11 maja 2018 10:10

Kalymnos od strony praktycznej – poleca Mechanior

Z zamierzonym opóźnieniem dochodzi do Was ostatnia pocztówka z Kalymnos – garść przydatnych informacji dla odwiedzających wyspę, których nie było sensu wysyłać razem z życzeniami na Gwiazdkę. Nie roszczę sobie pretensji do kompletowania know-how rejonu (zrobicie to sami), niemniej zamieszczone poniżej informacje znajduję pożytecznymi. Oto one.

Balet w przestworzach… 170 metrów dachu (fot. arch. A. Mecherzyński-Wiktor)

***

Termin

Kalymnos jest rejonem wiosenno-jesiennym. Jakkolwiek notowane są przypadki wspinania na wyspie we wszystkich porach roku, nasz czas jest cenny a budżet ograniczony, więc jedziemy tam pod koniec września lub w październiku oraz w kwietniu i maju, o ile maj ma być chłodny.

Dojazd

Standardowa procedura wymaga dostania się na Kos, znacznie większą wyspę nieopodal Kalymnos. Z lotniska bierzemy autobus do miejscowości Mastichari, skąd promem płyniemy na Kalymnos (30-60 minut rejsiku, w zależności od rodzaju jednostki pływającej). Z promu wysiadamy w miejscowości Pothia, która jest jedynym miastem na wyspie. Ponieważ nocować chcemy gdzieś w okolicach Massouri (mniej niż 10 km przyzwoitą drogą), przesiadamy się na autobus bądź przechodzimy od razu do punktu drugiego wycieczki, którym jest…

Wybór środka lokomocji podczas wakacji

Standardowym rozwiązaniem jest skuter, alternatywą wynajęcie samochodu (wówczas do Massuri pojedziemy wozem, nie komunikacją). Wypożyczalnie wyglądają jak wszędzie na świecie, to znaczy obskurnie. Wbrew pozorom, jeśli pojechaliśmy w kilka osób, samochód niekoniecznie jest wyborem droższym. Skuter wszakże stanowi opcję lepiej widzianą, bardziej elegancką, kulturalną. Nie wiadomo dlaczego, taki się ustalił sovoir-vivre.

Wynajęcie skutera zasadniczo wymaga okazania prawa jazdy, aczkolwiek znane są wyjątki od tej reguły. O sprzęt bezwarunkowo należy dbać – lokalne rekiny biznesu nie omieszkają słono policzyć nas za każde uszkodzenie.

Skuterem można jechać we dwie osoby plus sprzęt do łojenia. Do dobrego tonu należy wywrócić się przynajmniej raz podczas wyjazdu; zalecany jest uważny wybór miejsca wypadku, albowiem drogi na wyspie wąskie, pobocza kamieniste, a przepaści urwistymi stoki rozdziawiają swe paszcze pod nogami podróżnych.

Uwaga: jeśli zdecydowaliście się na samochód pamiętajcie, że główna ulica Massouri jest obecnie jednokierunkowa. Ruch w drugą stronę odbywa się po szosie otaczającej mieścinę z góry.

Chałupa

Nocuje się w tzw. studios, czyli skromnie urządzonych mieszkankach, których wynajmem i obsługą zajmują się wszyscy mieszkańcy Massouri, nie licząc właścicieli knajp i sklepów. Studios są do siebie podobne, niemniej warto zwrócić uwagę na dostępność ciepłej wody (sic! – na wyspie występują naturalne problemy z wodą słodką), estetykę balkonu/tarasu oraz ogólne wrażenie estetyczne. Należy unikać Sakis Studios. Standardowe studio zawiera kuchenkę oraz podstawowe naczynia. W sezonie, a zwłaszcza w okresie dorocznego festiwalu wspinaczkowego, trudno znaleźć lokum na dłuższy czas jeśli nie ogarnie się go odpowiednio wcześnie.

Zakupy

Codzienne wykonuje się w na wsi, większe można ogarnąć w centrum handlowym, czyli supermarkecie na drodze z Massouri do Pothi. Woda z kranu leci słonawa, więc kupuje się dużo butelek, z którymi nie ma później co zrobić. Społeczność lokalna nawołuje do korzystania ze źródełka (kranik przy głównej ulicy), niemniej źródełko chętnie wysycha. Ekolodzy kupują baniaki i z nich przelewają do używanych po wielokroć butelek; praktyka godna polecenia.

Obiadki

Obiadki można robić samemu, niemniej szkoda nie skorzystać z bogatej oferty kulinarnej regionu. Kalmary są absolutną podstawą miejscowej kuchni i koniecznie należy ich spróbować. Grzechem byłoby nie zajrzeć do tawerny Nikolaosa, o której pisałem w jednej z poprzednich pocztówek.  

W gościnie

Przewodnik

Ponieważ minęły już czasy, w których statystyczny Polak wizytujący supermarket chodził po nim na czworakach, skazany na zakup pożywienia z najniższej półki, wszystkim wizytującym westowe rejony poleca się nabycie przewodnika w miejsce żerowania na pirackich kserokopiach; jest to wyrazem wsparcia niełatwej, a koniecznej pracy kustoszy rejonu. Przewodnik po Kalymnos (autor: Aris Theodoropoulos) nie jest tani (40 ojro), niemniej humor poprawia fakt, że skromna część należnej kwoty przeznaczana jest na potrzeby asekuracji tutejszej skały.

Przewodnik posiada wszystkie wymagane zalety: czytelne i kompleksowe informacje (mapki, schematy dojścia, dobrze wrysowane linie dróg, informacje o wystawie ścian itd.), poręczną formę, dobrą jakość i trwałość, cnotę aktualności (co raz to nowe wydanie, co nie jest bez znaczenia, skoro w rejonie trwa nieustanna praca ekiperska). Posiada też pewną wadę, o której dobrze wiedzieć. Mianowicie został napisany nie tylko dla celów informacyjnych, ale również jako element autopromocji rejonu. Wszędobylskie przypominajki, jak to na Kalymnos jest wspaniale, są jedynie irytujące, lecz oceny estetyki dróg zwyczajnie mylące.

Przewodnik przyznaje drogom od jednej do trzech gwiazdek, zaś liniom o specjalnej urodzie nutkę. Czyni to wedle następujących, przewrotnych zasad:

  • ponieważ na Kalymnos jest najlepiej na świecie, więc wszystkie drogi mają przynajmniej dwie gwiazdki…,
  • … to znaczy zasadniczo trzy, zaś drogi z dwiema gwiazdkami to zwyczajne parchy,
  • do dróg z jedną gwiazdką pod żadnym pozorem nie wolno się zbliżać,
  • wszystkie bardzo trudne drogi mają zazwyczaj trzy gwiazdki lub nutkę; z reguły są brzydkie i wytyczone na siłę, w skale o jakości znacznie gorszej niż kalimniowicki standard; dzieje się tak, gdyż ładna skała na Kalymnos jest zbyt mocno urzeźbiona, aby tworzyć prawdziwe ekstremy,
  • w sektorach mniej popularnych gwiazdki przyznawane są w celach promocyjnych; należy pamiętać, że mniej popularne sektory są takimi nie bez powodu,
  • czasami zdarza się, że przepiękna droga otrzymuje jedynie dwie gwiazdki (co, jak wspomniałem, jest druzgocącą oceną), gdyż jest zwyczajnie wymagająca, tudzież nie ma na niej cyrkowych tuf.

Wspinanie…

Wspinanie

Przechodzimy do najważniejszego. Wspinanie na Kalymnos jest zasadniczo wspaniałe, zwłaszcza w przedziale 6c-8a. Nie oznacza to, że proste drogi są nieładne, niemniej nierzadko wiodą po mniej ciekawym terenie. Poniżej krótka recenzja arbitralnie wybranych sektorów, to znaczy tych, o których mam coś ciekawego lub ważnego do powiedzenia. Sektory wymieniam w kolejności ich pojawiania się w przewodniku, ale wcześniej uwaga:

Wyceny na Kalymnos należą do niezwykle łagodnych. Osobom, które lubują się w przechwalaniu pokonaną cyfrą, zalecamy wstrzemięźliwość. Chwalenie się pięcioma życiówkami przywiezionymi z tygodniowego wyjazdu niekoniecznie wywoła okrzyki zachwytu u ludzi znających temat.

Zespół wespół…​

Sikati Cave

Kuriozalne miejsce, wspinaczkowo adresowane raczej do silniejszych łojantów, niemniej oferujące również drogi piątkowe i szóstkowe. Dzięki tym ostatnim nawet mniej zaawansowani wspinacze mogą powetować sobie półgodzinny spacer w pełnym słońcu, który skądinąd warto podjąć dla celów czysto turystycznych. Koliste zapadlisko tektoniczne wypełnia bowiem niezwykła, przesiąknięta ciszą atmosfera księżycowego krajobrazu. Samo wspinanie atrakcyjne, niemniej specyficzny klimat oraz nierówne dno groty czynią z Sikati miejsce na jeden raz.

The Beach

Unikać jak ognia! Nowy, stworzony na siłę sektor krótkich i brzydkich dróg (nie wierzyć gwiazdkom!), w porównaniu z którym Góra Zborów przypomina Rodellar. Tytułowa plaża to wysypisko śmieci.

Secret Garden

Chyba nasz ulubiony sektor na Kalymnos. Co prawda nie ma tutaj pięćdziesięciometrowych linii o stu no-handach ani kilometrowych kaloryferów, jest za to dużo jakościowego wspinania w całodziennym cieniu. Podejście (a potem zejście, gdyż sektor znajduje się tuż nad morzem) zajmuje chwilkę, lecz nie jest wymagające, zaś widok morskiego błękitu, gdy dojdzie się do przełączki, zapiera dech. Drogi we wszystkich trudnościach, najładniejsze w okolicach 7a-7b.

Ghost Kitchen

Główna ściana naprawdę godna polecenia – potężne, eksponowane wspinanie w eleganckiej płycie umajonej kalafiorami martwej natury. Minus – w tej części skały dróg nie ma za wiele, co niekiedy trzeba ustawić się w kolejce. Nie dla amatorów łatwej cyfry i innych popaprańców, ale dla wspinaczy.

Arhi

Nieco fajnych dróg po wielkich chwytach. Nic specjalnego, zwłaszcza, że szybko wchodzi słońce. Niemniej w pobliżu są sektory całodzienne, świetny grill w Arginoncie i zatoczka idealna do kąpieli, więc na początek dnia spoko.

Arginonta Valley

Świetne miejsce na początek przygody z Kalymnos, zwłaszcza, że zacienione od południa do końca dnia. Nie mylić z sektorem Arginonta (nie byłem, ale nie polecam). W prawej części szara płyta z prostymi, a za to bardzo długimi i przyjemnymi drogami. W lewej nieco poważniejszego wspinania po pozytywnych chwytach.

Oddysey

Duży, jakościowy sektor o szybkim podejściu, najzupełniej zasłużenie stanowiący jedno z najpopularniejszych miejsc wyspy. Wspinanie mniej finezyjne niż w innych, równie klasycznych sektorach, bardziej siłowe, tradycyjne, nasze. Godne polecenia na drugą część wyjazdu, kiedy będziemy zmęczeni nieustannym szukaniem co bardziej idiotycznych no-handów i zapragniemy z powrotem pozginać ręce.

Jurassic Park

Dla wspinaczy o wyższych umiejętnościach (7c-8b), Prostsze drogi są, ale większość brzydka, zaś te ładne są siłowe. Ósemkowe linie w okapie klasa, ale jeśli szukasz swojej pierwszej 7b, nie warto dymać 45 minut pod stromą górę. Widoki sztos!

Spartacus

Kolejne miejsce klasyk, przez co zatłoczone, lecz nie ma czemu się dziwić. Główna część sektora – potężna płytka grota – oferuje nietrudne i nader estetyczne linie. Trochę trzeba podejść, ale warto.

Grande Grotta i Panorama

Nie ma żadnego znaczenia, jak i czy w ogóle się wspinasz; obowiązkowy punkt wycieczki! Jeżeli chcesz, żeby wspinanie po kosmicznie urzeźbionych drogach Grotty i Panoramy było dla ciebie banalne, w ciągu miesiąca poprzedzającego wyjazd rób sobie sesje treningowe na klamach klamach w przewieszeniu. Przez pierwszy tydzień po dziesięć, potem dwadzieścia, nareszcie – czterdzieści minut, gdyż tyle mniej więcej trwa pokonanie najdłuższych dróg w tym miejscu. To wystarczy.

Twory wyrzynające się z tutejszej skały należałoby ocenić jako brzydkie (fot. www.alunrichardson.co.uk)

Telendos

Wyspa Telendos była w starożytności połączona z Kalymnos, zaś wąska cieśnina pomiędzy nimi kryje na swoim dnie ruiny niegdysiejszej stolicy ostrowu. Wycieczka na Telendos odbywa się promem i należy do wesołych atrakcji. Z telendozjańskich sektorów znany mi jest jedynie Eros (w pobliże da się podpłynąć, dogadawszy z człowiekiem u steru; ewentualny powrót piechotą do zasadniczego portu nie stanowi wielkiego problemu, zwłaszcza, że czekają w nim liczne tawerny). Wspinanie może nie jakieś zjawiskowe, ale z pewnością godne polecenia. Zaleta – o wiele więcej ciszy i spokoju niż na samym Kalymnos.

Trudno nie poczuć, jak naturalną musiała być dla Greka pokusa morskiej podróży (fot. Barbara Cios)

All inclusive

Na koniec przechodzimy do odpowiedzi na zasadnicze pytanie: “Po co jechać na Kalymnos?” oraz do pytania uzupełniającego: “Kiedy na Kalymnos nie jechać?”. Na Kalymnos jedziemy, gdyż:

A | Wyspa oferuje mnóstwo łatwo dostępnego i jakościowego wspinania w skale, której urzeźbienie ma charakter unikatowy. Słynne kalimniowickie stalaktyty dają możliwość poruszania się w terenie zarówno nietypowym, jak i wspinaczkowo bardzo atrakcyjnym. Co więcej, atrakcje dostępne są nie tylko dla zaawansowanych wspinaczy, co jest zmorą wielu innych popularnych rejonów. Osoby prezentujące poziom 6c-7a nie będą skazane na nieciekawe, szare płyty, z których z zazdrością spogląda się na mocarzy prężących muskuły pośród kosmicznych, a nam niedostępnych tuf.

Ponadto, charakter tutejszego wspinania jest niezwykle przystępny dla osób mniej zaawansowanych. Chwyty są duże, pojedyncze ruchy nietrudne, obicie doskonałe zaś atmosfera daleka od niezdrowej napinki. Jest również bardzo dużo wspinania szóstkowego (6a-6b), wciąż niezłej klasy, ale już bez magii.

Tępy bularz czy zakompleksiony nerwicowiec? (fot. Barbara Cios)

B | Kalymnos stanowi świetną destynację dla osób, które wypoczynek chwilowo przedkładają nad wynik sportowy. Jakkolwiek plaże na wyspie są raczej kamieniste i nie pozwalają na budowanie zamków z piasku, przejrzysta woda zachęca do pływania i nurkowania, zaś praktyczna nieobecność deszczu skutecznie zabezpiecza przed sytuacjami znanymi z nieudanych wypraw w Tatry. Zarazem pamiętać należy, że okolica nie jest specjalnie atrakcyjna turystycznie, więc jeśli nie chce nam się łoić, musimy leniuchować. Sprzyja temu panująca wokół atmosfera kurortu.

Klimaty…

C | Kalymnos jest dobrym miejscem dla ludzi, którym obrzydł kult cyfry oraz wspinaczkowe bałwochwalstwo. Ponieważ rejon nie oferuje zatrzęsienia ekstremalnych dróg, z wyjątkiem okresu festiwalowego (początek października) w skałach nie spotkamy światowej czołówki i nie będziemy czuli się widzami nie naszego przedstawienia.

Natasa Manou na drodze „Grigna” 6b, Arginonta Valley (fot. climbkalymnos.com)

A przecież, człowiek jest wolny i może na Kalymnos nie jechać. Na Kalymnos nie jedziemy, jeżeli:

A | Wspinamy się na poziomie 8c i chcemy solidnie cisnąć. Nie bez powodu inne rejony są znacznie częściej odwiedzane przez jeszcze lepszych od nas.

B| Boimy się wspinania na drogach 30 m+. Najpiękniejsze, co może nas na Kalymnos spotkać, to niekończące się łojenie w nietrudnym terenie i ptaki latające pod nogami. Amatorzy dróg “krótkich, ale treściwych” z konieczności zrezygnują z tego, co stanowi esencję wyspy.

C | Mamy mało pieniędzy. Życie na wyspie nie jest tanie, samolot również kosztuje, zaś samo wspinanie, jakkolwiek atrakcyjne, to światowa pierwsza liga, nie ekstraklasa. Jeżeli koniecznie chcecie opróżnić portfel do dna, jedźcie na dłużej w któryś z rzeczywiście topowych rejonów.

D | Nie lubimy leniuchować w dni restowe, tylko chodzić po górach tudzież zwiedzać katedry. Spacery po Kalimnos są średnio przyjemne, gdyż nie ma drzew, zaś katedr nie pobudowali, gdyż mają kryzys.

Za to można ponurkować…

***

Na koniec dodatek osobisty. Jak wynika z powyższego opisu, mój wyjazd na Kalymnos mógł się nie odbyć, a moje wspinanie, jeśli oceniać je kategoriami ilościowymi, niewiele by na tym straciło. A przecież doświadczenie tej jakże nietypowej, by nie powiedzieć kuriozalnej skały, wzbogaciło mnie w sposób tyleż wartościowy, co niespodziewany. Przeżycie wspinania w suficie po stalaktytach, pomiędzy którymi przechadzałem się niby wśród kolumn greckiej świątyni przypomniało mi przecież, że to właśnie od najwcześniejszego dzieciństwa, chociaż nie do końca świadomie, chciałem kiedyś w życiu zrobić.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Kilka swoich spostrzeżeń o Kalymnos. [7]
    Tak jak dla mnie połowa kwietnia w słońcu już raczej…

    11-05-2018
    valdi