26 października 2015 19:38

Jan Nowak – „śmiałość, odpowiedzialność i koleżeńskość”

„Pasja Gór” to projekt budowy pomnika ku czci tragicznie zmarłych alpinistów Klubu Wysokogórskiego Katowice. Już 28 października br. za sprawą zaangażowania bliskich, przyjaciół, znajomych i środowiska wspinaczkowego ten projekt zostanie zrealizowany, nastąpi odsłonięcie pomnika.

Gdy trwała akcja zbierania funduszy na ten szczytny cel przypominaliśmy sylwetki kolegów z KW Katowice, którzy zostali w górach na zawsze. Dzisiaj Jana Nowaka wspominają Jerzy Szadziński i Piotr Kuś. Przywołujemy także wspomnienie opublikowane przez przyjaciół z KW Katowice tuż po tragicznej śmierci Jasia w 1988 roku na Bhagirathi II (6512 m).

***

Jan Nowak, wyprawa na Lhotse, 1985 (fot. lojanci.org)

Jan Nowak, wyprawa na Lhotse, 1985 (fot. lojanci.org)

Wspomnienie o Janie Nowaku „Łysym”

Gdyby nie tragiczny wypadek na Bhagirathi to Jasiu możeby obchodził w marcu tego roku razem z Darkiem Sokołem i ze mną 40-lecie wspinania. Zaczynaliśmy przecież razem w drugiej klasie liceum w 1974 roku.

Jan Nowak w Tatrach, rok 1977 (fot. lojanci.org)

Jan Nowak w Tatrach, rok 1977 (fot. lojanci.org)

Razem wspinaliśmy się w skałach i robiliśmy pierwsze samodzielne drogi w Tatrach. Razem pracowaliśmy na wysokości, choć jego ta praca nie satysfakcjonowała. Pamiętam, jak w pewnym momencie stwierdził, że musi ponownie przerobić kurs matematyki wyższej, żeby sprawdzić czy nadal jest inżynierem czy już tylko malarzem.  Taki już był, wszystko co robił traktował bardzo poważnie i odpowiedzialnie.

Jasiu później wybrał góry wysokie i nasze drogi wspinaczkowe się trochę rozeszły. On jeździł w Pamir, Alpy, potem przyszły Himalaje. Ostatni nasz wspólny wyjazd to Yosemity w 1987 roku, gdzie Jasiu zrobił Zodiak na El Capie i Regular Route na Half Dome.  Rok później pojechał na – jak obiecywał żonie – ostatnią wyprawę. Faktycznie była ostatnią, choć nie o takie zakończenie przecież chodziło.

Po jego śmierci – kolejnej w długiej, tragicznej serii w naszym śląskim środowisku – potrzebowałem prawie dziesięciu lat żeby przeprosić się z górami i wrócić do wspinania. Szkoda, że nie mogę się dziś wybrać w góry razem z nim. Był przednim kompanem.

Jerzy Szadziński
Katowice, 13 listopada 2014

Wspomnienie o Jasiu Nowaku (po 26 latach!)

Jeszcze miesiąc przed śmiercią Jasia byliśmy razem na wyjeździe klubowym w Dolomitach. Wtedy też, mając wiele wolnego czasu po wspinaczkach na skałach Selli snuliśmy plany wyjazdu do Meksyku na wulkany tego kraju. Pamiętam, jak Jasiu przedstawiał mi plan zarobienia pieniędzy na ten atrakcyjny wtedy, ale poza moim zasięgiem finansowym cel. Pamiętam, jak żegnaliśmy się, gdy On z żoną Grażyną wyjeżdżali wcześniej z tego obozu, bo zbliżał się dzień jego wyjazdu w Himalaje, które wtedy były jego celem numer jeden. Nie przypuszczałem, że wtedy widziałem Jasia ostatni raz!

Wyjazd w Dolomity w 1988 roku - Jasiu Nowak z żoną Grażyną (fot. lojanci.org)

Wyjazd w Dolomity w 1988 roku – Jasiu Nowak z żoną Grażyną (fot. lojanci.org)

Jasiu był moim przyjacielem. Niewiele takich osób spotyka się w życiu. Był niezwykle szczerym, życzliwym i prawym człowiekiem. Sam nie miał łatwego życia, ale starał się wszelkimi sposobami ułatwiać sobie drogę w góry, na wspinaczki, które wiele znaczyły w jego życiu.

Nasze drogi życiowe skrzyżowały się w AKA przy Uniwersytecie Śląskim, a szczególnie na wspólnym wyjeździe wspinaczkowym w „prawdziwe góry Europy” – Dolomity w 1980 roku. Wspólnie zarabialiśmy pieniądze na ten wyjazd w ramach popularnego FASM-u, który dawał wtedy możliwość znalezienia funduszy na wyjazdy w góry. Jasiu „załatwił” tę pracę. Wtedy też poznałem go z innej strony – miał niesamowite zdolności organizacyjne. Ułatwiało mu to jego zorganizowanie i dążenie do celu wcześniej obranego. Wszystko miał szczegółowo zaplanowane, potrafił rozwiązywać problemy, które wydawały się nie do rozwiązania w tamtych czasach.

Muszę wspomnieć, że był jedną z pierwszych lub może pierwszą osobą w KW Katowice, która poważnie myślała o założeniu firmy ze sprzętem turystycznym i sportowym. Pamiętam, jak kopiował i studiował Dzienniki Ustaw, aby zapoznać się z ówczesnymi przepisami dotyczącymi funkcjonowania budzącego się do życia kapitalizmu w Polsce.

Jasiu miał różne, bardzo ciekawe pomysły na biznes. Kiedyś przyszedł do mnie do pracy, przyniósł słoik magnezji, położył na stole i zapytał: co można zrobić, żeby z tego proszku powstała kostka magnezji podobna do kostek kupowanych za dewizy na zachodzie? Wtedy magnezja była rarytasem używanym przez wspinaczy skałkowych. Innym razem przyszedł do mnie z gotowym planem na budowę szklarni z dokładnymi danymi, gdzie można kupić wszystkie materiały i ile i co miało kosztować. Miał nawet realny plan skąd na to wszystko wziąć pieniądze! Cała ta historia zaczęła się trzy dni wcześniej, gdy rozmawialiśmy o przyszłości (naszej), a wiedział, że moim hobby było ogrodnictwo. Taki już był Jasiu! Działał bardzo szybko.

Jak już wcześniej wspominałem jego największą pasją była jednak wspinaczka w górach i to zarówno letnia jak zimowa. Robił wiele dróg w Tatrach, które wtedy były uważane za ekstremalne. Zimą wspinał się z różnymi partnerami m.in. na Kazalnicy (pierwsze jednodniowe przejście Ścieku), Czołówce Mięgusza, czy Mnichu. Nie znam pełnego spisu jego przejść, ale tylko z tego, co pamiętam można ułożyć pokaźną listę uznawanych dzisiaj przez środowisko wspinaczkowe dróg – a było to ponad ćwierć wieku temu!

Jan Nowak podczas wyprawy na Lhotse w 1985 roku (fot. lojanci.org)

Jan Nowak podczas wyprawy na Lhotse w 1985 roku (fot. lojanci.org)

Poza Tatrami wspinał się w Alpach, Dolomitach, Kaukazie, Pamirze, Yosemitach i zaczynał poważnie myśleć o wielkich ścianach Himalajów (brał udział w wyprawach na Ganesh II i południową Lhotse). Miał do tego predyspozycje i odpowiednie przygotowanie. Niestety, spadający z góry kamień w czasie wspinaczki na ścianie Bhagirathi przerwał wszelkie jego plany przyszłościowe! Jasiu został pochowany pod ścianą Bhagirathi w Himalajach. Pozostał w swoich ukochanych górach na zawsze.

Piotr Kuś

Bhagirathi, 1988 (fot. lojanci.org)

Bhagirathi, 1988 (fot. lojanci.org)

Ostatnia wyprawa Jasia Nowaka

Przedwczesna tragiczna śmierć Jana Nowaka w ścianie himalajskiej Bhagirathi II zabrała nam znakomitego alpinistę, wiernego przyjaciela i kolegę.

31 sierpnia 1988 r. podczas wyprawy kierowanej przez Krzysztofa Wielickiego spadający kamień przerwał jego drogę i marzenie życia – zdobycie najtrudniejszej ściany himalajskiej.

Ja Nowak lat 31, mgr inż. metalurg, alpinista i himalaista, wiceprezes Klubu Wysokogórskiego w Katowicach od najmłodszych lat ukochał góry – które aż do ostatnich dni były pasją i największą miłością. Wyróżniały Go przede wszystkim doskonała technika wspinania, śmiałość, odpowiedzialność i koleżeńskość.

Jan Nowak w Mirowie, 1987 rok (fot. lojanci.org)

Jan Nowak w Mirowie, 1987 rok (fot. lojanci.org)

Duży dorobek alpinistyczny Jasia wprowadził Go na listę wspinaczy, reprezentantów kraju typowanych przez Polski Związek Alpinizmu. Wspinał się w Pamirze w Himalajach – Ganesh II oraz brał udział w najtrudniejszej wyprawie na niezdobytą dotąd himalajską ścianę Południowej Lhotse – 1985 r. kierowanej przez Janusza Majera. W 1986 r. zaliczył w Alpach Francuskich drogę Directe Americane na Zachodniej Dru.

Tak kochał góry, że w ostatnich latach był gościem w kraju i w domu. Rok temu, zimą, brał udział w centralnym wyjeździe PZA w góry Kaukazu, a latem 1987 r. wraz z kolegami z katowickiego Klubu Wysokogórskiego pokonywali najtrudniejsze technicznie ściany Yosemite – USA, m.in. pokonali drogę Zodiac na ponad 1000-metrowej ścianie El Capitan. W tym roku wraz ze swoją towarzyszką życia – żoną – Grażyną wspinał się w Dolomitach (Włochy) pokonując szereg ekstremalnych dróg wspinaczkowych.

Jan Nowak

Jan Nowak

8 sierpnia 1988 Jasiu Nowak wyjechał na swoją ostatnią wyprawę himalajską i w tych górach, które tak ukochał pozostał na zawsze…

Jasiu zadziwiał nas zawsze swoją ogromną pracowitością, poświęceniem, solidarnością, uporem w osiągnięciu celu.

Był człowiekiem posiadającym poczucie etyki i moralności. W katowickim środowisku alpinistycznym zajmował szczególną pozycję, był dla wielu autorytetem zawodowym i moralnym. Jasiu był wspaniałym człowiekiem i taki obraz o Nim pozostanie na zawsze w naszej pamięci… a miał jeszcze tyle planów – tyle koncepcji, jeszcze w październiku miał wyjechać w góry Argentyny – Andy Patagońskie na Cerro Torre i Fitz Roy…

Przyjaciele z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach

***

Zapraszamy też do zapoznania się z sylwetkami innych wspinaczy, którzy zostaną upamiętni pomnikiem w Katowicach: Henryk FurmanikAndrzej HartmanRafał ChołdaMirosław DąsalJerzy KukuczkaTomasz KowalskiArtur Hajzer.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum