11 grudnia 2014 08:48

Mistrz na stosie francuskiej inkwizycji – Mechanior o Mistrzostwach Polski w boulderingu 2014

Kolejny sezon sportowego balderingu za nami. Trzy eliminacje Pucharu Polski – zakończone finałem połączonym z mistrzostwami kraju – potwierdziły, że uzyskaliśmy długo wyczekiwaną stabilizację. W przeciwieństwie do zmagań linowych, które zanotowały chyba najsłabszy sezon od lat i upłynęły pod znakiem zapytania, czy w ogóle uda się przeprowadzić Puchar, baldering cieszy się godnym pozazdroszczenia komfortem we wszystkich wymiarach.

Otwarte eliminacje przyciągają tłumy (241 osób w Krakowie, około 400 dwa tygodnie temu na Bloco), czołówka regularnie stawia się na starcie, poziom routesettingu wzrasta z roku na rok. Są na mapie punkty niezmienne od lat (Zakopane, Kraków), zarazem coraz więcej ośrodków wyraża żywe zainteresowanie goszczeniem zawodów. Chodzą nawet pogłoski, że w przyszłym roku może odbyć się prawdziwa bitwa o jedną z edycji Pucharu – pewnie przesadzone, zarazem napawające satysfakcją. Krakowska impreza była zawsze nie tylko udanym zamknięciem, ale też ukoronowaniem sezonu. Tego samego spodziewaliśmy się w tym roku.

Publiczność (fot. Wojciech Lembryk / KFG)

Publiczność (fot. Wojciech Lembryk / KFG)

***

Tak jak poprzednio, eliminacje i półfinały gościło Centrum Wspinaczkowe Avatar, chyba jedyne obecnie miejsce w stolicy Małopolski zdolne wziąć na siebie organizację takiego przedsięwzięcia, jedyne zasobne w odpowiednie do tego ściany, jedyne też chętne. Należy to docenić tym bardziej, że śmietankę podają na Uniwersytecie Ekonomicznym, gdzie odbywa się Festiwal. Zarazem nie można powiedzieć, jakoby Avatar wykonywał czarną robotę; już same półfinały okazały się i emocjonujące i sportowo bardzo znaczące, także w kontekście końcowych wyników Mistrzostw.

  • Sprawdzony duet Wszołek – Karolak…

Ręce i wkrętarki Marcina Wszołka oraz Grzegorza Karolaka nie były tutaj bez znaczenia; znakomicie przygotowana runda półfinałowa mogłaby z powodzeniem wystarczyć za emocjonujące zakończenie zawodów i dobrze, że Avatar otrzymał ją w nagrodę za włożoną pracę. Szkoda tylko, że ściana była fatalnie przygotowana pod względem materacy – rzecz, która nie powinna mieć miejsca niezależnie od rangi zawodów.

Na początek eliminacje, przeprowadzane w formule open, a więc adresowane do „wszystkich”. Eliminacje, które nie miały problemów z wyłonieniem półfinałowych dwudziestek, co więcej – nie wymagały też straty nadmiernych ilości mocy przed kolejną rundą oraz ewentualnym finałem. Z drugiej jednak strony, eliminacje mało przyjazne dla słabszych wspinaczy, albowiem wyjściowy poziom przystawek był dosyć wysoki, zaś ich charakter czysto „sportowy”. Myśli się, że przygotowanie kilku prostszych problemów nie byłoby od rzeczy, a zarazem nie wpłynęłoby w żaden sposób na jądro sportowej rywalizacji. Zarazem przecież ładne, wspinaczkowe problemy, nie jedyny dowód wysokiej formy duetu Wszołek – Karolak.

(fot. Wojtek Lembryk / KFG)

(fot. Wojtek Lembryk / KFG)

  • Do akcji wkraczają Francuzi…

Zapowiadana od pewnego czasu wizyta gości z Francji doszła do skutku. Obecny już na ostatnim Bloco Open Manuel Cornu, finalista tamtejszej imprezy, zdołał potwierdzić niezłą formę i pewnie zdobył nominację do niedzielnego spektaklu. Występ jego przyćmiony jednak został znakomitym popisem innego Francuza, skądinąd finalisty Pucharu Świata w Laval – młody Alban Levier był jedynym, w którego zasięgu pozostawał komplet topów na półfinałowych problemach. Ostatni ruch na najtrudniejszej trójce zmógł co prawda gościa znad Sekwany, niemniej wynik „trzy w czterech” wyraźnie postawił go w roli faworyta zawodów.

Do kacji wkroczyli Francuzi, tak po prostu... (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Do akcji wkroczyli Francuzi, tak po prostu… – Alban Levier (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Drugi na półmetku Andrzej Mecherzyński-Wiktor, poza tym w finale Jędrzej Kowal (pierwszy finał Pucharu w karierze), Piotr „Skręcik” Czarnecki oraz Adrian „Tata” Chmiała. I chociaż po gościach spodziewaliśmy się wiele, zaś ostatnia wymieniona dwójka dała się już poznać jako solidni balderowi grajkowie, to przecież trudno nie mówić o zaskoczeniu. Albowiem…

  • Zaskoczenie i to spore…

Oczekiwany pojedynek „Ola” z „Mechaniorem” – odwołany, Olo Romanowski poza finałem. Ogłaszany powrót do wielkiej formy Jakuba Jodłowskiego, zwycięzcy Pucharu na Bloco dwa tygodnie temu – przedwczesny, „Jodłoś” poza finałem. Tradycyjne czwarte miejsce Jakuba Główki – nie tym razem, „Główek” poza finałem. Więc może chociaż „świeża krew” Krzysztofa Szalachy z Rzeszowa? Gdzie tam! – „Młody” poza finałem. A przy tym półfinał ani nieudziwniony, ani nie w jedno przykręcony kopyto… Po prostu – masowa niespodzianka!

Obyło się natomiast bez sobotnich niespodzianek u dziewcząt. Paulina Kalandyk, Katarzyna Smagała, Katarzyna Ekwińska, Karina Mirosław – to nazwiska stale obecne na listach finałowych. Dominację wśród Polek umacnia Sylwia Buczek, wraz z Elsą Ponzo jedyne trzy topy w półfinale, lepsza od Francuzki na próbach. Żółty trykot przed niedzielą.

Paulina Kalandyk (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Paulina Kalandyk (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Elsa Ponzo podczas rozgrzewki, jak okazało druga w całych zawodach (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

I Elsa Ponzo podczas rozgrzewki, jak się okazało druga w całych zawodach (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

  • Czas na finał… Nie bez potknięć…

Nareszcie też nadeszły te ostatnie zmagania, impreza wyczekiwana przez cały sezon. Finały, do których awans bywa lepszą nagrodą niż zwycięstwo w niejednych zmaganiach. Spektakl światła i cienia, wzmocniony gęstym tłumem niespotykanej gdzie indziej widowni. Perełka sezonu. Rarytas. Cymes. No i niestety – stało się, co się stać wcale nie musiało. Tegoroczny deser wypadł mdło: śmietana pod tort kwaskowata, ktoś wypił kieliszek wódki wzmacniający czekoladową masę, a galaretka za nic nie chciała ułożyć się równo. W dodatku zapomniano o włożeniu ciasta do lodówki, więc nieco oklapło… A bez metafor?

Słaba organizacja zaplecza dla zawodników to na KFG niedobry standard, dotychczas łagodnie traktowany w ocenach zawodów, więc jak zwykle obecny i w tym roku. Ściany „czarkowej” nająć się nie udało (koszta, negocjacje…), więc rzecz ratować musiały sławetne „huśtawki Oleksego” – na szczęście jeszcze żywa, ale już niestety historia polskiego balderingu. Materaców za mało, więc po każdej rundzie finału krótka przerwa na ułożenie ich pod nowym problemem – rzecz bez znaczenia dla „niedzielnych kibiców”, żenująca dla bardziej wytrawnego obserwatora. Rafał „Szpakowski” Nowak na zawodach obecny…, ale jako widz – dawno nie był równie potrzebny, a potrzebny jest niemal zawsze. Ściana bez podwyższenia, oświetlona słabo (top męskiej „jedynki” tonął w gęstym mroku). Na końcu zabrakło podium, ale na szczęście również publiczności, której nie zatrzymywał na dekoracji żaden następujący po niej atraktor. Kto nie zawiódł? Ci, co zwykle. Chwytowi.

  • Nie zawiedli chwytowi…

Równy rytm jakości ich pracy ani o jotę nie zmienił się przed niedzielą, a przecież czasu na skomponowanie finału symfonii wiele nie mieli – jakieś 8, może 9 nocnych godzin. Tymczasem, może z wyjątkiem ostatnich przystawek (bardzo skądinąd ładnych, tyle że bez znaczenia dla wyników – u pań było zbyt łatwo, u panów przesadnie hardawo), koncert udany i piękny. Rozbiegówki jak należy, nietrudne, ale dające do zrozumienia, kto gra czysto, a kto fałszuje (Karina Mirosław i Kasia Smagała bez topu i finalnie na końcu stawki, po drugiej stronie zawala tylko Piotrek Czarnecki i już nie zdąży odrobić straty).

Damska dwójka wyłania zwyciężczynię (Sylwia Buczek, jedyny top), trójka dosadnie pokazuje, kto się w walce liczył (topują Sylwia i Francuzka Ponzo, jako jedyne).

Typowana na mistrzynię Sylwia Buczek (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Typowana na mistrzynię Sylwia Buczek (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

U panów równiej – drugi (Andrzej Mecherzyński-Wiktor), trzeci (Adrian Chmiała) i czwarty (Piotr Czarnecki) kończą występ z dwoma topami, chociaż – paradoksalnie – z całej trójki najlepiej wspinał się czwarty finalnie „Skręcik”. Jego top na trzecim problemie (jedyny wśród Polaków) był wielkiej klasy, jako jedyny też z „naszych” miał jakiekolwiek szanse na ostatnim balderze.

Jedynie Piotrek Czarnecki topuje na problemie nr. 3 (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

Jedyny polski top na problemie nr 3 – Piotrek Czarnecki (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

  • Mistrzem Polski zostaje Mechanior, ale zawody wygrywa…

Cóż – zawody są nieubłagane i fałszywa nuta na jedynce zamknęła „Skręcikowi” drogę do Mistrzostwa Polski. Tytuł, z rąk outsidera tych zawodów, Aleksandra Romanowskiego, odbiera więc Andrzej Mecherzyński-Wiktor. Mistrzem Polski zostawał bowiem najlepszy z Polaków, tymczasem zawody wygrał…

Mechanior zostaje Mistrzem Polski...

Mechanior zostaje Mistrzem Polski… (Wojtek Lembryk / KFG)

…Alban Levier w sposób, który był dobrym testem na dystans do samych siebie dla naszych wspinaczy. Trzy pierwsze problemy Francuz przebiegł (pomimo jednej pomyłki na trójce) sprawiając wrażenie, że właśnie zaprezentował baldy sekcyjne swoim podopiecznym. Na czwórce zaś wyglądał jak trener, który wymyślił zbyt trudny problem i uparcie go próbuje, nie chcąc przyznać się do błędu. Nareszcie, zaliczywszy bonus jako jedyny i spod samego topu spadając, stwierdzić musiał: „no, dobra – za trudne!”. Słowem – „zmiażdżył”. Chapeau bas, panowie!

... ale cale zawody dla Francuza (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

…ale całe zawody dla Francuza (fot. Wojtek Lembryk / KFG)

***

Cóż powiedzieć. Sezon zakończony, Puchary rozdane (trafiły w ręce mistrzów Polski), niesmak po tegorocznym KFG jakiś pozostanie, bo też impreza nie dorosła w weekend do własnego poziomu. Mistrzyni pokazała klasę (jedyny komplet topów i w dodatku wszystkie flashem), mistrz otrzymuje tytuł raczej za umiejętność dopomożenia sportowemu szczęściu (stary wyga), niż mistrzowską formę. W całości sezon udany, nasi nareszcie zaczynają pojawiać się na zawodach międzynarodowych, ruch wokół Kadry Narodowej zdaje się ożywiony, tworzą się bardzo sensowne plany jej działania w przyszłym sezonie. „Toma” Oleksy i Marcin Wszołek regularnie kręcą światowe zawody, mając zarazem w kraju godnych siebie współpracowników. Kolejny kroczek do przodu wykonany. Pozostaje życzyć sobie, żeby następny sezon jeszcze przyspieszył, zaś zawody KFG – były znowu jego ukoronowaniem.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Podium męskie zawodów:

  1. Alban Levier (e-climbing shop)
  2. Andrzej Mecherzyński-Wiktor (ReniSport, wspinanie.pl)
  3. Adrian Chmiała (KS Korona)

Podium męskie Mistrzostw Polski 2014:

  1. Andrzej Mecherzyński-Wiktor (ReniSport, wspinanie.pl)
  2. Adrian Chmiała (KS Korona)
  3. Piotr Czarnecki (KS Korona)

Podium kobiece zawodów:

  1. Sylwia Buczek (KS Korona)
  2. Elsa Ponzo (e-climbing shop)
  3. Katarzyna Ekwińska (KW Toruń, Gatowalls, Heartbeat)

Podium kobiece Mistrzostw Polski 2014:

  1. Sylwia Buczek (KS Korona Kraków)
  2. Katarzyna Ekwińska (KW Toruń, Gatowalls, Heartbeat)
  3. Paulina Kalandyk (RKW, Salewa Mountain Shop Rzeszów, Heartbeat)



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Chwytowi na KFG [4]
    Świetna relacja jak zwykle. Krążą na mieście ploty, że chwytowych…

    12-12-2014
    Passenger