18 września 2014 11:28

Droga poza strefę komfortu – Pik Kosmos 2014

Eksploracja jest drogą, która odkrywa nieznane obszary naszej ziemi i nieznane obszary w nas samych. W trakcie odległych wypraw docieramy do źródeł, gdzie wszystko się upraszcza. Wschód i zachód słońca wyznacza ramy naszej ciekawości, a cel, czyli niezdobyta góra, nadaje prosty kierunek tej drodze.

Ekipa wyprawy od lewej: R. Robak, P. Picheta, K. Kowalska, W. Anzel, J. Gałka (fot. K. Kowalska, P.Picheta)

Ekipa wyprawy od lewej: Radosław Robak, Piotr Picheta, Katarzyna Kowalska, Wojciech Anzel, Jakub Gałka (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

W wywiadzie dla Justyny Sekuły „Pogaduchy w kuchni: Kosmos 2014”, a później podczas naszych długich rozmów, Kuba na pytania o istotę podróżowania, eksploracji, wspinaczki, wypowiedział znamienne słowa:

To nie jest tylko wejście i zejście [ze szczytu], ale bardziej droga, cały proces wyprawy, od momentu wymyślenia celu, poprzez przygotowanie się, analizowanie map, oglądanie zdjęć satelitarnych. Moją motywacją jest motywacja związana z ciekawością. Co będzie za tym kamieniem, za tamtym zakrętem? Nawet, jeżeli samo wspinanie technicznie może być skomplikowane, to proces realizowania swoich potrzeb, takich bardzo organicznych, zdecydowanie upraszcza tam życie. Tak, dla mnie eksploracja to droga, którą muszę przebyć, to droga, której zwieńczeniem powinien, ale nie musi być szczyt, a gdy tego szczytu nie uda się zdobyć, wciąż pozostanę szczęśliwy, że przeszedłem tą drogę.

Pik Kosmos 2014 (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

Pik Kosmos 2014 (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

I chyba tym jest eksploracja: drogą, która odkrywa nieznane obszary na Ziemi i nieznane obszary w nas samych. W trakcie takich wypraw docieramy do źródeł, gdzie wszystko się upraszcza. Wschód i zachód słońca wyznacza ramy naszego codziennego życia, a cel, w tym wypadku wierzchołek wciąż „niezrobionej góry”, nadaje prosty kierunek tej drodze. I wiecie co najlepszego jest w takiej drodze? Jej prostota, brak układów, brak relacji opartych na korzyściach, i jej czysty, fizjologiczny poziom, który mocno redukuje oczekiwania wobec innych. Tak żyje się prościej, ale niezmienne wciąż pozostają „oczekiwania w kwestii partnerstwa i współodpowiedzialności”, które nadają wartości tej drodze.

Czy byliśmy cierpliwi? Gdyby tylko takie wyprawy eksploracyjne w najdalsze zakątki naszego świata dało podzielić się na równe proporcje, a więc równe części pomiędzy drogą, a wspinaniem, pomiędzy okresem zakładania obozów, aklimatyzacją, a właściwym zdobywaniem szczytu, to tak, bylibyśmy cierpliwi. My jednak tak bardzo pragnęliśmy zdobyć tę górę, że przez krótką chwilę przestaliśmy dostrzegać przestrzeń i drogę. A przestrzeń, która nas otaczała, była naprawdę niezwykła.

Tak bardzo chcieliśmy dotrzeć do podnóża góry, że te 11 dni marszu – tak, szliśmy aż 11 dni, zanim założyliśmy obóz na lodowcu, u stóp góry – były dla nas prawdziwą udręką. Na domiar złego (chociaż dziś tylko pozornie) trudy marszu potęgowały duża wysokość, na której musieliśmy iść z ciężkim ładunkiem, cztery rwące, zimne i niebezpieczne rzeki lodowcowe, mocny wiatr, piekielnie palące słońce, brak czystej wody pitnej, opady deszczu i śniegu, dziwne trąby pyłowe, które ścigały nas na rozlewisku rzeki spływającej z lodowców Palgova i Grigorieva, zepsute maszynki benzynowe oraz liczne ślepe zaułki, które zmuszały nas do cofania się, i ponownego rozważenia potencjalnej marszruty pod Pik Kosmos. Wszystko to było częścią drogi, ale my wówczas nie chcieliśmy tego oglądać, bo cel był  najważniejszy. A przynajmniej dla mnie.

Pik Kosmos i jego kuluar, którym się wspinaliśmy (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

Pik Kosmos i jego kuluar, którym się wspinaliśmy (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

I gdy byliśmy już gotowi działać, gdy obóz stanął u stóp kosmicznej góry, gdy już zrobiliśmy aklimatyzację i bardzo chcieliśmy zacząć się wspinać, przyszło załamanie pogody, które zmusiło nas od odwrotu z potężnego kuluaru na północnej ścianie Kosmosu. Załamanie pogody trwało sześć dni, przyniosło prawie metr świeżego śniegu i nas uziemiło. Z  lękami, narastającą frustracją, z gniewem, że czas, którego mamy tak niewiele, jeszcze szybciej kurczy się i za nic w świecie, nie chce dać nam szansy na kolejny atak na górę. Cel oddalał się, ale zrozumienie istoty tej drogi, jaką przebyliśmy, było coraz bliżej.

Wspinaczka w Księżycowym Kuluarze (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

Wspinaczka w Księżycowym Kuluarze (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

To chyba wtedy, gdy zmuszony byłem leżeć sześć dni w namiocie, zaczynałem rozumieć, że osiągnięcie celu nie zawsze jest możliwe, nie zawsze jest najważniejsze, natomiast bardzo ważna jest droga jaką przejdziemy i styl, w jakim ją pokonamy. Teraz biję się w pierś, że jedyną wartością, jaką wówczas dostrzegałem, był wierzchołek góry, a brak wejścia na niego, w moim mniemaniu całkowicie przekreślał sens wyprawy. Tymczasem, pewien nauczyciel fizyki powiadał, że: „nieważne skąd i dokąd, ważne którędy, i że prawdziwą przyjemność czerpiemy z podróżowania, z drogi, a nie samego faktu dotarcia do celu”. I chyba miał rację, ponieważ cel tak naprawdę kończy i zamyka drogę, a na takiej wyprawie droga niekiedy niesie większą wartość od samego celu.

To, co czytacie, to raptem początek tej wyprawy, małokaloryczny wstęp do większej opowieści, którą pragniemy Wam niebawem opowiedzieć i pokazać. Będąc w górach Zachodniego Kokszał Tau, idąc te 200-220 km (łączny dystans jaki prawdopodobnie przeszliśmy, chodząc tam i z powrotem ze sprzętem i żywnością), taszcząc na plecach 90 kg ładunku, przeszliśmy naprawdę długą drogę, podczas której zarejestrowaliśmy w naszych głowach wiele skrajnych emocji, a na naszym sprzęcie wiele niesamowitych miejsc i krajobrazów. I mimo że nie weszliśmy na Pik Kosmos, chcemy pokazać Wam tę drogę, bo wierzymy, że każde takie działanie inspiruje innych do dalszego działania. I jeżeli nie my, to może ktoś z was pojedzie na Pik Kosmos i zawojuje tę górę.

Próba zdobycia (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

Próba zdobycia (fot. K. Kowalska, P. Picheta / climbe.pl)

Bądźcie cierpliwi. Wysokokaloryczny artykuł już powstaje i gdy będziemy gotowi, zdamy pełną i obszerną relację z wyprawy, a tymczasem chcemy Wam pokazać małą galerię i przedstawić chronologiczny przebieg wydarzeń z tej niezwykłej przygody.

Piotr Picheta

Chronologia przebiegu wyprawy Pik Kosmos 2014

  • 27 lipiec – przylot do Biszkeku.
  • 28 lipiec – zakupy na bazarze Osz.
  • 29 – 30 lipiec – podróż w Zachodnie Kokszał Tau, podzielona na dwa etapy (ok. 500 km): Biszkek – Naryń, Naryń – Zachodnie Kokszał Tau. Wjazd do zamkniętej strefy wojskowej.
  • 31 lipiec – 10 sierpień – transporty na lodowiec Grigorieva (u stóp Piku Kosmos). Przechodzimy 35 km od miejsca, w którym zostawił nas kierowca, do podnóża Piku Kosmos (łącznie ok. 220 km, chodząc po 3 razy każdy odcinek).
  • 11 sierpień – aklimatyzacja na przełęczy Palgova i wejście na przedwierzchołek szczytu oznaczonego wysokością 5013 m n.p.m. (wys. osiągnięta: 4973 m).
  • 12 sierpień – dzień odpoczynku po dwóch tygodniach transportów. Nachodzi załamanie pogody. Sypie pierwszy śnieg.
  • 13 sierpień – dzień odpoczynku. W nocy zaplanowany atak na kuluar Piku Kosmos (wyraźnie widoczny po prawej stronie góry. Orograficznie, po lewej). Plan założenia obozu C1 na grani. Przez tel. satelitarny otrzymujemy prognozę pogody. Za dwa dni przewidywane poważne załamanie pogody.
  • 14 sierpień – atakujemy kuluar. Wychodzimy nad ranem i przez cały dzień wspinamy się śnieżno-lodowym kuluarem. Warunki są trudne, słaba asekuracja. Nocą nadchodzi o wiele za wcześnie zapowiadane załamanie pogody. W silnym wietrze, przy opadach śniegu, w lawinach pyłowych wycofujemy się na ok. 30-50 m przed końcem kuluaru (pod nawisami zamykającymi kuluar).  Całą noc  zjeżdżamy ze stanowisk z Abałakowa. 30 godzin akcji. Mamy lekkie odmrożenia. Pogoda na chwilę się poprawia.
  • 15 sierpień – koło południa wracamy do namiotów. Po południu sypie śnieg.
  • 16 sierpień – 19 sierpień – bardzo silne opady. Przez 54 godziny nieustannie sypie śnieg. Prognozy są fatalne.
  • 20 sierpień – Przestaje sypać. Planujemy ostatni atak na górę. Grzęźniemy w śniegu po pas. Po 5 godzinach torowania w głębokim śniegu docieramy na lodowiec w pobliżu przełęczy Palgova. Cały lodowiec zasypany śniegiem. Warunki są bardzo trudne i niebezpieczne. Rezygnujemy z ataku. Próbujemy wejść na sąsiedni Pik, ale warunki śnieżne i lawinowe zatrzymują nas na przedwierzchołku.
  • 21 sierpień – Mamy jeszcze dwa dni w zapasie, ale z uwagi na duże ilości śniegu rezygnujemy z dalszej działalności.
  • 22 sierpień -28 sierpień – Schodzimy z lodowca i mozolnie wracamy do wylotu doliny Kotur. Kończy nam się jedzenie. Zaczynamy głodówkę. 28 lipca nad ranem przyjeżdża nasz kierowca. Późnym wieczorem docieramy do Biszkeku.
  • 29 – 30 sierpień – jesteśmy w Biszkeku.
  • 31 sierpień – 1 wrzesień – lot do Polski z 24-godzinnym oczekiwaniem na przesiadkę w Istambule.

Słów kilka o wyprawie

Wyprawa trwała w okresie: od 27.07.2014 do 01.09.2014.

Cel wyprawy: Pik Kosmos (5940 m), zwany również Pikiem Schmidta, to drugi najwyższy po Szczycie Piku Dankova w Zachodnim Kokszał Tau. Zlokalizowany jest on w grani głównej pasma, i z uwagi na znaczne trudności w dotarciu do jego podstawy, stanowi poważny cel alpinistyczny. Trudności potęgują również: surowy klimat, brak okolicznych mieszkańców, silne zlodowacenie oraz północna wystawa ściany.

Celem wyprawy Kosmos było: pierwsze wejście na drugi pod względem wysokości szczyt (w paśmie Zachodniego Kokszał Tau) o nazwie Pik Kosmos (również zwany jako Pik Schmidta 5942 m), eksploracja i wspinaczka na dziewicze pięciotysięczniki w grani głównej Zachodniego Kokszał Tau oraz sporządzenie dokumentacji zdjęciowej i nakręcenie materiału filmowego.

Wyprawa zorganizowana została z ramienia Klubu Wysokogórskiego Kraków i przez markę odzieżową Climbe.

pik-kosmos2014-sponsorzy-partnerzy




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum