Walka w finale była wyjątkowo zacięta… – mówi Stefan Madej, nowy mistrz Polski
Tydzień temu w Łodzi zawrzało. W tyle zostali faworyci, a Mistrzostwa Polski – po stronie męskiej – zdominowali zawodnicy warszawskiego UKA. Tytuł mistrza kraju w boulderingu świętował na rynku Manufaktura Stefan Madej (UKA, Evolv, Alpin Sklep). To jego pierwszy złoty krążek na imprezie tej rangi. „Niech żyje mistrz Polski!” – pisał Mechanior. Przyłączamy się do gratulacji.
Niespełna tydzień po zdobyciu mistrzowskiego krążka Stefan popisał się świetnym przejściem w skałach. Na Suchym Połciu padł Soczysty sprint VI.7, droga Łukasza Dudka (sam projekt należał do Waldka Podhajnego) z 2013 roku.
***
Dorota Dubicka / wspinanie.pl: Jak się czujesz w roli nowo koronowanego mistrza Polski? Pierwszy taki tytuł, to i pewnie było jakieś szczególne świętowanie? :). Dodatkowo, całe podium dla twojego rodzimego klubu…
Ciężko ubrać w słowa emocje wywołane wygraną, do samego końca finałów nie spodziewałem się zwycięstwa, więc na początku był szok, który z czasem zaczął ustępować miejsca ogromnej radości, tym większej, że całe podium dzieliłem z kolegami z UKA. A świętowanie? Nie jestem w tym najlepszy, ale w niedzielę przekonałem się, jak smakuje naprawdę drogie wino ;).
„Zawody dziwnych wyników” – pisze Mechanior w relacji z Łodzi, i jeszcze: „Nikt się takich wyników nie spodziewał, ale też nikt nie może kwestionować ich obiektywnej podstawy, dostarczonej przez znakomicie pracujących routesetterów. Niech żyje mistrz Polski!”. Jak ty odbierasz to, co działo się na łódzkim rynku? Rzeczywiście mistrzostwa przypominały trochę ruletkę, dużo było w tym wszystkim przypadku?
Wydaje mi się, że o przypadku można by mówić jedynie w sytuacji wpływu jakichś czynników zewnętrznych – wyraźna zmiana pogody w trakcie startu, problemy techniczne itp. Tego na szczęście nie było, więc, o ile na tle ostatnich kilku pucharów można tu mówić o nietypowych wynikach, to na pewno każdy miał równe szanse. Walka w finale była wyjątkowo zacięta, a o ostatecznym miejscu decydowały sekundy, pojedyncze ruchy i dołożenia ręki – czyż nie brzmi to jak dobrze rozegrana runda finałowa?
Brzmi nieźle :). Trzy bouldery zamiast czterech w półfinale. Dość kontrowersyjna decyzja sędziego i organizatorów. Jak odebrali ją sami zawodnicy?
Wydaje mi się, że wszyscy odebrali ją tak samo – z oburzeniem. Nie wiem do końca, z jakiej przyczyny tak się stało, ale trzeba tę przyczynę ustalić i wyeliminować, żeby taka sytuacja nie miała już nigdy miejsca.
Po raz pierwszy mieliście okazję przetestować nową, plenerową ścianę wybudowaną przez Gato. Jak oceniasz tę nową jakość na polskim podwórku?
Wydaje mi się, że nowa jakość to określenie nieco na wyrost ;). Nowy panel wydaje się oferować bardzo zbliżone możliwości do dotychczasowej ściany pucharowej. Na plus trzeba wymienić brak słupów podtrzymujących zadaszenie i to w zasadzie jedyna wyraźna różnica, którą zauważyłem. Zdaje się, że obiekt ma jeszcze dodatkowy element (część do rozgrzewki?), nie było nam jednak dane jej zobaczyć…
Jesteś zakręcony na punkcie wspinania w ogóle, także tego na polskiej Jurze. Powiedz, co takiego kręci cię w tym naszym koneserskim wapieniu? Znów pozwolę sobie zacytować naszego ulubionego mistrza słowa, Mechaniora: „Mistrzostwo sprawiedliwie przyznano na czwartym problemie – gdzież indziej miałby je Stefan Madej zdobyć, jeśli nie w połogu!”. Zgaduję, że to nawiązanie do tego, jak idealnie odnajdujesz się na rodzimej Jurze ;).
To raczej nawiązanie do tego, jak idealnie odnajduję się w połogu ;). Nasza Jura to przecież Pochylec, Mamutowa, Suchy Połeć i wiele innych skał, którym do tej formacji równie daleko co mnie do jurajskiego mistrzostwa.
A co mnie kręci w naszym wapieniu? Nie tak wiele, jak mogłoby się wydawać, ale Jura to najbliższy Warszawy duży rejon i chcąc co tydzień wspinać się w naturze, nie mam w zasadzie żadnej innej alternatywy. Dodatkowo, po ponad 15 latach wspinania głęboko przywiązałem się do tego miejsca i mimo że wspinanie nie umywa się do westowego, to jakoś przyjemnie mi się tu spędza czas…
No to zareklamujmy… Najlepsze miejsca do wspinania w Polsce wg Stefana Madeja?
W Polsce to nie wiem, ale na Jurze poza wymienionymi powyżej dodałbym jeszcze Jastrzębnik, Dużą Cimę, Popielarkę, Okiennik, Kołoczek… Sporo tego, ale pamiętaj, że jest to mocno subiektywny wybór. To zresztą jest fajne na Jurze. Prawie każdy może znaleźć tu coś dla siebie, czasem trzeba po prostu dobrze poszukać.
A sięgając dalej? Europejskie rejony warte grzechu?
Tutaj nie będę ani oryginalny, ani obiektywny, bo moje top 3 to zarówno jedne z popularniejszych miejsc do wspinania w Europie, jak i rejony, które odwiedzałem wiele razy i ciągnie mnie do nich sentyment. Po jednym z trzech krajów: Francja – Gorges du Tarn, Hiszpania – Rodellar i Słowenia – Osp. Wiem, wiem – nuda ;).
Wspinanie, praca instruktorska, fotografia – to taki pakiet à la Stefan Madej. Żyjesz na co dzień ze swojej pasji? Udaje ci się łączyć pracę z przyjemnością?
Zabrzmiało to trochę lepiej, niż jest w rzeczywistości ;), ale wygląda na to, że tak. Kiedyś myślałem, że praca na ścianie może zrazić do wspinania, na mnie zadziałało to jednak odwrotnie. Warszawskie ściany stały się dla mnie drugim domem, a sama praca (trenerska i routesetterska) daje poczucie spełnienia i, co ważne, umożliwia dość częste wyjazdy. A fotografia? To po prostu hobby, które czasami przeradza się w coś więcej. Zapytany 10 lat temu o swoją przyszłość nakreśliłbym zapewne zupełnie inny obraz. Z wiekiem człowiek jednak mądrzeje i obecnej sytuacji nie zamieniłbym na nic innego.
Zatem trzymaj się tego :). Dzięki za rozmowę.