Ruszył Puchar Polski w prowadzeniu – Tarnów 2013

Prestiżowy cykl zawodów Pucharu Polski 2013 w konkurencji prowadzenie wystartował w weekend w Tarnowie. W roli debiutanta wystąpiła imponująca, 17-metrowa ściana PWSZ.

Tarnów 2013 - wspinają się Adam Karpierz (z lewej) i Arkadiusz Millan (fot. Tomek Poznański)

Tarnów 2013 – wspinają się Adam Karpierz (z lewej) i Arkadiusz Millan (fot. Tomek Poznański)

Najlepszymi zawodnikami pierwszej edycji PP 2013 okazali się Kamil Ferenc (KS Korona Kraków, 8a.pl) oraz Nina Gmiter (KW Warszawa, wgóre.pl, fitnesspark.pl, Heartbeat). Zawodnicy musieli pokonać 22 konkurentów i 17 konkurentek.

Gospodarzem zawodów była uczelnia PWSZ, na której nie tak dawno wybudowano sporych rozmiarów ścianę. Jej parametry – wysokość około 17 metrów i kilkumetrowe przewieszenie sprawiają, że jest to jeden z lepszych tego typu obiektów w Polsce, który daje możliwość układania długich i solidnych dróg. Z tej możliwości korzystał duet kompozytorów – Marcin Wszołek i Tomek Oleksy. Chwyty dostarczyła firma Gato Walls z Torunia oraz Koncept Oleksy (podziękowania!).

Organizatorzy, w porozumieniu z Komisją Wspinaczki Sportowej PZA, postanowili przetestować eksperymentalną formułę rundy eliminacji. Przyjezdni zawodnicy mieli więc zmierzyć się z czterema drogami eliminacyjnymi. Jako że zawody zostały przeprowadzone w wariancie jednodniowym, zrezygnowano z półfinałów i w wieczornych finałach wystąpiły najlepsze ósemki wspinaczy wyłonione po eliminacjach. Ostatecznie, z powodu przedłużających się zawodów postanowiono skrócić damskie eliminacje do trzech dróg.

Trudności eliminacyjnych dróg zaczynały się od 7a, na 8a+/b (najtrudniejsza męska) kończąc. Ta właśnie propozycja, oblegana jako ostatnia, wzbudziła największe emocje wśród zawodników. Początkowy fragment drogi, wyjątkowo skąpo ubrany w duże, lecz nie najlepsze chwyty, zrzucał wszystkich bez wyjątku, tylko nielicznych dopuszczając w okolice połowy trasy.

Finał męski został zdominowany został przez reprezentantów najstarszej sekcji wspinaczkowej w Polsce – krakowskiego klubu KS Korona. Jedynym spośród ośmiu finalistów „rodzynkiem” spoza Krakowa został Szymon Łodziński (UKA Warszawa), który ukończył eliminacje na wysokiej trzeciej pozycji. Skład damskiego finału był bardziej zróżnicowany geograficznie. Co ciekawe, liderzy zawodów, podobnie jak na Pucharze Świata, zasiadali na estetycznych fotelach, z których oglądali resztę startujących.

Monika Piasecka i Piotrek Schab (fot. Tomek Poznański)

Monika Piasecka i Piotrek Schab (fot. Tomek Poznański)

***

Oto krótka relacja z tego, co wydarzyło się w finale:

Pierwszą parę startujących stworzyli Maciek Dobrzański z Korony i Gosia Szymańska z Brzeszcz, jedyna z kategorii młodzieżowców w finale (Patrycja Gawlas zakończyła zawody oczko niżej, na 9. miejscu).

Skupmy się na rywalizacji panów, która rozstrzygnęła się w trudnym miejscu w ¾ długości drogi (okolice 30. chwytu) – przejście przez formację „wklęsłej piramidy” pokonał jako pierwszy Adrian Chmiała i na dłuższą chwilę zasiadł w fotelu lidera. Trzy ruchy niżej spada Piotrek Czarnecki, który nie odnajduje odpowiedniej do wpinki pozycji. Zagadki nie rozwiązali również ani Konrad Ociepka, ani Szymon Łodziński, który dzielnie ratował honor warszawiaków w finale.

Przed Szymonem startuje natomiast Kamil Ferenc, dostarczając widzom niemałych emocji, najpierw walcząc z wpinką, schodząc w poszukiwaniu lepszej pozycji, w końcu odpadając z drogi – ale nie z dalszej rywalizacji. Jak się bowiem okazało, Kamil został przytrzymany przez asekuranta przy próbie wpięcia liny, zgłosił incydent techniczny i skorzystał z prawa do powtórzenia startu. Zanim to jednak nastąpiło, na scenę wyszedł Piotrek Schab, drugi po eliminacjach. Świetny występ Piotrka zakończył długi lot we wspomnianym miejscu – Piotrek minął wpinkę i doszedł dwa ruchy dalej – jednak nie tak daleko jak Adrian, wciąż zajmujący fotel lidera.

Jako ostatni w drogę wystartował Piotrek Bunsch. Ku uciesze widowni Piotr przebił się przez miejsce, które zrzuciło resztę, utrzymał krawądkę, z której spadł Adrian i poszedł dalej… Dwa ruchy wyżej znalazł jednak trudności i po widocznej walce musiał skapitulować. W tej chwili wiadomo, że zarówno on, jak i Adrian mają pewne miejsce na podium.

Kamil, po odczekaniu regulaminowego czasu stratuje w drogę i od początku wygląda tak, jakby nic nie mogło go zatrzymać. Dochodzi do miejsca, w którym spadł lepszy z Piotrków i wykazując większy zapas sił kompletuje ostatnie ruchy do topu, pewnie wygrywając zawody i zdobywając 100 punktów w pierwszej odsłonie Pucharu.

W finale nie zobaczyliśmy niestety żadnego z czterech młodzieżowców – najlepszy z nich, Dawid Czuba, kończy imprezę na 16. pozycji.

Bez powtórek obył się trwający równolegle damski finał. Startująca jako pierwsza Gosia Szymańska pewnie przechodzi startowe trudności i kapituluje dopiero na ruchu z chwytu oznaczonego na topo jako 29. Jak się okaże chwilę później, to samo miejsce zatrzyma Monikę Prokopiuk i Kasię Smagałę – o kolejności w „ósemce” zdecydował zatem wynik z eliminacji.

Fotel liderki przypadł na dłuższą chwilę Emilii Gruszewskiej, która może być zadowolona ze świetnego startu. „Bunia” świetnie wykorzystywała możliwości odpoczynku pozostawione przez konstruktorów, wklejając się w przewieszone zacięcie. Pewna wspinaczka zawodniczki z Gdańska kończy się pod dopiero pod dachem hali, na dwóch strukturach nieopodal kończącego drogę boulderu. Emilia spada po sięgnięciu do chwytu, który okazał się stopniem i nie dawał większych szans na postęp na drodze, jak się potem okaże jest to trzeci wynik zawodów.

O pół ruchu gorszy występ odnotowała jedyna zawodniczka Korony w finale, Aśka Niechwiedowicz. Sekwencję wymyśloną przez konstruktorów odczytały natomiast dwie dziewczyny – Karina Mirosław z lubelskiej Skarpy oraz liderka eliminacji, Nina Gmiter z warszawskiego KW. Obie spadają chwyt wyżej, dzieląc wynik w finale. Ostatecznie zwycięża więc warszawianka (lepsza po eliminacjach), wysuwając się na czoło pucharowej rywalizacji.

Pełne wyniki na stronie PZA.

Galeria zdjęć z zawodów.

***

Dwa słowa należą się wspomnianym zmianom w eliminacjach. Pierwsza runda to pewnego rodzaju eksperyment w ramach poszukiwania rozwiązań na uatrakcyjnienie zawodów w prowadzeniu. Sama idea wielu dróg – w założeniu prosta i nieskomplikowana, w praktyce dostarczyła organizatorom i zawodnikom paru komplikacji, z których na szczęście udało się wybrnąć obronną ręką. Nie udało się uniknąć przesunięć czasowych związanych z ustawianiem list startowych, za które organizatorzy posypują głowę popiołem. Trzeba powiedzieć, że startujący w większości ocenili pomysł nowych eliminacji jako ciekawy, jednak wymagający dopracowania. Minusem rozgrywania eliminacji na wielu drogach było przedłużające się oczekiwanie na start, uniemożliwiające np. zaplanowanie przerwy na obiad.

Na pytanie, czy warto rozwijać tego rodzaju formułę, czy raczej pozostać przy tradycyjnej, wykorzystywanej na seniorskich zawodach IFSC, nie ma w tej chwili jednoznacznej odpowiedzi. Pewne jest natomiast to, że dwie pozostałe tegoroczne edycje Pucharu Polski zostaną rozegrane w tradycyjnej formule.

Zawody zostały zorganizowane przez PZA przy współpracy PWSZ i klubu AZS. Partnerem zawodów były firmy Gato Walls, Oleksy Koncept oraz CenterMed.

A już za tydzień najważniejsza impreza sezonu – Mistrzostwa Polski w prowadzeniu – Avatar 2013.

Tomek Poznański




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum