29 maja 2013 13:31

Rocznica pierwszego wejścia na Mount Everest

29 maja 1953 roku na wierzchołku Mount Everestu (8848 m) stanęli Nowozelandczyk Edmund P. Hillary i Szerpa Tenzing Norgay – członkowie brytyjskiej wyprawy kierowanej przez 42-letniego pułkownika armii brytyjskiej Johna Hunta. Dobiegła w ten sposób końca licząca 22 lata epopeja brytyjskich bojów o najwyższy szczyt świata.


Historyczne zdjęcie Tenzinga na szczycie Everestu w dniu 29 maja 1953
(fot. Edmund Hillary)

***

W skład wyprawy wchodzili Anglicy: George C. Band, Thomas D. Bourdillon, Alfred Gregory, Charles R. Evans, Wilfrid F. Noyce, Michael H. Westmancott, dr Michael P. Ward (lekarz), dr Griffith S. Pugh (fizjolog), Thomas R. Stobart (operator filmowy) i mjr Charles G. Wylie (szef transportu). Ponadto do ekipy Hunt włączył jeszcze trzech alpinistów nie będących Anglikami. Byli to Nowozelandczycy Edmund Percival Hillary i Wallace George Lowe oraz zamieszkały w Dardżylingu Szerpa Tenzing Norgay.


Everest od południowego zachodu (fot. Janusz Kurczab)

Bazę aklimatyzacyjną założono 26 marca obok sławnego klasztoru w Tengboche (3800 m). W okresie aklimatyzacyjnym członkowie wyprawy dokonali m.in. pierwszych wejść na popularne dziś szczyty „trekkingowe”: Imja Tse (in. Island Peak, 6165 m) oraz Pokalde (5778 m). Ciekawostką jest, że te dwa, stosunkowo niskie szczyty, zostały zdobyte z tlenem, jako że alpiniści wprawiali się w używaniu aparatury tlenowej.


Hillary sprawdza aparat Tenzinga (fot. George Band)

W połowie kwietnia stanęła baza wyprawy (5370 m) u stóp złowrogiego lodospadu Khumbu, zwanego później po prostu Ice Fall’em. Pierwszy obóz (5900 m) wyprawa założyła jeszcze w środku zerwy lodowca, następne trzy (6100, 6450 i 6700 m) w Kotle Zachodnim (po walijsku Western Cwm). Dalej droga prowadziła zachodnią ścianą Lhotse, na której założono dalsze dwa obozy (7000 i 7300 m). 21 maja Noyce i Szerpa Annullu osiągnęli Przełęcz Południową, gdzie został założony obóz VIII (7906 m). Według stosowanej obecnie numeracji był to w rzeczywistości obóz siódmy, gdyż wówczas Anglicy numer jeden przypisywali bazie głównej wyprawy.


Tenzing i Hillary w Kotle Zachodnim (fot. George Band)

26 maja Hunt z Szerpą Da Namgyalem wynieśli na wysokość 8330 m zaopatrzenie obozu szturmowego. Tuż za nimi ruszył pierwszy atak szczytowy – Bourdillon i Evans mieli zaatakować szczyt bezpośrednio z przełęczy, używając aparatów tlenowych o zamkniętym obiegu. Aparaty jednak szwankowały i wspinacze kilkakrotnie musieli zatrzymywać się, aby je naprawić. O godz. 13 stanęli na Wierzchołku Południowym (8765 m). Bliskość głównego wierzchołka kusiła, jednak instrukcje Hunta były jasne – wobec tych okoliczności – spóźnionej pory i nie w pełni sprawnych aparatach tlenowych – nie mogli iść dalej.

28 maja z przełęczy wyruszyła druga dwójka szczytowa – Hillary i Tenzing, poprzedzani przez zespół w składzie: Gregory, Lowe i Ang Nyima, który miał założyć obóz IX. Stanął on na wysokości ok. 8500 m.


Hillary i Tenzing w okolicy obozu IX w czasie I wejścia na Everest (fot. Alfred Gregory)

29 maja o godz. 6.30 wyszli z niego Hillary i Tenzing. Na początku prowadził Tenzing, potem aż do Wierzchołka Południowego pierwszy szedł Hillary. Tu chwilę odpoczęli i wymienili butle tlenowe. W odróżnieniu od Bourdillona i Evansa, używali aparatów o otwartym obiegu. Zaczęli teraz stosować sztywną asekurację.

Dalej prowadził Hillary i wkrótce musiał pokonać najpoważniejszą przeszkodę – skalny uskok, nazwany później Hillary StepStopniem Hillary’ego. Po minięciu szeregu garbów śnieżnych, z których każdy wydawał się wierzchołkiem, stanęli w miejscu, z którego grań opadała ostro, a w dole było widać Przełęcz Północną i lodowiec Rongbuk. Była godzina 11.30. Stali na najwyższym punkcie naszego globu!


Stopień Hillary’ego dzisiaj (fot.claytor.com)

Zwycięska wyprawa Hunta stała się na wiele lat przykładem znakomitej organizacji, dbałości o jakość sprzętu, właściwego planowania i kierowania akcją, wreszcie konsekwentnego wykorzystywania dobrodziejstw aparatury tlenowej. Ale przy tym wszystkim ostatnie słowo należało do ludzi. Alpiniści wykazali wysokie kwalifikacje, znakomite przygotowanie i zdyscyplinowanie. Świetnie pracowali tragarze wysokościowi. Hillary i Tenzing byli tymi, którzy stanęli na szczycie, ale nigdy dotąd nie było bliższe prawdy stwierdzenie, że wieńczyli oni tylko trud całej drużyny. I nie tylko.

W tej piramidzie, która wyniosła Hillary’ego i Tenzinga na szczyt świata, widzimy pokaźne cegiełki poprzednich pionierów. Wymieńmy tu Mallory’ego i jego upartą walkę w latach 20. XX wieku, Fincha – żarliwego propagatora użycia tlenu, tych, którzy weszli najwyżej bez tlenu – Nortona, Wyn Harrisa, Wagera i Smythe’a, wreszcie Shiptona – właściwego odkrywcę drogi z lodowca Khumbu.


Mallory i Irvine przed wyruszeniem do ostatniego szturmu w 1924 roku
(fot. summitpost.org)

Zdobycie najwyższego szczytu świata pobudziło ogromny rozwój himalaizmu. Jak pisał John Hunt w swojej książce o zdobywczej wyprawie („Zdobycie Mount Everestu”. Wyd.”Iskry” Warszawa 1956):

Atrakcyjność Everestu zaczynała już więzić zbyt wielkie zasoby, potrzebne dla rozwijania eksploracji górskiej. Teraz, gdy jego wierzchołek został osiągnięty, można zapewne wesprzeć praktycznie znaczniejszą liczbę przedsiębiorczych eksploratorów i umożliwić im szeroką działalność w Himalajach i gdzie indziej, w poszukiwaniu nowych wejść
i innych odkryć.

***

Dziś wszyscy uczestnicy zwycięskiej wyprawy już nie żyją, zapewne żaden z nich w 1953 roku nie był w stanie przewidzieć, jak potoczą się losy pokonanego giganta. Kto wtedy mógł przewidzieć, że góra będzie oblegana corocznie przez setki ludzi, że po ponad pół wieku będzie liczyła kilka tysięcy wejść, że wejdą na nią 80-letni starzec i 13-letni chłopiec, człowiek bez nóg i niewidomy?

Czy można dziś mówić o wspinaczce na najwyższy szczyt świata, gdy od bazy do wierzchołka jest on obwieszony linami poręczowymi i drabinami? Są ludzie, którzy na Evereście zarabiają setki tysięcy dolarów. Jest on również kopalnią pieniędzy dla Szerpów. Prawdziwy himalaista czuje się dziś obco w tym targowisku nie zawsze zdrowych ambicji.

Janusz Kurczab




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum