Polskie przejścia w Alpach: Matterhorn, Grandes Jorasses i Wielki Filar Narożny
Dobre warunki w końcówce sezonu letniego zaowocowały kilkoma wartymi odnotowania przejściami polskich wspinaczy w Alpach.
O przejściu Filara Croza (wariantami słoweńskimi) zespołu Paweł Kopta, Adam Pieprzycki, Tomasz Reinfuss i Robert Rokowski już pisaliśmy (patrz Filar Croza na Grandes Jorasses po polsku).
Podobny zamiar miał Adam Ryś, który jak się okazało 28 września zamiast Filaru Croza zaatakował wspólnie z austriackimi kolegami (Gerald Stranzinger i Mario Straberger) kombinację drogi polskiej i Michto:
Źle się wbijamy, a gdy się orientujemy jesteśmy już za wysoko, żeby trawersować do Croza. Kontynuujemy dalej, jak się później okazuje kombinacją dróg Polskich i drogi Michto. Wspinanie nie nastręcza nam dużo problemów, bardziej zejście. Droga jest bardzo ładna i logiczna, ma ok. 800 m przewyższenia, zajęła nam ok. 13 godzin w trójkowym zespole.
Więcej o tym przejściu przeczytacie w obszernej relacji na blogu Adama.
Natomiast w niedzielę 14 września Rafał Zając i Marcin Woźniak przeszli drogę Boivin-Vallencant TD+/ED, 1000 m (z wariantem dolnym wprost) na Wielkim Filarze Narożnym. Przejście z bazy do bazy, czyli Wrocław – Mont Blanc – Wrocław, zajęło chłopakom jedynie 5 dób! Marcin w relacji na stronach KW Poznań tak pisze o wrażeniach ze wspinaczki:
Bez wątpienia była to moja najmocniejsza droga w życiu – ukończenie jej wymagało od mnie użycia wszystkich psychicznych i fizycznych umiejętności zdobytych w trakcie 11 lat wspinania. Co więcej – dzięki super warunowi – droga nie była jedynie walką, lecz czasem mogłem napawać się najpiękniejszymi widokami najpierw włoskiej, potem francuskiej strony Mont Blanc.
Ten sam zespół 29 września uderzył na drogę Schmidów na północnej ścianie Matterhornu. To jedna z klasycznych alpejskich linii, trudności TD (1000 m, stromy lód i skalne trudności IV-V). Styl zespołu podobny – akcja Poznań – Matterhorn – Poznań zajęła 4 dni i 4 godziny. „Recenzja” klasyka wygląda następująco:
Sama droga, pomimo swojej długości, nie przedstawia wielkich trudności technicznych. Jest to jednak męczące i wymagające nieustannej uwagi popylanie na lotnej – w kruchym terenie, na kiepskiej asekuracji. Ryzykowne, wymagające zaufania do partnera i całkowitego braku wyobraźni. Choć dobry warun oraz ślady poprzedników ułatwiały nieco zadanie – stanowczo odradzam. Wbijanie się w tę drogę nie świadczy bowiem ani o dojrzałości, ani o inteligencji wspinacza.
Polecam lekturę barwnej relacji Marcina z tego przejścia, na zachętę kolejny cytat:
Z następnych piętnastu godzin niewiele pamiętam, był to chyba mój najbardziej meczący powrót z gór. Moja szanowna małżonka gdy o drugiej w nocy mnie ujrzała nad sobą, powiedziała jedynie: „Kochanie, wyglądasz chujowo”. A jest to osoba niezwykle kulturalnie dobierająca słowa i szczerze oburzająca się na każde przekleństwo z mych ust.
Mysza