11 lipca 2017 19:45

Paweł „Pigmej” Krawczyk o górach, bieganiu i wędrowaniu

W zeszłym tygodniu udało nam się porozmawiać z bardzo zabieganym, szczególnie ostatnio Pawłem Krawczykiem. Ten świetny biegacz, wegetarianin, miłośnik gór i zwierząt, znany również jako Pigmej, ukończył niedawno The North Face Lavaredo Ultra Trail zajmując doskonałe 3. miejsce na swoim ulubionym dystansie 48 km, czyli na trasie Cortina Trail. Pigmej z uśmiechem opowiada o swoich przygodach i ukochanym sporcie.

Poniżej fragmenty wywiadu, całą rozmowę znajdziecie na outdoormagazyn.pl.

Paweł „Pigmej” Krawczyk (fot. Jacek Deneka)

***

Michał Gurgul: W ostatnich dniach sporo jest zamieszania wokół Twojej osoby oraz biegania. Czy ta otoczka sprawia Ci przyjemność, czy wolałbyś skupić się na samym bieganiu i przeżywaniu przygody dla samego siebie?

Paweł Krawczyk: Oczywiście, że jest to fajne i traktuję to jako dobre paliwo do dalszej pracy. Nie występuje to dość często i w zbyt dużej formie, więc dalej robię swoje, patrząc spokojnie co będzie dalej.

O Twoim starcie w Lavaredo Ultra Trail czytaliśmy już wiele, ale czy mógłbyś mi jeszcze powiedzieć, jakie są warunki uczestnictwa w takim biegu?

Formalnie wystarczy się zgłosić, opłacić startowe i przesłać do organizatora certyfikat medyczny, o braku przeciwwskazań do startu w tego typu zawodach. Za to przygotowanie fizyczne do startu górskiego na 50 km ze sporymi przewyższeniami wymaga już poważniejszego podejścia do treningu. Mówimy oczywiście o dość mocnym ściganiu, a nie o ukończeniu w limicie.

Mógłbyś porównać ten bieg do jakiś polskich zawodów?

W Polsce niestety bardzo mało mamy zawodów o charakterze wysokogórskim. Polskim odpowiednikiem Cortina Trail mógłby być bieg im. dh. Franciszka Marduły (Mistrzostwa Polski Skyrunning) – jest trochę podobny. Dystans jest co prawda krótszy i wysokości mniejsze, za to profil nawet trudniejszy.

Pigmej jako trzeci zawodnik przecina metę podczas Lavaredo Ultra Trail

Czy możesz nam zdradzić jak wygląda Twój tydzień treningowy? Ile razy biegasz i jakie są to dystanse?

Po wielu latach dopasowywania i szukania optymalnych obciążeń chyba jestem bliżej. Trening biegowy wykonuję tylko pięć razy w tygodniu, co zdecydowanie lepiej pozwala mi się regenerować i daje lepsze efekty niż 6-,7-dniowy tryb, jak to było kiedyś. Kilometraż stosunkowo mały, do 100 km tygodniowo, skupiając się bardziej na konkretnych jednostkach treningowych, jak siła biegowa (podbiegi w powtórzeniach) czy drugi zakres (bieg ciągły w crossie na dużej prędkości). Nad całokształtem czuwa trener Mateusz Kulig (Tatra Camp), z którym powoli idziemy chyba do przodu, choć lata lecą.

Wszyscy robią teraz ćwiczenia z piłką, gumami i innymi wałkami. Używasz tych sprzętów czy robisz jakiś inny trening uzupełniający?

Po każdym treningu oczywiście rozciąganie, z naciskiem na miednice, która w moim przypadku sprawia duże problemy przy zaniedbaniu. Wałkowanie jest jedną z lepszych form, pozytywnie wpływa na moje mięśnie i całe napięcie, które się tam zbiera. Twarda gumowa piłeczka świetnie sprawdza się na pośladki. Joga też daje dużo dobrego.

Myślisz, że takie ćwiczenia zapobiegają kontuzjom, czy w sporcie nieodzowne są wizyty u fizjoterapeuty?

Jestem tego pewien, ale przy poważnym podejściu do intensywnego treningu, systematyczne wizyty u zaufanego fizjoterapeuty są koniecznością. Nie tylko w momencie kontuzji.

Rozciąganie, wałkowanie i joga – równie ważne jak samo bieganie (fot. archiwum Pawła Krawczyka)

Oprócz samego treningu bardzo ważna jest kwestia diety. Czy dotknął Cię aktualny szał żywieniowy, liczenie kalorii i gramów tłuszczu, czy dietę traktujesz bardziej na wyczucie i słuchasz swojego organizmu?

Jedzenie daje dużo radości – słucham, co tam w brzuchu gra, a potem bieganie i wszystko jakoś od lat trzyma się w okolicy 60 kg. Nigdy nie liczyłem i nie zamierzam, choć ze słodyczami potrafię przesadzić.

Czasami sport i treningi potrafią opętać i zdominować życie. Jak jest w Twoim przypadku. Czy potrafisz zachować równowagę?

Nie mnie to oceniać, ale mam nadzieję, że do opętania jeszcze daleko. Jestem jednak świadomy, że większość spraw w moim życiu ustawiona jest pod bieganie. Z drugiej strony ucieczka z miasta w góry pomaga mi zachować równowagę.

Ta równowaga ma spore znaczenie gdy dopada nas kontuzja. Wiem, że byłeś w takiej sytuacji, przez pewien czas nie mogłeś biegać. Jak sobie z tym poradziłeś?

Niestety dopadły mnie w przeszłości duże problemy spowodowane zaniedbaniami i przeciążeniami, które na kilka miesięcy kazały zapomnieć o bieganiu. Był to dla mnie bardzo ciężki czas i raczej nie mogę powiedzieć, żebym sobie z nim dobrze wtedy radził. Mam nadzieję, że nie będę musiał sprawdzać, czy teraz załatwiłbym to lepiej.

Wiem, że próbowałeś wtedy wspinania. Jak to wyglądało i dlaczego nie dałeś się wciągnąć?

Tak, wspinanie pojawiło się jako zamiennik, kiedy to z młodzieńczą fantazją zajechałem swoje ciało, biegając dużo i bez jakiegokolwiek planu. Początki na krakowskiej Koronie, gdzie wprowadził mnie Rotten [Tomek Berniak – przyp. red.] bardzo mi pasowały. Ciężkie treningi, widoczne postępy i surowy klimat tamtego wspinania. Potem pojawiła się praca w hali wspinaczkowej i ciągle rosnąca popularność tego sportu. Powoli zaczęło mnie to męczyć i jakoś naturalnie chyba umarło. Choć ogrom dobrych wspomnień i mnóstwo świetnych ludzi z tego okresu robi dobrą robotę.

Wspinaczkowe przygody Pigmeja (fot. archiwum Pawła Krawczyka)

Wspinanie jest sportem siłowym i technicznym, bieganie wytrzymałościowym – to dwa zupełnie inne światy – czy według Ciebie da się je połączyć?

Podobno wszystko się da. Zależy, co chcemy osiągnąć i czy czasowo się z tym wyrobimy. Znam ludzi, którzy fajnie to łączą i jest im z tym chyba dobrze.

Klimaty wspinaczkowe nie są Ci obce. Chciałbym Cię zapytać jak w związku z tym wyglądają Twoje podróże?

Zapach z kawiarki stojącej na palniku turystycznym jest ze mną od lat. Kiedyś Honda Jazz i podróże po dzikiej Rumunii, Albanii czy Macedonii. Teraz dużo większe auto z łóżkiem, które świetnie się sprawdza w tym naszym, z Deśką (przyjaciel na czterech łapach), górskim bieganiu.

Wszystko czego potrzeba do szczęścia – Paweł i Deśka na szczycie Korab, Macedonia (fot. archiwum Pawła Krawczyka)

Przygoda i podróże są dla Ciebie ważnym elementem gry? Jakie masz plany na wakacje? Czy są to plany tylko biegowe?

Chyba najważniejszym. Chociaż przygoda nie wyklucza tego, że można czasem polecieć ze sportowym zacięciem. Jeśli chodzi o okres wakacji, to w tym roku raczej tylko biegowo, co mi wcale nie przeszkadza. Po tygodniowym pobycie w Dolomitach, w sierpniu planowana jest Rumunia. Coś tam jeszcze chodzi po głowie(…)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum