24 marca 2015 13:06

Zima w Colorado – Kacper Tekieli

Zamiast tradycyjnego wypatrywania najlepszych zimowych warunków w Tatrach, ponad połowę marca br. spędziłem wraz z serdecznym przyjacielem, Przemkiem Jurczykiem, w kilku pasmach górskich stanu Colorado.

Przemek i Kacper w Vail (fot. arch. Kacper Tekieli)

Przemek i Kacper w Vail (fot. arch. Kacper Tekieli)

***

Moje poprzednie odwiedziny tych okolic wypadały w porach jesiennych i niosły za sobą konieczność obcowania z niskimi temperaturami, charakterystycznymi dla tych, które w Tatrach przywykliśmy nazywać surową zimą. Gdy przed wyjazdem dotarły do mnie informacje o zimie stulecia na wschodnim wybrzeżu USA (m.in. o pierwszym przejściu lodospadu Niagara), to mimo planowanej działalności w środkowej części tego kraju, wór transportowy przezornie przekroczył dopuszczalny limit wagi.

Zarysowany wstępnie plan na dwa tygodnie wspinania w Colorado zakładał, oprócz pomniejszych „warsztatowych” dróg lodowych i skalnych, próby na kilku szerzej znanych klasykach. Plan udało się zrealizować w więcej niż 2/3, co w połączeniu ze świetną atmosferą wyjazdu dało mi 95% satysfakcji.

Dzień po przyjeździe do Frisco, miasteczka w sercu stanu, położonego na wysokości 2800 m, udaliśmy się do Vail, które od lat stanowi nie tylko kuźnię najmocniejszych wspinaczy zimowych zza Oceanu, ale również jest areną wielu topowych prowadzeń „na dziabach”. W latach 90. sporą część zimy spędził tu Jeff Lowe, co zaowocowało pierwszą drogą na świecie wycenioną na M8 (Octopussy – przypis. red.). Oglądając zdjęcia z tego wiekopomnego przejścia ciężko o trafną ocenę, co wtedy tak naprawdę znaczyło M8. Z jednej strony nieodłączne smyczki nadgarstkowe ułatwiające utrzymanie pozycji, z drugiej dziaby tak bardzo dalekie kształtem od dzisiejszych narzędzi do zimowej klasyki… Pewny byłem wyłącznie tego, że nie będzie to przysłowiowy spacerek.

Ku mojej radości, Stando Vrba, nieformalny kustosz Vail poinformował mnie, że panują świetne warunki do przejścia Octopussy. Rzeczywiście kluczowa kurtyna wylana znacznie bardziej niż na znanych mi zdjęciach, dawała nadzieję, że kluczowe „skurcze mięśni” wymagane do pokonania legendy, zostaną zredukowane do minimum. Tak też się stało i drogę udało się pokonać w stylu OS. Realne trudności, jakim musieliśmy stawić czoła, to M6 + WI5+.

Kacper na kluczowej kurtynie "Octopussy" (fot. Przemek Jurczyk)

Kacper na kluczowej kurtynie „Octopussy” (fot. Przemek Jurczyk)

Zachęceni dobrymi warunkami lodowymi udaliśmy się w pasmo San Juan – na południowy zachód Kolorado, by tam spróbować przejścia Birdbrain Boulvard (M6+, WI5, 350 m), kolejnej wielkiej drogi Lowe’a, którą w 1985 roku poprowadził do spółki z Mikiem Wilfordem i Charlie Fowler’em. Niestety, obfite opady śniegu, które poprzedziły nasz przyjazd, zmusiły do zmiany taktyki.

"Birdbrain Boulvard" w górach San Juan - paśmie Gór Skalistych (fot. Kacper Tekieli)

„Birdbrain Boulvard” w górach San Juan – paśmie Gór Skalistych (fot. Kacper Tekieli)

Po aktywnym dniu rozruchowym w nieodległym parku lodowym w Ouray, postanowiliśmy powspinać się w pustynnym klimacie położonego 100 mil na północ National Monument i w ten sposób zapełnić sobie czas w oczekiwaniu na „warun na „Birdbrain”. Na piachowy rozruch wybraliśmy Otto’s Route (5.9-R). Droga, której atrakcyjność kończy się w zasadzie na wyprowadzeniu zawodnika na najbardziej strzelistą turnię w okolicy, nie zasługuje na większą uwagę choćby ze względu na wykute chwyty i stopnie.

Kacper na szczycie Indipendence Monument po przejściu "Otto's Route" (fot. Przemek Jurczyk)

Kacper na szczycie Indipendence Monument po przejściu „Otto’s Route” (fot. Przemek Jurczyk)

Wspinaczka, którą zrealizowaliśmy kolejnego dnia, była dla odmiany jedną z atrakcyjniejszych, z jakimi miałem do czynienia w „czerwonej skale”. Magnum (5.11, A2, ok.230 m) na południowej ścianie Bell Tower posiada prawie wszystko – odcinki kruszyzny i litej skały, off-widthy i płytowe wspinanie, piękną klasykę i nietrudną hakówkę typu „clean”.

Kacper prowadzi kluczowy wyciąg "Magnum" na południowej ścianie Bell Tower (fot. Przemek Jurczyk)

Kacper prowadzi kluczowy wyciąg „Magnum” na południowej ścianie Bell Tower (fot. Przemek Jurczyk)

Finisz drogi również znakomicie przystaje do reszty superlatyw; kopuła szczytowa jest bowiem „pusta” i szczyt osiąga się wychodząc na niego jak ze studni, spotykając po drodze pozostałości po jakichś olbrzymich zwierzętach, pozostałości nie tylko w postaci resztek gniazd… Ostatni wyciąg przewodnik opisuje jako „wild climbing”, na co ten fragment w pełni zasługuje.

Przemek na ostatnim wyciągu "Magnum" (fot. Kacper Tekieli)

Przemek na ostatnim wyciągu „Magnum” (fot. Kacper Tekieli)

Minęły trzy dni i wreszcie nadszedł czas na zaplanowaną Birdbrain Boulvard. Dla odpoczynku, zamiast spania w aucie, wybieramy surową kwaterę. Wczesna pobudka, a dwie godziny później pierwsze kroki na podejściu, które upewniają nas, jeśli nie o korzystnych warunkach w ścianie, to przynajmniej o braku zagrożenia lawinowego. Później sześć godzin pięcia się kominem – często bez lodu, czasem zapieraczką, zawsze ze znikomą asekuracją, z której najlepszą dają cienkie haki. Komin jest na tyle wąski, że zatrzymał całe masy puchu, siedzącego czasem, tak jak my sami, tylko „na klin”. Ani przez chwilę nie przeszło nam przez myśl, że może się nie udać. Po osiągnięciu końca drogi, kilka zjazdów do słynnego Ribona (lodowa droga kilkadziesiąt metrów obok) i w jedenaście godzin dopełniamy pętli „od drzwi do drzwi”.

"Birdbrain Boulvard" od środka, prowadzi Kacper (fot. Przemek Jurczyk)

„Birdbrain Boulvard” od środka, prowadzi Kacper (fot. Przemek Jurczyk)

Końcówka drogi "Birdbrain Boulvard" (fot. Przemek Jurczyk)

Końcówka drogi „Birdbrain Boulvard” (fot. Przemek Jurczyk)

Do pełnej realizacji celów wyjazdu brakowało ściany Diamond na Longs Peak (4346 m). W tym celu wyruszyliśmy w stronę Boulder, gdzie po odwiedzinach u Ani i Ryśka, udaliśmy się do Eldorado Canyon, aby przejściem Yellow Spur (5.9+ R, ok 250 m) na Redgarden Wall rozpwspinać się na nowo w granicie.

Przemek na drodze "Yellow Spur" w Eldorado Canyon (fot. Kacper Tekieli)

Przemek na drodze „Yellow Spur” w Eldorado Canyon (fot. Kacper Tekieli)

Kacper zaczyna kluczowy wyciąg "Yellow Spur" w Eldorado Canyon (fot. Przemek Jurczyk)

Kacper zaczyna kluczowy wyciąg „Yellow Spur” w Eldorado Canyon (fot. Przemek Jurczyk)

Przejście Diamond, jednej z najsłynniejszych ścian całych Stanów, zaplanowaliśmy na jeden dzień, co było dość odważnym założeniem logistycznym. Podczas gdy w lecie podejście pod nią zajmuje około trzech godzin, w zimie należało liczyć, że zajmie około czterech.

Masyw Longs Peak ze słynną ścianą Diamond (fot. Kacper Tekieli)

Masyw Longs Peak ze słynną ścianą Diamond (fot. Kacper Tekieli)

W głównym sezonie droga pokryta jest pięknymi, klasycznymi liniami o świetnym tarciu, a w zimie prawie na każdej z nich haczy się aż miło. To właśnie gęsta sieć dróg oraz plan jednodniowego przejścia stały się przyczyną naszej „zguby”. Szło bardzo sprawnie: nocne podejście i wspinaczka północnym kominem (M4) aż do „Broadwayu”, od którego nominalnie zaczyna się Diamond. Wtedy zaczęło świtać. Mimo świetnej pogody i przejrzystości, bliskość ściany praktycznie uniemożliwiła nam – osobom nieznającym terytorium – identyfikację dróg położonych po lewej stronie wystawy.

Na pierwszym w stanowisku we właściwej części Diamond, na drodze "The Yellow Wall" (fot. Kacper Tekieli)

Na pierwszym w stanowisku we właściwej części Diamond, na drodze „The Yellow Wall” (fot. Kacper Tekieli)

Po długich oględzinach wbiliśmy się w The Yellow Wall zamiast w pobliską „D7”. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie brak haków na wyciągu za A3 (na D7 można się obejść bez nich i dlatego nie uwzględniliśmy ich w dobranym ekwipunku), co skutecznie spowolniło zdobywanie wysokości (a umożliwiły je tylko dziaby służące za „skyhooki”) . Po pokonaniu i przedłużeniu pierwszego wyciągu ze smutkiem zauważyliśmy, że nasz cel D7, do którego zmierzaliśmy trawersem, jest już oblegany. Początkowy smutek zamieniła satysfakcja z kawałka „dobrej roboty” w ścianie, a zwłaszcza w rekonesansie tej pięknej ściany.

Podziękowania: dla mojego Przyjaciela i Partnera Przemka, Żanety, Magdy i Standy, Ani i Ryśka oraz Kuby, a także dla Polar Sport i Black Diamond Polska.

Kacper Tekieli
(KW Trójmiasto, Polar Sport, wspinanie.pl)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum