Dlaczego wizualizacja jest kluczem do sukcesu… wspinacza
Jedną z moich ulubionych gier w dzieciństwie było Mastermind. O ile miałam jakieś podejrzenia, czym może być master, tak słowo mind nie budziło we mnie żadnych skojarzeń. Wiele lat później zetknęłam się z buddyzmem i wszystko stało się jasne. Mind is a king – umysł jest królem – zdanie wypowiadane przez moich przyjaciół jest użyteczną wskazówką, której zastosowanie w życiu potrafi wiele zmienić. Zwłaszcza w życiu wspinacza.
***
Pomyśl, ile razy wycofałeś się z drogi, bo się bałeś. Ile razy nie zrobiłeś ruchu, bo czułeś się za słaby. Ba, ile razy nie wstawiłeś się w drogę, bo myślałeś, że za trudno, a inni patrzą i wstyd odpaść. Nawet sam Chris Sharma przyznał, że przed przejściem First Round, First Minute powstrzymywała go „blokada psychiczna”. Droga puściła dopiero wtedy, kiedy po wielu nieudanych próbach postanowił odpocząć i przez kilka kolejnych miesięcy w ogóle się w nią nie wstawiał. W tym czasie nabrał dystansu, by w końcu z ‘chłodnym’ umysłem, bez oczekiwań, podejść do sprawy.
To co sprawia, że jesteśmy rozproszeni i wspinamy się nieefektywnie, to często zbyt duże oczekiwania. Oczywiście poza nimi istnieje wiele innych, przeszkadzających czynników. Dla przykładu przytoczę tylko kilka: lęk przed porażką, presja odniesienia sukcesu, lęk przed lataniem. Jako wspinaczowi wszystkie z nich są mi bardzo dobrze znane. Być może także i Wam. Co zatem zrobić, aby te ograniczenia przestały nami rządzić? Co zrobić, aby nasz umysł stał się królem? Odpowiedź jest prosta – nabrać dystansu. Wiem, łatwo powiedzieć. A jak to zrobić?
Na początek musimy sobie uświadomić obecność tych wszystkich przeszkadzających myśli w trakcie wspinania na tzw. limesie. To pierwszy, bardzo ważny krok. Pamiętajmy, że przecież wszystko jest w naszej głowie, a skoro tak… słów kilka o potędze wyobraźni i wizualizacji.
Wizualizacja to nic innego, jak precyzyjne wyobrażenie sobie wszystkich ruchów, przechwytów i ustawień ciała na drodze, po której chcesz się wspinać. Dzięki niej zaoszczędzimy sporo czasu i siły zmarnowanej na nieudane próby. Wizualizacja buduje w nas wiarę w odniesienie sukcesu. Lepiej zapamiętujemy sekwencję i, co za tym idzie, poprawiamy płynność ruchów. Według niektórych badań wizualizacja potrafi nawet wywołać przyrost mięśni, ot co! :).
Jak dobrze zwizualizować drogę? Trzeba to zrobić bardzo dokładnie. Należy pamiętać, żeby włączyć do niej sekwencję ruchów i obraz ustawienia ciała, a także inne, drobne, lecz nie mniej ważne, szczegóły. Pamiętajcie, diabeł tkwi w szczegółach! :).
Przedstawię Wam trzy sposoby wizualizacji:
- jako widz (wizualizacja zewnętrzna/ dysocjacyjna),
- jako aktor (wizualizacja wewnętrzna/ asocjacyjna),
- jako aktor „w roli” (wizualizacja kinestetyczna).
Pierwszy sposób to nic innego, jak wykonanie ruchów w chwili patrzenia na drogę, czyli wyobrażenie sobie siebie na drodze. Oczami wyobraźni widzimy, jakie ruchy musimy wykonać. Jak ustawić ciało, gdzie robić wpinki, gdzie magnezjować, gdzie restować. Znacie to, prawda?
Drugi to dokładne przejście drogi w umyśle. Nie patrzymy na siebie, tak jak w pierwszym przypadku, tylko idziemy. Ustawiamy się na chwytach i stopniach startowych i ruszamy. Znajdujemy optymalne pozycje, ustawienia do resta, precyzyjnie stajemy na stopniach. Przechodzimy kolejne sekwencje, magnezjujemy w konkretnych miejscach, aż do momentu zwycięskiego wpięcia się do łańcucha.
Trzeci sposób to nic innego jak dołożenie do wizualizacji z drugiego sposobu, doznań sensorycznych. Słyszymy swój oddech. Czujemy fakturę skały, jak pocą nam się ręce zaciskające się na kolejnych krawądkach. Doświadczamy tego, jakiego rozmiaru są chwyty i stopnie. Z każdą kolejną wpinką czujemy jak coraz cięższa lina przesuwa nam się w dłoniach. Ja widzę nawet, jaki mam kolor paznokci :).
Zdaniem niektórych trenerów warto przejść przez wszystkie trzy etapy po kolei. Wizualizacja asocjacyjna czy kinestetyczna (druga i trzecia) sprawdzi się na drogach, które już wcześniej robiliśmy i mamy rozpracowaną sekwencję ruchów. Dysocjacyjna (pierwsza) sprawdzi się lepiej przed próbą OS, na zawodach lub podczas dokładnej analizy, która ma na celu wyeliminowanie potencjalnych błędów i udoskonalenie własnych patentów.
Chyba nie muszę was przekonywać, że umysł odgrywa niebagatelną rolę w naszej codzienności. Używamy go mniej lub bardziej świadomie od chwili narodzin. Jego możliwości są nieograniczone, a naukowcy ciągle badają jego potencjał. Spróbujcie! Być może trening mentalny okaże się dla was skutecznym narzędziem. Jedno jest pewne, nie macie nic do stracenia, a możecie wiele wygrać. Czego Wam serdecznie życzę!
Ania Zapolska
źródło: www.dhcliming.com
Bibliografia:
- Jürgen Beckmann, Anne-Marie Elbe, „Praxis der Sportpsychologie. Mentales Training im Wettkampf- und Leistungssport“, Balingen, 2011 (Spitta Verlag).
- Eric J. Hörst, „Trening wspinaczkowy“, Warszawa, 2011, s. 45-49.
- http://jn.physiology.org/content/112/12/3219
- http://www.dailymail.co.uk/news/article-2887151/Scientists-discover-just-IMAGINING-exercising-make-stronger-tone-muscles-delay-stop-muscle-atrophy.html (wersja popularno-naukowa)
- http://www.klettern.de/besser-klettern/besser-klettern/mentaltraining-klettern.1649820.5.htm?0o0#1