28 października 2016 15:49

Puchar Polski w macierzy… Mechanior o boulderowych zawodach w Poznaniu

Każdy musi czasem wrócić do korzeni, a Polska zapuściła je po raz pierwszy w dorzeczu Warty. Wiele różnych dopływów przyjął w późniejszych wiekach Duch Narodu, od niemieckich, przez ruskie, litewskie, tatarskie, kozackie, żydowskie i jeszcze różne inne. Niemniej Piast Kołodziej przyjmował aniołów na ziemiach Wielkopolski, więc słuszność mieć będzie ten, kto w ostatniej wyprawie boulderowców do Poznania rozpozna, poza jej oczywistym wymiarem sportowym, zaczerpnięcie ze źródeł historii. Tyle w kwestii ogólnej.

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Niewielka liczba startujących w samym Pucharze Polski w boulderingu w Poznaniu niech nas nie zwodzi – większość osób, które w minioną sobotę pojawiły się na hali Blok Hausu, uczestniczyła w rozgrywanej równolegle rywalizacji “Moc i Siła”. Jest to cykliczna impreza poznańskiej ściany, tym razem stowarzyszona z zawodami rankingowymi i obdarzona własnym finałem, rozgrywanym (nowość!) wedle formuły pucharowej. Odbył się on w sobotni wieczór, wcześniej jednak wszystkie kategorie zmagały się z problemami eliminacyjnymi.

***

Eliminacje i finał amatorów

Było ich 24, z czego wszystkie funkcjonowały jako „kłopoty” konkurencji towarzyskiej, zaś wybrane dziesiątki w charakterze eliminacji Pucharu (przy czym część baldów męskich i damskich była wspólna). Scenopisami tym razem: Aleksander Romanowski (szef zespołu), Michał “Góral” Górski (naczelny lokals), Wojciech “Wojti” Kaczmarek, Marcin “Olaś” Olasik. Rękę “Górala” dało się w eliminacjach odczuć i przyznać trzeba, że to spod niej wyszły najciekawsze propozycje pierwszej rundy. Styl „Góralowy” jest charakterystyczny, nosi wyraźne znamiona lat spędzonych w polsko-czeskich piaskowcach, preferując nagie struktury unika chwytów, zarazem ani przez chwilę nie ześlizgując się w trendy-setting. Dobrze byłoby, gdyby Michał częściej opuszczał swoje obecne siedliszcze w Kotlinie Kłodzkiej i wyposażony we wkrętarkę podejmował  wycieczki tropem polskich zawodów.

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Blok Haus 2016 (fot. Sklep Górski Taternik)

Finał “Mocy i Siły” był, niestety, jedynym potknięciem znakomicie pracującej ekipy. Chłopcy najwyraźniej nie poświęcili wystarczająco dużo czasu obserwacji wspinających się zawodników, tudzież ich analiza rezultatów z eliminacji daleka była od akuratnej. Dość, że praktycznie wszystkie sześć finalistek flashowało na trzech finałowych problemach (a finał tej konkurencji z trzech kłopotów się składał), jedynie dwie straciły próby… nie dokładając nogi do startowej struktury. Organizatorzy podjęli decyzję o sześcioosobowym superfinale i dopiero on jakoś rozrzucił stawkę, chociaż odwołanie się do wyników z eliminacji wciąż było konieczne.

U chłopaków podobna sytuacja uległa zmianie na trzecim boulderze, który nareszcie wprowadził element rzetelnego dramatyzmu. Nie każdy dochodził lekko do ostatnich ruchów, a przecież dopiero na nich rozegrała się walka o zwycięstwo, zakończona jednym topem, wyłonieniem bohatera wieczoru (Patryk Reiter) i entuzjazmem publiczności. Tej w Poznaniu nigdy nie jest wiele, natomiast składa się głównie z osób zaprzyjaźnionych ze ścianą, co służy atmosferze.

Adriana Piotrowska (fot. Sklep Górski Taternik)

Najlepsza wśród amatorek – Adriana Piotrowska (fot. Sklep Górski Taternik)

Pierwsze trójki w kategorii amatorów:

  1. Patryk Reiter
  2. Bartosz Pazoła
  3. Patryk Dudek
  1. Adriana Piotrowska
  2. Zofia Wolff
  3. Cecylia Ciepielewska

Zobacz: polfinal-i-final-amatorzy

Młodości…

Półfinały, niedziela rano, bezbłędnie rozrzuciły stawkę. Zwłaszcza u panów rozmaici zawodnicy potykali się w przeróżnych miejscach, co skądinąd świadczy, że kłopoty były przygotowane “nowocześnie”, nastawione raczej na prowokowanie błędów, niż piętrzenie realnych trudności. Inna sprawa: w kuluarach spotkałem się z optymistyczną opinią, płynącą ze źródła znającego się na rzeczy, o odczuwalnym wzroście poziomu wspinaczkowego naszych najmocniejszych dziewczyn. Tym bardziej krzepiącym niech będzie fakt, iż za rzeczonym progresem stoją Ida Kupś, Maja Rudka, Daria Brylova czy Kasia Ekwińska. Dla tej ostatniej obecny sezon jest pierwszym “wyłącznie” seniorskim, pozostałe są młodsze (Daria ma lat 19, Ida 17, zaś Maja – bagatela – 14 zaledwie).

Ida Kupś (fot. Sklep Górski Taternik)

Ida Kupś (fot. Sklep Górski Taternik)

Optymizmu niech nie studzi obywatelstwo Daszki (ukraińskie), podobno formalności są na właściwej drodze. Jasne, że żadna z wymienionych dziewczyn nie prezentuje jeszcze poziomu upoważniającego do atakowania finałów Pucharu Świata, ale kierunek jest dobry. Wszystkie cztery zobaczyliśmy w finale, zaś po nim… na pierwszych czterech miejscach zawodów. Dobrze.

Finał damski

Damski ów finał był nieco większym, niż przewidują przepisy o wspinaczce sportowej, za względu na wiek Mai i paszport Daszki. Dziewczyny startowały w nim poza oficjalnym, rankingowym wymiarem wydarzenia, a w takiej sytuacji prawo obecności w ostatniej rundzie przechodzi na osoby z kolejnymi wynikami w eliminacjach. Z wilczego biletu skorzystały Paulina Kalandyk oraz Milena Poniewozik, Małgorzata Rudzińska awans wywalczyła sobie po prostu najlepszym półfinałowym wynikiem, w pierwszej szóstce po półfinale znalazła się również Karina Mirosław.

Maja Rudka (fot. Sklep Górski Taternik)

Maja Rudka (fot. Sklep Górski Taternik)

Sam finał może nieco zbyt prosty. Trzy komplety topów, a właściwie “czy komplety”, skoro dwa z nich przypadły w udziale reprezentantkom Krakowa. Próbami wygrywa Ida Kupś; to bynajmniej nie pierwsze zwycięstwo tej zawodniczki, która powoli zdradza ochotę zastąpienia Kingi Ociepki-Grzegulskiej na tronie “koroniarskiej bogini”, przez całe lata 90. okupowanym niepodzielnie przez legendarną Iwonę Gronkiewicz-Marcisz. Rysuje się piękna sukcesja, choć być może odłożona w czasie. Wszak pomnik Kingi jeszcze latami może bronić się przed pokryciem patyną wspomnienia. Królowej życzymy zatem długich lat panowania, zarazem Idzie – szlachetnej młodzieńczej niecierpliwości.

Ida miała w pewnym sensie szczęście. Nie jest jeszcze zawodniczką kompletną, potrafi pogubić się w prostym terenie, zaś jedno poważne potknięcie (brak topu) odebrałoby jej pierwsze miejsce. Cztery razy rękę do topowej klamy dokładały Maja Rudka i Katarzyna Ekwińska, dopiero wyniki półfinału zadecydowały o juniorskiej supremacji w Poznaniu, dając Mai srebro. Czwarta Daszka Brylova (trzy topy), dalej Karina Mirosław, Gosia Rudzińska i Paulina Kalandyk (po dwa). Milenie Poniewozik finałowe bouldery wyraźnie nie przypadły do gustu.

Wyniki finału pań:

  1. Ida Kupś (KS Korona Kraków, Strefa Wspinania) 4t8 4b6
  2. Maja Rudka (KS Korona Kraków) 4t11 4b7
  3. Katarzyna Ekwińska (KW Toruń, Gatowall, 8a.pl, Heartbeat) 4t11 4b7
  4. Daria Brylova (KS Korona Kraków) 3t5 4b5
  5. Karina Mirosław (Pol-Inowex Skarpa Lublin) 2t4 4b6
  6. Małgorzata Rudzińska (KW Kotłownia) 2t5 4b18
  7. Paulina Kalndyk (RKW Bloco Evolv) 2t8 4b15
  8. Milena Poniewozik (Pol-Inowex Skarpa Lublin) 0t0 0b0

I finał męski

Męski finał (Mikołaj Nowotnik, Grzegorz Karolak, Michał Łodziński, Kuba Jodłowski, Adrian Chmiała, Andrzej Mecherzyński-Wiktor) jako całość był routesetterską perełką. Jedynka, “klasyczny Romanowski”: problem lokujący się poza wspinaczkowymi trudnościami, czysto zawodniczy, obliczony na zwrócenie wyniku i eliminację jakichkolwiek innych elementów. Koordynacyjny skok i końcówka po paczkach. Dysponując oczekiwanym (niezbyt wysokim) poziomem siły oraz nie popełniwszy żadnego błędu spaść się nie dało, zarazem każde potknięcie kosztowało próbę w plecy. W jakimś sensie kuriozalny kłopot, pokaz wydestylowanego warsztatu, spalający się cały w pełnionej przez siebie funkcji. Słowem, modernizm. Wyniki: Szymon Łodziński nie daje rady na skoku, Grzegorz Karolak traci na nim siedem prób, zaczem spada pod topem; Mikołaj Nowotnik męczy się dłużej, latając dziesięć razy, ale za to czyni balda, podobnie jak pozostali finaliści.

Szymon Łodziński (fot. Sklep Górski Taternik)

Szymon Łodziński (fot. Sklep Górski Taternik)

Maciek Dobrzański (fot. Sklep Górski Taternik)

Maciek Dobrzański (fot. Sklep Górski Taternik)

Dwójka znacznie trudniejsza, niż się z ziemi wydawało, techniczno-siłowe wspinanie na wyjściu z daszku, potem mantla na dwóch wielkich kulach. Sam wypór niby nietrudny, a przecież z czterech zawodników, którym udało się tu dojść (Łodziński, Chmiała, Jodłowski, Mecherzyński-Wiktor), jedynie “Jodła” i Mechanior finiszują.

Siłowa trójka była ukłonem w stronę starej szkoły, proponując zdrowe pociągnięcia po krawądkach. Inna sprawa, że były to pociągnięcia nietrudne, bonus padł łupem wszystkich, zaś prawdziwe trudności pojawiły się, kiedy trzymanie chwytów należało wspomóc niełatwym podhaczeniem. “Tata” i Mechanior na topie.

Czwórka była tego finału wspinaczkową kulminacją. Zdawało się, że chwytowi zapomnieli na chwilę o bożym świecie i pozwolili szczerej radości tworzenia, by wzięła ich w posiadanie. Trawers po długiej, szarej rampie zakrzywiał w umyśle wspinacza rzeczywistość, tworząc autonomiczny świat przeżycia estetycznego. Warto było brać udział w niedzielnym finale choćby dla tego jednego kłopotu, co go wieńczył i udoskonalał. Dwa flash’e dwóch w niedzielę najlepszych zawodników potwierdziły, że i swoją rolę formalną spełnił czwarty problem bezbłędnie.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor (fot. arch. Blok Haus)

Andrzej Mecherzyński-Wiktor (fot. arch. Blok Haus)

Wyniki finału panów:

  1. Andrzej Mecherzyński-Wiktor (Bloco Warszawa, Reni Sport, wspinanie.pl) 4t5 4b5
  2. Jakub Jodłowski (Obiekto Columbia KW Warszawa, Sztuka Żywienia) 3t4 4b5
  3. Adrian Chmiała (KS Korona Kraków) 2t4 3b4
  4. Mikołaj Nowotonik (UKA Warszawa, Crux) 1t10 2b13
  5. Grzegorz Karolak (Bloco) 0t0 3b19
  6. Szymon Łodziński (UKA Warszawa, DMM, Camper, Red Chilli) 0t0 2b3

***

Usprawiedliwionym powtórzeniem z zeszłorocznej relacji będzie informacja, że poznańskie zawody przebiegły w znakomitej, domowej atmosferze. Być może Blok Haus nie oferuje nam widowisk na miarę największych spektakli światła i cienia, podczas których falujące w mroku rzesze wstrzymują oddech w kluczowych momentach, tym bardziej podkreślając skalę wrzawy, jaka wybucha po każdym topie. Ale przecież przyjeżdża się do Poznania z przyjemnością, na jakość tamtejszej boulderowni patrzy z uznaniem, docenia jakość settingu i głośno wyraża nadzieję na powrót w roku przyszłym.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum