16 maja 2015 19:42

Aleksandrze, przepraszam! Mechanior o półfinałach w Innsbrucku

Przed nami już tylko finały, a za nami ich uwertura, czyli pierwsza prawdziwa weryfikacja mocy w rundzie półfinałowej. Nie zaliczymy jej do udanych w polskim wykonaniu, niemniej trudno ją zaliczyć do udanych w ogóle – jakkolwiek problemy przygotowane były z artyzmem. Zawiodła pogoda, wpływając na wyniki, zwłaszcza męskie, bardzo niekorzystnie.

Cisza medialna - last minute i ... wychodzi Andrzej Mecherzyński-Wiktor kartka w zębach ;) (fot. Kuba Główka)

Cisza medialna – last minute i … wychodzi Andrzej Mecherzyński-Wiktor, kartka w zębach ;) (fot. Kuba Główka)

Cztery przystawki półfinałowe różniły sie od propozycji eliminacyjnych – czuć było, że prezentują wyższy poziom dopracowania, także w wymiarze estetycznym. Charakterystyczny był brak prostych ruchów – ciało wspinacza napinało się w momencie oderwania nóg od ziemi i pozostawało takim do końca, zazwyczaj oznaczającego prędkie odpadnięcie. U panów było szczególnie hardo – najczęściej obserwowanym zachowaniem zawodników były próby wykonania pierwszego, co najwyżej drugiego posunięcia.

Mordor zaczynał się już na jedynce, startu z kolorowych kulek nie ułatwiał fakt, że większość z nich nie była do niczego potrzebna (fot. Kuba Głowka)

Mordor zaczynał się już na jedynce, startu z kolorowych kulek nie ułatwiał fakt, że większość z nich nie była do niczego potrzebna (fot. Kuba Główka)

Mordor zaczynał się już na jedynce, startu z kolorowych kulek nie ułatwiał fakt, że większość z nich nie była do niczego potrzebna (jak dziurki na “Wariantach klasycznych” w Rzędkach). Do bonusa nie przedzierają się na przykład Rustam Gielmanow, Dima Szarafutdinow, Stefan Scarperi (ostatcznie w finale…). Uprzedźmy fakty – bonus w ósmej próbie na tym problemie był moim jedynym osiągnięciem w półfinale, co nie pozwoliło uniknąć ostatniego miejsca w stawce (przykrość). Topuje jedynie Jakob Schubert.

Drugi problem wiódł z kolei po mikro-krawądkach (fot. Kuba Główka)

Drugi problem wiódł z kolei po mikro-krawądkach (fot. Kuba Główka)

Drugi problem wiódł z kolei po mikro-krawądkach i podobnie jak pierwszy wzbudzał marzenia o lepszej pogodzie. Albowiem istotnym czynnikiem wczorajszej zabawy była, niestety, nadzwyczajna wilgotność powietrza, rzecz nierzadka w tych rejonach geograficznych. Dziwię się nieco, że chwytowi nie wzięli tej ewentualności pod uwagę; wszystkie cztery baldy męskiej rundy wymagały dobrego trzymania oblaków, struktur, tudzież bardzo małych i w dodatku z natury ślizgających się chwytów. Dwójka miała swoich bohaterów, ale tylko trzy topy (Ondra, Rubcow, Piccolruaz), trójki nie zmęczył nikt (upieram się, że wbrew decyzji sędziego powinienem mieć zaliczony bonus na tym problemie).

Adam Ondra na trójce (fot. Kuba Główka)

Adam Ondra na trójce (fot. Kuba Główka)

Jedynie czwarty problem, wesołe hopsa-hopsa po wielkich paczkach (na tyle wielkich, że okazały się odporne na warun), przepuszczał rozsądne ilości wspinaczy. Próby na tym problemie miały wielki udział w wyłonieniu grupy finalistów – Jan Hojer, Martin Stranik i Stefan Scarperi w ten właśnie sposób zajmują czwarte, piąte i szóste miejsce. Zupełna moja niemoc na ostatnim baldzie trudna jest do wytłumaczenia – akurat tutaj powinienem był lepiej ponapierać, ruchy tego rodzaju robi się na Bloco w seriach, Olo Romanowski biega po nich przed śniadaniem i w trampkach, a ja na to patrzę. Może zawiodła pamięć o silnym koledze – przepraszam, Aleksandrze!

Teorii o wielkim wpływie wilgotności na wczorajszy wieczór wspinaczkowy jestem wierny – udział czynnika pogodowego widać z samej listy finalistów. Bez topu żegna się z zawodami Glairon-Mondet, przedwczoraj najlepszy w swojej grupie eliminacyjnej. Jan Hojer wchodzi do finału szczęścia łutem, Rosjanie nawet się do niego nie zbliżają. Nogi nader często jadą na całkiem niezłych stopniach. Mój występ był najzupełniej nieudany, ale trafili mnie w piętę: nie umiem się wspinać, kiedy nie czuję, że nie trzymam chwytów. A magnezja z palców schodziła po pierwszym ruchu…

Wyniki damskiej rywalizacji mniej zaskakujące, więcej też było topów, co tłumaczę także tym, że panie wspinają się z reguły po nieco lepszych, a zatem odporniejszych na warun chwytach. Dzisiejszego wieczoru cały Innsbruck będzie kibicował swoim ulubieńcom – Annie Stohr, Jakobowi Schubertowi oraz uwielbianemu tutaj i fetowanemu przy każdej okazji Adamowi Ondrze, który chyba zasmakował w balderowych startach, zapowiadając udział w nadchodzącym cyklu pucharowym. Stawia go to w pierwszym szeregu faworytów do zwycięstwa w generalnej klasyfikacji; pierwsze przetarcie za dwa tygodnie w Kanadzie. Tymczasem – wieczorne finały, które wyłonią mistrzów Starego Świata.

Mechanior




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum