„Prowadzący musi zachować zimną krew” – Michał Kajca o Rysie pięknoduchów
Rozmawiamy z Michałem Kajcą (Szkoła Wspinaczki Granit), który kilka dni temu poprowadził Rysę pięknoduchów VI.5+. Droga pretenduje do jednej z najtrudniejszych linii tradowych w Polsce, a dodatkowo znajduje się w stosunkowo mało znanym rejonie tradowym (na końcu topo!).
Wojtek Słowakiewicz: Gratuluję przejścia Rysy pięknoduchów! To prowadzenie jest dla Ciebie zwieńczeniem całkiem udanego sezonu tradowego.
Michał Kajca: Dzięki! Tak, muszę przyznać, że to był udany sezon tradowy. Może nie pod względem ilościowym, bo wspinałem się głównie po drogach obitych, niemniej w końcu sfinalizowałem rysowe projekty na Witoszy, które wymyśliłem kilka lat wcześniej. Ogromny wkład w te przejścia mają przyjaciele, z którymi spędziłem w tym roku na Witoszy masę czasu – przed wszystkim Gosia Grabska, Piotrek Krzaczkowski i Mateusz Zwierzu Jabłoński, a także Piotr Koala Poloczek, który regularnie zachęcał mnie do prób na głównym projekcie i dzielił się patentami. Dziękuję w tym miejscu za wiarę i pozytywną energię!
Wpierw w maju udało mi się zrobić pierwsze powtórzenie Direty Witoszy VI.4+, której autorem jest Andrzej Sokołowski. Byłem z tego przejścia bardzo zadowolony, bo droga jest naprawdę ładna, z klasą, do tego jeszcze była to moja tradowa życiówka.
Potem skierowałem uwagę Rysę z Marychą, które przez ostatnie lata w jeleniogórskim środowisku uważana była za ciekawy problem do rozwiązania – atakowana była zarówno z kraszami jak i z liną. Drogę oczyściłem, nabiłem stan i zacząłem „macać” ze zjazdu ze dwa lata wcześniej, ale moja ówczesna forma nie pozwalała na realne próby. Ostatecznie udało mi się ją przejść w połowie czerwca. Jest to krótka 6-metrowa ryska, która na górze niemal całkowicie zanika, zakończona dość czujnym wejściem na obłą półkę. Kolejne 5 metrów – obejście okapu nakrywającego rysę – jest już dość łatwe. Droga ma wprawdzie niewielką klasę, z uwagi na jej krótkość (choć asekuracja z mikrofriendów), ale na końcu ryski jest skrajnie trudne miejsce, które dotychczas odpierało wszystkie ataki. Jak na razie droga jest niepowtórzona, zachęcam więc do weryfikacji, bo nie jestem do końca pewien, czy zaproponowane VI.5 nie jest na wyrost. Może jednak tylko VI.4+?
Kolejnym celem stał się główny projekt – od 2013 próbowany przez team Koala-Flower – Rysa pięknoduchów. Osobiście zaraziłem chłopaków wizją tej drogi, którą traktujemy jako wspólny projekt, jednak kontuzja przez kilka lat nie dawała mi szans na wstawki i moje działania sprowadzały się do dopingowania i robienia fotek. Końcowe miejsce znałem już z Direty.
Pod koniec września rozpoznałem trawers rysą w stropie oraz kluczową rysę w okapie i dość szybko zacząłem próby na Superdirecie, która narzucała się nam jako logiczne prostowaniem Direty przez wspomniany okap. Superdireta, której trudności szacujemy na ok. VI.5, to w praktyce druga trudniejsza połowa Rysy pięknoduchów. Pierwsze przejście zrealizowane 1 października poszło niespodziewanie gładko, było dla mnie jednak milowym krokiem w kierunku zasadniczego celu.
Zacząłem wierzyć, że sukces na Rysie pięknoduchów jest tylko kwestią determinacji i odpowiednich warunków. Musiałem jedynie uniknąć kontuzji, z którą na tej drodze, z uwagi na jej siłowy charakter, trzeba się liczyć. Przejście stało się faktem 5 listopada, w sumie w 3 próbie. Prowadzenie trwało około 45 minut, byłem mocno spięty, przez co nie uniknąłem drobnych błędów. Cudem przeszedłem najtrudniejsze miejsce na wyjściu spod okapu i na górze byłem już totalnie spompowany. Długo próbowałem odpocząć przed drugim kruksem, przez co zrobiło się ciemno i w efekcie gdy naparłem nie znalazłem ważnego stopnia, do tego ukruszyłem krawądkę, ale jakoś się udało :) Muszę przyznać, że miałem tego dnia sporo szczęścia…
Wygląda na to, że Rysa pięknoduchów to jeden z trudniejszych tradów w Polsce. Opowiedz, na czym polegają trudności drogi.
Drogę można podzielić na cztery odmienne części. Startuje się nietrudnym kominem, który wyprowadza pod dach. Z tego miejsca jedyną możliwością kontynuowania wspinaczki jest wykonanie siedmiometrowego trawersu rysą w stropie okapu (rzadkość!), którego trudności oceniamy na VI.3+, może 3+/4. Trawers wymaga umiejętności klinowania i ma akrobatyczny charakter. Sam w sobie nie jest problemem, jednak jest tak siłowy, że po jego przejściu niemożliwy jest już rest do zera (warto tutaj zwrócić uwagę, że po trawersie nie wchodzimy do zacięcia, którym biegnie Direta).
Trzeci odcinek jest kluczowy – wyjście spod daszku przecinającą go rysą. Nie dość, że rysa ta jest rozwarta (trudne kliny), to jeszcze skośna i przewieszona. Przez długi czas miejsce to wydawało mi się niemożliwe do pokonania, jednak Koala z Flowerem wymyślili patent polegający na delikatnym klinowaniu kolana, który okazał się zbawienny. Tak czy owak, jest to niezwykle siłowy rysowy boulder, który wyceniamy na VI.4+, jeśli go robić na świeżo. Idąc w ciągu jego trudności odczuwalne są jako wyższe.
Z kluczowej rysy przez klamę z prawej dostajemy się do średniego restu pod końcowym okapem, gdzie łączymy się z Diretą VI.4+. Czeka tu na nas jeszcze bardzo precyzyjna sekwencja po małych brzytewkach i oblakach w przewieszeniu, gdzie poza parą trzeba wykazać się dobrą psychą, bo akcja rozgrywa się wyraźnie nad przelotem. Potencjalny lot jest całkiem długi i mimo, że ściana jest solidnie przewieszona, doświadczenie pokazuje, że spadając z końcówki można się nieźle poobijać… Końcowe miejsce wyceniamy na ok. VI.4/4+, lecz biorąc pod uwagę zmęczenie wcześniejszymi odcinkami, należy się liczyć z lotem właśnie tutaj. Potwierdzają to w praktyce próby Piotrka Poloczka, który w trakcie swoich prób odpadał kilka razy właśnie na samym końcu, w tym raz pechowo z łatwego już rajbunga…
Co do wyceny Rysy pięknoduchów, to wydaje mi się, że droga zasługuje spokojnie na VI.5+. Ze względu na brak odniesienia do rys o podobnych trudnościach (dotąd robiłem rysy do VI.4), bazuję tutaj głównie na opinii Piotra Poloczka i Marcina Poznańskiego, którzy w ostatnich latach poznali drogę doskonale i jednocześnie mają spore doświadczenie w temacie najtrudniejszych rys.
Piotrek Poloczek doznał kontuzji po locie na Rysie pięknoduchów, na ile ryzykowna jest to droga?
Najdłuższy lot Piotrka – ze wspomnianego rajbunga – miał prawie 10 metrów i skończył się solidnym przywaleniem w ścianę pod okapem. Koala przez miesiąc był po nim na zwolnieniu. Było jednak w tym miejscu więcej efektownych lotów (także Gosi Grabskiej i Mateusza Zwierza Jabłońskiego w trakcie prób na Direcie), które kończyły się szczęśliwie, także wydaje mi się, że wspomniany lot Koali był zwyczajnie pechowy.
Moim zdaniem droga nie jest jakoś szczególnie ryzykowna, nie opisałbym jej literką „R”, natomiast na pewno ma sporą klasę i z jakimś tam ryzykiem trzeba się liczyć. W kruksach wychodzi się wyraźnie na przeloty, niektóre z nich zakłada się w trudnych pozycjach. W dwóch miejscach – nad kluczowym okapem i na końcówce – lot potencjalnie może skończyć się kontuzją, więc prowadzący musi zachować zimną krew, a asekurujący (doświadczony!) musi być czujny.
Rejon, w którym znajduje się Rysa pięknoduchów to był do tej pory secret spotem. A zdaje się, że jest to prawdziwa perełka tradowa…
Z secret spotem to bym nie przesadzał :) W ostatnich latach pokazywałem ten rejon wielu znajomym spoza Jeleniej. Poza wspomnianymi już Koalą i Flowerem odwiedzili rejon m.in. Andrzej Makar Makarczuk, Darek Porada, Wojtek Dozent Wajda, Łukasz Muller czy Ola Kosek. Fotki z rejonu trafiały nieraz nawet na facebooka. Z drugiej strony staraliśmy się nie nagłaśniać zbytnio faktu istnienia trudnego projektu.
Czy Witosza zasługuje na miano „perełki tradowej”? Zdecydowanie więcej wspinania w rysach znajdziemy w Rudawach, Sokolikach, czy Karkonoszach. Natomiast nie ma w Polsce chyba rejonu, w którym jest tyle trudnych rys, co na Witoszy. Do tego skumulowanych na małej powierzchni. Granit jest niezłej jakości, miejsce całkiem klimatyczne, położone zaledwie kilka minut od parkingu w Staniszowie. Na tę chwilę oprócz opisywanego VI.5+, w zasięgu rzutu kamieniem mamy jeszcze trzy linie oscylujące w okolicy VI.5, jedno VI.4+, VI.3+, VI.3, VI.2+, dwie VI.2, VI.1+, dwie VI.1, VI+, VI, V+, V, IV i III. Jest zatem co robić, jest tylko jeden warunek – trzeba lubić prawdziwe rysy!
Dziękuję za wywiad i za topo rejonu :). Życzę też zakończenia innego ważnego projektu, czyli wydania planowanego na lato 2016 przewodnika po Karkonoszach, Górach Izerskich i Kotlinie Jeleniogórskiej (tam Witosze będą w pełni opisane).