2 lutego 2017 14:43

Regan wraca na Ścianę Trolli – zimowe, solo przejście Suse gjennom Harryland!

Od dawna marzyłem o samotnym wspinaniu na ścianie Trolli w zimie, ale przeszło mi te bujania w obłokach po wytyczeniu Katharsis z Marcinem Tomaszewskim. Stwierdziłem, że to jest ponad moje siły i wytrzymałem w tym przeświadczeniu do ubiegłorocznej wiosny, kiedy postanowiłem wrócić na tę ścianę i przewspinać techniczną drogę na urwisku filara Trollryggen.

Ściana Trolli z zaznaczonym przebiegiem „Suse gjennom Harryland” (fot. Marek Raganowicz)

Drogę Suse gjennom Harryland (6/A3) znałem z wesołej opowieści Andy Kirkpatricka po jego przejściu sprzed 4 lat (2013), kiedy wspinał się z dwoma niedoświadczonymi partnerami. Droga została wytyczona w 1996 przez 2 Norwegów [Halvor Hagen i Kyrre Ostbo – przyp. red.] i dotychczas miała 2 zimowe przejścia – pierwsze w zespole 4-osobowym (2013 rok), a drugie w 3-osobowym. Planując swoje przejście postawiłem sobie trzy główne założenia dotyczące stylu:

  1. Wspinać się od strzału, bez poręczowania, dlatego najpierw wniosłem cały sprzęt pod drogę, zabiwakowałem i następnego ranka rozpocząłem wspinanie.
  2. Odrzucić styl kapsułowy, czyli holować cały dobytek i przenosić biwaki każdego dnia, używać do przejścia wyłącznie dwóch lin – jednej asekuracyjnej i jednej holowniczej.
  3. Dojść do szczytu po skończeniu drogi na płytach filara.

Regan na „Suse gjennom Harryland” (fot. Marek Raganowicz)

Z tych trzech punktów, dwa pierwsze zrealizowałem, ale do szczytu nie doszedłem, tylko skończyłem drogę tam, gdzie autorzy pierwszego przejścia, czyli na płytach filara.

Przez pierwsze 5 wyciągów wspinaczka przebiegała w bardzo śnieżnych warunkach, a holowanie worów wymagało zjazdów w celu odklinowywania – nawet do 6 na jednym wyciągu. Od wyciągu 6 holowanie stało się łatwiejsze, a wspinaczka trudniejsza technicznie przypominając yosemicką hakówkę. Pogoda w czasie przejścia była bardzo zmienna, co dawało całą paletę zimowo-trollowych uciążliwości jak zalodzenie szczelin i rzeźby pod skyhooki, lejąca się woda, dręczące pyłówki i ruszające się bloki skalne…

Regan na „Suse gjennom Harryland” (fot. Marek Raganowicz)

Zjazdy drogą włączając haczenie w dół, zajęły mi 2 dni, a znoszenie worów było prawdziwą udręką, nic jednak nie mogło zakłócić radości z tego, że pierwsza droga na Ścianie Trolli została pokonana solo w zimie. Mimo tego, ze nie było to łatwe, to każdego dnia cieszyłem się samym wspinaniem, które wymagało ode mnie wykorzystanie wszystkiego co wyniosłem ze ścian i gór. Radość sprawiały mi również biwaki w portaledzu.

Regan na „Suse gjennom Harryland” (fot. Marek Raganowicz)

Szczególne podziękowanie chciałbym złożyć swojemu telefonowi, który jednego z wieczorów sam się włączył i „puścił” mi nagranie „Don’t Loose Your Mind” Milesa Davisa z obłędną solówką Michała Urbaniaka.

Znaczny udział w zrealizowaniu marzenia o zimowym wspinaniu na Trollach mieli moi partnerzy: Patagonia, Polski Zwiazek Alpinizmu, Zamberlan, MBC Ltd (Grivel, Edelweiss, Sea To Summit) i CAN Ltd. Dziekuję!

Regan na „Suse gjennom Harryland” (fot. Marek Raganowicz)

Podsumowanie:

  • Czas spędzony= na wspinaniu wraz z 2 dniami przerwy – 16 dni
  • Zjazdy wraz z haczeniem w dół  – 2 dni
  • Temperatury: -10/+3
  • Daty od wejścia w drogę do szczytu: 11-26.01.2017

Marek „Regan” Raganowicz
Profil Facebook Regana




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum