymalnie usztywniasz, z pięty na palce i na odlocie łapiesz klamki, która strasznie wywozi” – a to wszystko na niecałych dwóch metrach terenu. TOPĘ, czyli kotłownianą odmianę TOPU zaliczyło tylko trzech najlepszych panów, a o kolejności na podium zadecydował wynik z ostatniego, okrętowego balda, na którym to właśnie Kamil postanowił urządzić sobie trening, kilka razy spadając z dołożenia ręki do topu. Ostatecznie był jedynym zawodnikiem, który dotarł tak daleko i zdecydowanie wygrał zawody.
Jak co roku było bardzo energetycznie, zawody stały na wysokim sportowym poziomie, a przystawki w eliminacjach mogły zadowolić najwybredniejszych. Boulderfest, jako sprawdzona marka, broni się świetnie i nie musi się obawiać braku zainteresowania w przyszłości.
Imprezę finansowo wsparła m. in. PZA, co też jest pewnego rodzaju nowością. A z plakatu przy wejściu pobrzmiewało przesłanie niejakiego Ł.D. „Kotłujcie się”. Tak więc za rok kotłujemy się po raz dziesiąty!
Więcej informacji znajdziecie na www.kotlownia.org.
Tomasz Poznański
Wyniki:
Panie:
- Agata Modrzejewska
- Małgorzata Kusztelak
- Olga Medvediewa
- Monika Wierzejska
- Aleksandra Rudzińska
- Marta Czajkowska
- Janina Gmiter
- Paulina Kalandyk
- Gosia Rudzińska
- Karina Mirosław
- Katarzyna Ceran
- Monika Młodecka
Panowie:
- Kamil Ferenc
- Piotr Bunsch
- Tomasz Oleksy
- Romek Główka
- Marcin Wszołek
- Kuba Jodłowski
- Stanislav Kleshnov
- Wojtek Makowski
- Mateusz Prokop
- Jakub Ziółkowski
- Szymon Łodziński
Panowie 45+:
- Tomek Burdzanowski
- Yevhen Hrafov
- Andrzej Chrapowicki