12 lutego 2016 10:29

Cierpki smak zwycięstwa – „Wybraniec” Lincolna Halla

Himalaizm jest od swych początków przedmiotem zainteresowania kultury masowej. Obecnie dotyczy to przede wszystkim kinematografii jako medium o szerokim zasięgu i niemal nieograniczonych torach ekspresji twórczej. Na fali zainteresowania wyprodukowanym w 2015 roku filmem Everest (reż. Baltasar Kolmakur) wznawia się lub wydaje oryginalnie sporo książek przybliżających trudy zdobycia najwyższej góry świata, porażki czy spektakularne sukcesy bohaterów, a przede wszystkim – potęgę przyrody.

Wybraniec (Lincoln Hall)

Niekiedy wzbogaca to tematykę himalajską o nowe, znaczące wartości – dobrym przykładem jest choćby słynna Wszystko za Everest Jona Krakauera, uzupełniona o apologetyczne, fascynujące postscriptum czy Everest. Na pewną śmierć Becka Wethersa. Obie pozycje dotyczą, rzecz jasna, tych samych wydarzeń i bohaterów, o których opowiada wzmiankowany film. Wyprawa, w której wziął udział Lincoln Hall – autor książki „Wybraniec. Życie po śmierci na Evereście”, odbywa się dziesięć lat później. Jak się okazuje, w kwestiach organizacji wyprawy komercyjnej niewiele, o ile cokolwiek, się zmieniło, a sama góra, wciąż piękna i groźna, wystawia na szwank życie i zdrowie kolejnych fascynatów.

Pod koniec maja 2006 roku, po zdobyciu Mount Everestu, australijski wspinacz doświadczył objawów wysokościowego obrzęku mózgu, w wyniku którego nie był w stanie kontynuować zejścia. Spędził noc bez śpiwora, żywności i w niekompletnym ubraniu, na wysokości ponad 8600 metrów. Towarzyszący mu Szerpowie po kilku godzinach zachęcania go do podjęcia wysiłku, na wyraźne polecenie kierownika wyprawy, pozostawili Halla w stanie agonii, sami zaś ruszyli w dół, by dotrzeć do namiotów obozu trzeciego (rozbitego na wysokości 8300 m) przed zapadnięciem zmroku.

Kierująca się ku szczytowi wyprawa nowozelandzka spotkała Halla następnego ranka w tym samym miejscu, w którym przewodnicy opuścili go dzień wcześniej, żywego i świadomego. Członkowie wyprawy bez wahania porzucili marzenia o szczycie i dołożyli starań, by sprowadzić Australijczyka w dół. Dobry stan jego zdrowia wprawiał w zdumienie nie tylko bezpośrednich obserwatorów, ale także elektryzował szeroko pojętą publikę, która poinformowana została nieco przedwcześnie, iż Hall nie żyje.

Powstała rok po wydarzeniach historia, napisana przez rzetelnego wspinacza i literata, powinna być gotowym przepisem na sukces. Tak jednak nie jest – książka pod wieloma względami rozczarowuje. Ponad trzydziestoletnie doświadczenie wspinaczkowe i alpinistyczne oraz wcześniejsza, śmiała próba wytyczenia nowej drogi na Evereście nie współgrają z udziałem Halla w opisanej w Wybrańcu wyprawie komercyjnej, której głównym zadaniem było rozdymane medialnie wejście czternastolatka na najwyższy szczyt świata (które zresztą nie doszło do skutku). Drugim rozczarowaniem jest linia narracyjna, dążąca do zachowania poprawności chronologicznej i dziennikarskiej skrupulatności, ale zarazem rozbijająca się o niekiedy mało istotne szczegóły, a w rezultacie: nużąca i przewidywalna.

Po dziennikarzu i doświadczonym prozaiku spodziewać się by można dużo więcej, nie tylko w kwestii plastyczności opisów czy zindywidualizowanego stylu, ale i w zakresie wnikliwego, krytycznego wejrzenia w opisywane sytuacje. Tymczasem Hall ogranicza się do kostycznej relacji, którą, chcąc uzyskać kompletny obraz sytuacji, z konieczności trzeba uzupełniać o liczne doniesienia medialne, dotyczące śmierci Davida Sharpe’a. Ten młody angielski wspinacz zmarł z wycieńczenia i wyziębienia pod szczytem Everestu, pozostawiony samemu sobie zarówno przez mijające go wyprawy schodzące ze szczytu (co można wytłumaczyć skrajnym zmęczeniem ich uczestników), ale także przez kilka ekip, które kierowały się na szczyt i które ominęły wciąż dającego oznaki życia Sharpe’a, nie rozważając nawet kwestii udzielenia mu jakiejkolwiek pomocy.

Lincoln Hall miał okazję obserwować Sharpe’a podczas drogi ku bazie wysuniętej, ale na doniesienia o jego tragicznej śmierci zareagował obojętnie, „nie chcąc inwestować energii emocjonalnej w formowanie opinii na ten temat”. Z oczywistych względów własna śmierć, choć domniemana, a nie faktyczna, wywarła na egocentrycznym Australijczyku znacznie silniejsze wrażenie. Sam tytuł można by zresztą interpretować jako wyraz nie tyle aroganckiego zadowolenia z własnej niezłomności, co z butnego napawania się osobistym szczęściem: bliskiego śmierci Halla postanowiono ratować wszelkimi dostępnymi środkami, zaś Davida Sharpe’a – w analogicznej sytuacji – potraktowano z nieludzką obojętnością.

Chcąc nie chcąc, książka Halla stanowi pewne nawiązanie do publikacji Jona Krakauera – Hall wzmiankuje o jednowymiarowym obrazie uprzemysłowionego komercyjnego zdobywania Everestu, jaki błyskotliwa narracja Krakauera narzuciła czytelnikom, nie dokonuje jednak głębszej oceny co do słuszności opinii amerykańskiego kolegi po fachu. Także bulwersujące fakty dotyczące pozostawienia Davida Sharpe’a bez ratunku czy jakiejkolwiek pomocy Hall traktuje jako konieczne, acz dalekie tło swojej historii. Co więcej, wnikliwy czytelnik odnajduje odniesienia i podobieństwa do analogicznej opowieści Becka Wethersa (pisanej przez amatora tak w sensie wspinaczkowym, co literackim, przy walnym współudziale ghostwritera Stephena Michauda), opublikowanej po raz pierwszy siedem lat przed Wybrańcem: antycypacja wydarzeń na samym początku powieści, symultaniczna narracja głównego bohatera i bliskich mu osób, obszerny „krajobraz po bitwie”, czyli długa droga rehabilitacji i powrotu do normalności, metafizyka wizji ewokowanych obrzękiem mózgu, a nawet zwierzenia o przemianie duchowej, która dokonała się za sprawą „drugiej szansy”… wszystkie te zbieżności pozwalają powątpiewać w oryginalność linii narracyjnej obranej przez Halla.

Mimo starań i zapewnień autora o dążeniu do obiektywnego i rzetelnego sprawozdania z dramatycznej nocy w strefie śmierci, czytelnik otrzymuje historię jednowymiarową, rozpartą nierównomiernie pomiędzy silnym subiektywizmem a pozorną neutralnością zbiorowej narracji symultanicznej. Wstrząsająca relacja Halla o agresji i nieżyczliwości Szerpów, sprowadzających go do obozu trzeciego nie została, w moim mniemaniu, rzetelnie zweryfikowana i może kłaść się ponurym, a niekoniecznie zasłużonym cieniem na tej, zwykle ukazywanej nader pozytywnie, a wręcz idealizowanej, kaście przewodników.

Największym walorem książki jest – co zaskakujące – przyczynek do pogłębienia wiedzy na temat zdolności ludzkiego organizmu do przetrwania w sytuacjach ekstremalnych. Nie oznacza to, że można znów przesunąć w górę granicę strefy śmierci – opisane wydarzenia uświadamiają czytelnikowi, jak duże są jeszcze obszary niesamowitości i nieprzewidywalności w psychice ludzi, dla których góry są polem spełnienia i realizacji pasji. Polecam ją tym, którzy nad walory literackie książki bez wahania przedłożą jej wartości poznawcze.

Ilona „Księżniczka” Łęcka

Książka jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum