1 maja 2014 18:09

„Zakopiańczycy” okiem Janusza Kurczaba

Jerzy Porębski, autor m.in. takich dokumentów jak „Kukuczka”, „Ratunek nadchodzi z nieba”, oraz producent nakręconego na 100-lecie TOPR „Na każde wezwanie Naczelnika” obdarzył nas kolejnym obrazem pod tytułem „Zakopiańczycy”.

Zakopiańczycy, wizualizacja

Film pokazuje nadzwyczaj ciekawe środowisko zakopiańskich alpinistów od strony wypraw alpinistycznych, w których biorą udział. Ludzi, cytując słowa reżysera, których życie jest w całości związane z górami, są ratownikami, przewodnikami, instruktorami. Pracują w górach a po pracy idą w góry odpocząć.

Na początku muszę się do czegoś przyznać. Na prośbę reżysera dostarczyłem ze swojego archiwum na potrzeby filmu trochę zdjęć autorstwa jego bohaterów. I stąd moje nazwisko zostało wymienione w końcowych napisach jako osoba współpracująca. Ale mam nadzieję, że ten rodzaj współpracy nie przeszkodził mi w obiektywnym spojrzeniu na omawiany film.

Klamrą spinającą treść filmu są dwa wydarzenia dokumentujące koleżeństwo i solidarność wśród zakopiańskich wspinaczy. Zaczyna się historią z 1981 roku, kiedy po sukcesie na południowej ścianie Annapurny uczestnicy wyprawy zostali odznaczeni medalami „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe”. Ale nie wszyscy uczestnicy. Ktoś w Polskim Związku Alpinizmu, a może w trochę wyższej instytucji, wymyślił, że lekarzowi ekspedycji taki zaszczyt się nie należy…

Lech Korniszewski

Lech Korniszewski

Nic bardziej niesprawiedliwego, szczególnie w tym przypadku. Dr Lech Korniszewski, poza odpowiedzialną pracą związaną z czuwaniem nad zdrowiem alpinistów, ewidentnie przyczynił się do końcowego sukcesu wyprawy, biorąc udział w akcji, a w decydujących dniach wynosząc zaopatrzenie wysokiego obozu.

Gdy pozostali uczestnicy odebrali w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki swoje medale, ktoś rzucił myśl natychmiast podchwyconą przez pozostałych nagrodzonych. Każdy wytnie cząstkę swojego medalu, by następnie wszystkie te kawałki połączyć w medal dla pokrzywdzonego. I tak się stało – historia bez precedensu i medal jedyny w swoim rodzaju!

"Medal jakiego nie ma nikt inny na świecie"

„Medal jakiego nie ma nikt inny na świecie”

Historia zakopiańskich sukcesów w wysokich górach była bez wątpienia warta opowiedzenia, ale aż dziw bierze, że zrobił to ktoś spoza tego środowiska, urodzony w Beskidzie Śląskim a od wielu lat zamieszkały w Warszawie. A może właśnie taki człowiek, nie uwikłany w żadne lokalne gry interesów, był predestynowany do obiektywnego spojrzenia na niewielkie środowisko, niewielkiego w końcu miasta.

Ryszard Szafirski

Ryszard Szafirski

Światowe sukcesy zakopiańskich alpinistów miały miejsce w latach 70. i 80. XX wieku, czyli w okresie nazywanym Złotą Erą Polskiego Himalaizmu. Pierwsze doświadczenia wysokogórskie zakopiańscy alpiniści zdobywali w Andach i Hindukuszu. Trzeba tu wyróżnić zasługi Ryszarda Szafirskiego, który sam nie będąc z urodzenia zakopiańczykiem (pochodzi z Sosnowca), po przeprowadzeniu się pod Tatry, potrafił zdobyć zaufanie środowiska – został prezesem Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem, zorganizował i prowadził kilka klubowych wypraw w góry wysokie, a nawet przez parę lat był Naczelnikiem Grupy Tatrzańskiej GOPR.

Pasmo sukcesów zaczęło się już w Hindukuszu (1976 rok), gdzie podopieczni Szafirskiego weszli w stylu alpejskim na kilka szczytów, w tym północnym filarem na Kohe Szahaur (7116 m) oraz jako pierwsi pokonali północną ścianę Kohe Kiszmichan (6755 m). W następnych latach zakopiańczycy wypłynęli na „szerokie himalajskie wody” – zdobywając w 1979 roku trudny Ngadi Chuli (in. Peak 29, 7871 m), wytyczając nową drogę na południowej ścianie Annapurny i dokonując w sezonie 1983/84 pierwszego zimowego wejścia na Manaslu. Tym ostatnim przedsięwzięciem kierował wymieniony na początku Lech Korniszewski.

Zakopiańska wyprawa na Manaslu w bazie. Od lewej w górnym rzędzie: Zbigniew Młynarczyk, Bogusław Probulski, Marek Danielak, Maciej Berbeka, Ryszard Gajewski i Lech Korniszewski; w dolnym rzędzie: Andrzej Machnik, Włodzimierz Stoiński, Andrzej Osika i Maciej Pawlikowski (fot. Lech Korniszewski)

Zakopiańska wyprawa na Manaslu w bazie. Od lewej w górnym rzędzie: Zbigniew Młynarczyk, Bogusław Probulski, Marek Danielak, Maciej Berbeka, Ryszard Gajewski i Lech Korniszewski; w dolnym rzędzie: Andrzej Machnik, Włodzimierz Stoiński, Andrzej Osika i Maciej Pawlikowski
(fot. Lech Korniszewski)

Maciej Berbeka na szczycie Manaslu (fot. Ryszard Gajewski)

Maciej Berbeka na szczycie Manaslu (fot. Ryszard Gajewski)

Zakopiańscy wspinacze odegrali również istotną rolę w osiągnięciach centralnych wypraw Polskiego Związku Alpinizmu – przede wszystkim w zimowych sukcesach na Evereście i Cho Oyu, że wymienię tu Macieja Berbekę, Ryszarda Gajewskiego, Macieja Pawlikowskiego i Krzysztofa Żurka.

Ryszard Gajewski i Maciej Pawlikowski

Ryszard Gajewski i Maciej Pawlikowski

Film Jerzego Porębskiego opowiada o tych sukcesach, ukazując w dowcipny sposób kulisy wypraw i różne ciekawostki. Słuchając opowieści uczestników wypraw nie sposób się nudzić. Dowiadujemy się o najrozmaitszych przygodach na przejściach granicznych i na nepalskim rynku, o targach z tak zwanymi „lokalsami”, o przedziwnym placku świątecznym przygotowanym przez kolegów ze Szkocji i o wielu, wielu innych. W jednej sprawie, wydaje mi się jednak, że reżyser nieco „przedobrzył”. Alpiniści znani są z tego, że w przeważającej liczbie „nie wylewają za kołnierz”, toteż zapewne nikogo z naszego środowiska nie będzie razić ilość dykteryjek o dobroczynnym wpływie wysokoprocentowych napojów na sukces sportowy. Ale już np. dla młodzieży szkolnej tego typu instruktaż nie jest raczej wskazany. Obawiam się, że ta sprawa może zawęzić krąg odbiorców „Zakopiańczyków”.

Krzyż na grób Stanisława Jaworskiego pod Manaslu (fot. Lech Korniszewski)

Krzyż na grób Stanisława Jaworskiego pod Manaslu (fot. Lech Korniszewski)

Z tego co dotychczas napisałem, można wysnuć opinię, że jest to film wesoły. Otóż tylko częściowo. Bo mniej więcej od połowy filmu pojawiają się sytuacje dramatyczne: śmierć Stanisława Jaworskiego na wyprawie na Manaslu, czy rozpaczliwe próby uratowania Piotra Morawskiego, umierającego w głębokiej szczelinie lodowca pod Dhaulagiri.

Roman Mazik, uczestnik dramatycznej próby uratowania Piotra Morawskiego

Roman Mazik, uczestnik dramatycznej próby uratowania Piotra Morawskiego

Jacek Berbeka

Jacek Berbeka

Na sam koniec Jacek Berbeka, brat Macieja, który zginął w zejściu po zdobyciu Broad Peaka w marcu ubiegłego roku, opowiada historię zorganizowanej przez siebie wyprawy poszukiwawczej, zakończonej pochowaniem Tomasza Kowalskiego. I to stanowi tę końcową klamrę filmu, o której wspominałem na początku.

Autorem scenariusza, reżyserem i producentem tego godzinnego filmu jest Jerzy Porębski i jego firma „Artica Produktion”, a wyłącznym sponsorem firma Inter Cars.

                                                                                        Janusz Kurczab

Film jest dostępny w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum