27 marca 2007 08:01

Tatrzańska skala zimowa – kłopoty z wycenami

Od pewnego czasu toczą się tu i ówdzie zażarte dyskusje na temat co jest łatwe, a co trudne z nowo wycenianych dróg zimowo-klasycznych, zwłaszcza w kontekście pojawiającej się coraz większej liczby takich dróg w Moku. Pojawiają się koncepcje stosowania skali M, skali szkockiej, lub też propozycje radykalnych przecen istniejących dróg. Jak zawsze w takim przypadku, warto może spojrzeć na sprawę systemowo i zastanowić się, od czego właściwie należałoby wyjść, nim nada się drodze odpowiedni jej stopień.

Baza i nadbudowa, czyli wzorce i skala

Myślę, że bez dłuższego namysłu każdy zgodzi się, że skala to nie tylko zastosowany podział, sposób opisu i przypisane trudnościom wartości. Chodzi w istocie o coś głębszego – a mianowicie o punkty odniesienia. Najkrócej mówiąc – o wzorce.

To wzorce są filarami, na których spoczywa cały system wyceny dróg. Nadając numerek, umieszczamy daną drogę w kontekście trudności innych dróg. Mówimy – ta droga, o wycenie – powiedzmy – VI, jest o stopień trudniejsza od drogi V, której wzorcem jest np. Klasyczna (i kilka innych piątek). Stąd, każdy kto idzie na naszą drogę, a robi spokojnie inne VI, ma pełne prawo przypuszczać, że powinien zrobić i tę. Taki jest w ogóle, jak sądzę, sens nadawania wycen i dlatego tak ważne są wzorce.

Wzorce z kolei są dlatego wzorcami, że ich trudności zostały zweryfikowane niejako statystycznie, przez dużą ilość zespołów. I podobnie jak w narciarskich skokach, po odrzuceniu skrajnych wycen, otrzymujemy dużą grupę wspinaczy, która potwierdza daną wycenę. Droga staje się punktem odniesienia dla każdego, kto chce zapoznać się z danym stopniem, zostaje umieszczona w całym spójnym kontekście relacji do innych dróg. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ktoś świadomie odrzuca tę relację, lub też uznaje własną intuicję za bardziej wiążącą, ponieważ podpowiada mu ona inny odbiór skali trudności. Ewentualnie także wtedy, co przytaczam w ramach anegdoty, gdy skala staje się świadomie źródłem manipulacji lub tzw. „robienia sobie jaj”, jak miało to miejsce w latach 80. na Kazalnicy i Kotle. A wszystko zaczęło się wówczas niewinnie – pierwsze odhaczenia spowodowały pojawienie się wysokich, nowych stopni. Przy powtórzeniach, trochę na zasadzie przekory, a trochę bufonady, padały określenia typu „To nie żadne VIII tylko VII”. Znana jest słynna odpowiedź Małolata – „Nie VIII? No to kur. VI+” – i VI+ pozostało do dziś. Podobnie było zimą, gdy Bogdan Stefko mawiał – „Jedynka nie wypadła, czyli A1”, lub Fijała „Bardzo trudno nie było, to dałem III”.

Proszę zwrócić uwagę na analogię z naszym okresem – my też wkraczamy na nowy teren i też ruszamy skalę w nowe obszary – a zatem i problemy pojawiają się te same. Warto o tym pamiętać, bo z efektami dobrze znanego „ostrego V+” na Kazalnicy walczymy jeszcze i dziś.

Deflacja skali

Sytuacja, która grozi nam dzisiaj, jest więc analogiczna do tej z lat 80. – oderwanie się od wzorców, które powoduje ściskanie skali. W efekcie, wszyscy wiedzą, że coś nie jest czwórką, ale śmiałym ruchem wpisują ją na schemacie, bo piątki nie wypada. Tymczasem wzorce klasyki zimowej funkcjonują od dawna i wystarczy się do nich odnieść, aby relacje między trudnościami dróg zostały zachowane. Pojawia się jednak problem, który wypływa w opiniach wielu wspinaczy twierdzących, że „V w Moku to było zawsze coś innego niż V w Zachodnich” – zaś takie stwierdzenie ma uzasadniać ostrzejsze wyceny np. na Kotle.

Azali prawda to, waćpanowie?

Otóż owszem – zimowe „piątki” na Kotle czy Kazalnicy były szczególne, nastąpiło to jednak właśnie w wyniku oderwania ich od wzorców. To właśnie te „ostre” piątki wisiały w powietrzu w całkowitej abstrakcji od pozostałych piątek. I wreszcie -żadna z nich nie była klasyczna zimą, nie mogła więc służyć za wzór zimowej klasyki! Zaś te z piątek, które wtedy chodzono klasycznie (np. Wielki Komin) – akurat faktycznie piątkami są, i to w tradycyjnym, tatrzańskim pojmowaniu.

Zimowa skala tatrzańska – dorobek 20 lat

Myślę, że powinniśmy być dumni z faktu, że już w latach 80. robiono u nas drogi klasyczne zimą. Na długo zanim wspinanie drajtulowe stało się modne ma świecie, my mieliśmy już pokaźny zestaw, dzięki działalności takich ludzi, jak oczywiście Jan Muskat, Zbyszek Zając, Jacek Jania, czy Marcin Kacperek. Słynny Wyżni Kominek stał się z czasem wzorcem VI+.

Oczywiście – sprzęt idzie do przodu, poprawia się technika, zastanówmy się jednak – czy to powinno mieć wpływ na wycenę starych standardów? Czy przeceniamy dziś stare piątki letnie bo weszły „frikszyny” i friendy?

Jasne -do pewnego stopnia wpływ nowej techniki jest nieuchronny, jednak nie powinien on działać na zasadzie lex retro agit. Skala tatrzańska funkcjonuje, istnieją standardy, których liczba przejść idzie w dziesiątki, i to jest nasz dorobek, nasza tradycja. To nie jest skala M czy skala szkocka – to jest nasza skala oparta na naszych wzorcach. Przypisane jej numery są nasza sprawą, a nasze 7 niekoniecznie musi odpowiadać szkockiemu.

Specyfiką zimową jest też wpływ warunków – a te potrafią zmienić wycenę nawet o stopień. Nie dajmy się wiec łatwo zasugerować – ani złymi, ani tym bardziej dobrymi warunkami, bo większość będzie pokonywać naszą drogę w średnich. Dlatego właśnie tak ważna jest duża liczba powtórzeń, bo ona dokonuje ostatecznej weryfikacji. Co, bardzo zresztą egalitarnie, sprowadza się do stwierdzenia: „słuchajmy innych”.

Inna specyfiką zimy jest większa łatwość wyceny skały – mikst podlega większym wahaniom pod wpływem warunków, skała nieco mniej i dlatego czysto narzędziowe drogi są chyba bardziej „zobiektywizowane”. Nie zapominajmy też o odpowiedzialności wyceniającego – nasi koledzy podchodzą do naszych wycen z zaufaniem, że opierają się one na wzorcach. Rzetelność, jak mi się wydaje” powinna być tu wymogiem nadrzędnym i dlatego lepiej chyba przesadzić „w górę” niż „w dół”.

Cień V+ A0

Pierwszą chyba z dróg wycenionych w zimowej skali tatrzańskiej w Moku (którą wtedy niepotrzebnie utożsamialiśmy ze skalą M, ale chodziło nam o odróżnienie od skali letniej) był Cień Wielkiej Góry – efekt późno-popołudniowego vystupu mojego i Jacka Fludera. Chodziło w zasadzie właśnie o poprowadzenie w założeniu klasycznej drogi. Wycena brzmiała M5+, 2xA0. Parę dni później Wiesiek Madejczyk usunął te A0 i zaproponował wycenę M6+, która z czasem ustatkowała się na poziomie 6. Poziom ten wziął się z prostego porównania do wzorców z Tatr Zachodnich, szczególnie do takich dróg jak Tańczący z nogami, Kominek na Direcie Giewontu, czy dróg na Groniku. Wyceniając ją, nie odnosiliśmy się do V+A0 na Kotle, bo uznawaliśmy te dwie skale za różne. Zresztą – każdy, kto miał do czynienia z V+A0 wie, że był to quasi-stopień – stanowił on właśnie owoc bezradności w zetknięciu z terenem prawie-klasycznym, którego nie umieliśmy wówczas wyceniać. Wszędzie tam gdzie wchodziła w grę klasyka, dawało się V+A0 i wiadomo było, że jest to trudny teren, którego nie da się przehaczyć. Natomiast jak trudny – to już była inna sprawa. Bywał trudny i trudniejszy, w każdym razie nigdy nie był banalny i to stanowiło o jego pięknie.

Wyceniając w skali zimowej, odrywaliśmy się (z żalem) od tradycji V+A0 wchodząc w elegancką, i co najważniejsze otwartą skalę klasyczną. Cień stał się standardem, podobnie jak wiele dróg na Buli. Sporo z nich jest dziś popularnych i chodzonych klasycznie – i tak zaczęły się utrwalać wzorce morskooczne, co jest szczególnie ważne w kontekście nielegalności wspinania w Tatrach Zachodnich. Zaczęły powstawać nowe drogi oraz kolejne, coraz trudniejsze odhaczenia. I wówczas wypłynęły wątpliwości (szczególnie po ustawiających wysoko poprzeczkę trudności przejściach Maćka Ciesielskiego i Kuby Radziejowskiego) – czy zastosowana skala jest skalą tatrzańską używaną do tej pory? Innymi słowy – czy nowe wyceny opierają się na istniejących wzorcach?

Nieco konkretów i lista wzorców

Posłużę się jednym przykładem – drogą Orzeł z Epiru.

Jej pierwszy wyciąg odhaczył Janusz Porożyński (wielki fan zimowej klasyki) wraz z Pawłem Przybyszem. Zaproponowali wycenę 7-/7, w końcu doszli do wniosku że „niech będzie 7- i zobaczymy”. Wyciąg w zacięciu zaś ja miałem okazję przejść na wędkę proponując „ok. 6/6+”. Pierwsze przejście klasyczne Maćka Ciesielskiego i Kuby Radziejowskiego obniżyło te wyceny o pół stopnia – pierwszy wyciąg na 6+, drugi na „wzorcowe 6”. Dwa kolejne powtórzenia klasyczne pozwoliły nam odnieść się do tych wycen. Szczególnie wzbogacająca jest opinia „Maria” Nowaka, który pokonał wraz z Alfredem Sosgórnikiem dwa kluczowe wyciągi dwukrotnie (podczas dwóch prób), a który miał też okazję przejść kilka dróg w Zachodnich oraz pokonać M6 na Superkuluarze tej zimy. „Mario”, po namyśle, uważa, że drugi wyciąg może, owszem, służyć za wzorzec, ale stopnia 6+, pierwszy zaś zasługuje na 7-. Podobnego zdania jest Paweł Karczmarczyk, który dokonał 3 przejścia klasycznego z Jackiem Kierzkowskim, choć skromnie zaznacza, że ma małe doświadczenie ze skalą zimową. Jeżeli więc „Orzeł” zasługiwałby na swe oryginalne wyceny, to być może Parada powinna powędrować o oczko w górę. Kolejne przejścia zweryfikują, mam nadzieję, tę hipotezę.

Ciekawe są także doświadczenia Michała Króla, autora odhaczenia Ostatniego Dzwonka 8, z Andrzejem Sokołowskim. Miał on okazję pokonać wiele dróg w Zachodnich oraz powspinać się w austriackim Gasteinie. Okazało się, że tamtejsze M7+ (pokonane OS) w niczym nie przewyższa naszego, zaś M9 jako żywo da się porównać do 9 na Okapie Muskata . Może więc nie jest z tą skalą tatrzańską tak źle?

Poniżej zebrałem listę wzorców, będącą dziełem moim i Jana Muskata. W większości pokrywa się ona z wycenami Michała Króla. Jest to flesh and blood zimowej skali tatrzańskiej, i tak naprawdę cała dyskusja powinna dotyczyć tych wycen. Są one dość powszechnie przyjmowane w Tatrach Zachodnich – pytanie brzmi, czy przyjmiemy je wszędzie – albo też: ile z nich przyjmiemy?

WZORCE SKAŁKOWE

  1. Droga Muskata, Cz. Gronik, 6+
  2. Droga Kołodzińskiego, za Bramką, 6
  3. Droga Zająca, Cz. Gronik, 6
  4. Tańczący z Nogami 6+
  5. Kominek na Snozce 6+
  6. Licho Nie Śpi 7-
  7. Płyta na Snozce do łańcucha 7-/7
  8. Chochołowski Dentysta 7+
  9. Cienka Rysa (finał męski) na Snozce 7+

WZORCE GÓRSKIE

  1. Wyżni Kominek 6/6+
  2. Kaprys Aury 6+ (w wyniku znacznego ohaczenia)
  3. Kurtka Taternika 6+
  4. Direttissima Giewontu, tzw. dolny kominek 6/6+
  5. Grass Opera, tzw. górny kominek 6+
  6. Komin Malczyka 6+/7- (duża zależność od warunków)
  7. Pseudo Opera 7-
  8. Lewy Mróz
    1. pierwszy wyciąg 6
    2. Wariant Sidor-Szpilka 7-/7
  9. Małe jest piękne 7-
  10. Tura Artura depresją wprost 7

Propozycje niektórych wycen w Moku

  1. Rynna Wawrytki 4/5 (duża zależność od warunków)
  2. Wielki Komin 5 (miejsce A0 na wejściu do komina)
  3. Rysa Strzelskiego 5+
  4. pierwszy wyciąg Długosza-Popki (załupka) 5
  5. W Samo Południe 5+
  6. Ostatni wyciąg na Sprężynie 6
  7. Cień Wielkiej Góry 6
  8. Orzeł z Epiru 7-
  9. Parada Jedynek 7

Zapraszam do dyskusji

Ps. Wiele z zawartych tu myśli wykrystalizowało się w toku wymiany korespondencji z Kubą Radziejowskim, który mam nadzieję nie będzie miał mi za złe odniesienia się do kilku z jego licznych argumentów.

Paszcz

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum