3 marca 2013 17:14

Alpinizm okiem feministy – recenzja książki Na szczycie. Kobiety na górze Reinholda Messnera

Feminizm w wymiarze postulatywnym jest jedynie polityczną poprawnością, lub odwrotnie: polityczna poprawność zakłada postulowanie feminizmu. Teza ta dojrzewa w jukstapozycji wobec emancypacji kobiet, która dokonuje się we wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności, także rekreacyjno – wyczynowej. Reinhold Messner w książce Na szczycie. Kobiety na górze ukazuje realizację idei feminizmu i emancypacji.

Pierwsze osiągnięcia alpinistyczne miały miejsce pod faktycznymi, wręcz usilnymi, auspicjami mężczyzn i służyły w gruncie rzeczy afirmowaniu męskiej mocy – poprzez wspomaganie kobiet w wędrówkach górskich i wspinaczce mężczyźni dowodzili własnej wyższości. Świadczył o tym ich lekceważący, patriarchalny stosunek do towarzyszek. Co więcej, same kobiety podtrzymywały ten stan rzeczy, manifestując swą zależność od męskiej pomocy i nadzoru.

Były jednak panie, które działały w górach nie tyle w opozycji do mężczyzn, co zupełnie niezależnie – ich aktywność nie definiowała się poprzez negację męskiego pierwiastka. Te właśnie kobiety inicjują „damski” rozdział historii alpinizmu.

Gdy okazało się, że kobiety w dziedzinie wymagającej siły fizycznej, odwagi, racjonalnego myślenia, zdolności przywódczych i sprawnej logistyki mogą dorównać, a nawet przewyższyć mężczyzn, ci skłaniali się ku lekceważeniu podszytym strachem i niepewnością o własną pozycję albo ku autentycznemu uznaniu i poszanowaniu wobec osiągnięć koleżanek.

Messner zdecydowanie opowiada się za drugą z tych postaw, podkreślając obiektywną, czyli wyrastającą ponad podział płci wartość dokonań alpinistek. Z szacunkiem wyraża się on zarówno o himalaistkach, jak i wspinaczkach sportowych, przede wszystkim o Catherine Desnivelle i Lynn Hill, które sportowym poziomem najpierw dorównały, a następnie przewyższyły swoich kolegów.

Książka podzielona jest na 28 rozdziałów (oraz słowo wstępne i bibliografię), w których Messner syntezuje ujęcie diachroniczne i synchroniczne, by możliwe najpełniej przybliżyć kobiece osiągnięcia w górach wysokich i we wspinaczce sportowej, przy czym nieco więcej uwagi – jako himalaista – poświęca zdobywaniu przez kobiety górskich szczytów niż podnoszeniu sportowego poziomu wspinania.

Na ile to możliwe, autor powołuje się na doświadczenia osobiste i bezpośrednie wrażenia, wyniesione ze spotkań z alpinistkami. Stara się zrozumieć motywy ich działania, cele, aspiracje, zapatrywania światopoglądowe. Nie stroni od zagadnień kontrowersyjnych, dużo uwagi poświęcając osobie Oh Eun-Sun, pierwszej zdobywczyni wszystkich ośmiotysięczników, której zarzucano poniechanie stylu alpejskiego, oportunizm i jednoznaczne nastawienie na wynik. Pojawienia się na arenie himalaizmu wspomnianej Koreanki obok Edurne Pasaban i Gerlinde Kaltenbrunner nie ocenia Messner jako zażartej rywalizacji, skupiając się na odmiennych motywach i sposobach działania każdej z pań. O postaciach historycznych, przede wszystkim o Wandzie Rutkiewicz, autor wypowiada się z szacunkiem i sentymentem.

Naddanym walorem znaczeniowym dzieła jest dedykacja dla Nives Meroi, himalaistki, która podjęła decyzję, by w okresie swych spektakularnych osiągnięć zrezygnować z dalszych wypraw. Wpływ na to miały wypadki, w których zginęły towarzyszące jej osoby, a ona sama otarła się o śmierć, a także choroba męża, Romano Beneta.

W przypadku tej pary dokonało się interesujące odwrócenie stereotypowych ról: to Nives, na dzień przed atakiem szczytowym na Kangchendzongę, mając duże szanse na powodzenie, zdecydowała się na odwrót i pomoc choremu mężowi w bezpiecznym zejściu do obozu bazowego. Stała się więc opiekunką mężczyzny, pozostając w zgodzie z wartościami rodzinnymi, które okazały się dla niej prymarne względem osobistego sukcesu.

Messner kilkakrotnie podkreśla swój szacunek i podziw dla kobiety, która swoją postawą, a nie deklaracjami, wykazała jałowość dyskusji nad wyższością jednej płci nad drugą. Istotne jest dla niego także to, że Meroi pozostaje w zgodzie ze sobą, nie ulegając presji sukcesu za wszelką cenę, lecz spokojnie percypując metafizyczne doświadczenia z gór najwyższych.

Mimo znacznych wartości poznawczych, książkę Messnera czyta się ciężko. Balansując między ujęciem diachronicznym a synchronicznym autor z założeniu dążył do pełnego naświetlenia zjawiska, ale niespodziewanie ociera się o chaos. Tłumaczy go fakt, iż trudno byłoby znaleźć alternatywę dla takiego ujęcia tematu: byłaby nią albo enumeracja dat i miejsc, albo pozbawiona szerszego kontekstu charakterystyka postaci.

Wyrazistą cechą stylu Messnera jest egzaltacja, nie pozostawiająca czytelnikowi miejsca na własny stosunek emocjonalny, chyba poza negacją. Najeżona zdaniami pytającymi i wykrzyknikowymi proza intryguje, ale na dłuższą metę męczy odbiorcę, który nieustannie bombardowany jest ładunkiem emocji i wrażeń. Z drugiej strony, styl ten świadczy o ogromnym zaangażowaniu Messnera w temat, którego się podjął, co osobiście uważam za wielką, choć trudną wartość tej książki.

Niestety odbioru dzieła nie ułatwia tłumaczenie pióra Małgorzaty Kiełkowskiej, które poprzez rażące zestawienie wysublimowanego słownictwa z lapsusami językowymi i stylistycznymi wprowadza dysonans i potęguje wrażenie chaosu w opisie.

Podsumowując: książka jest bardzo wartościowa jako wkład w historię kobiecego alpinizmu i wspinaczki sportowej, tym bardziej, że pisana przez mężczyznę, którego największe osiągnięcia przypadają na okres wyraźnej hegemonii mężczyzn w świecie alpinizmu. Jest też ciekawym portretem autora, który jawi się jako osoba otwarta światopoglądowo, życzliwa, sympatyczna i skromna, tym samym burząc rozpowszechnione mniemanie o cechującej go bufonadzie i egotyzmie.

Polecam książkę wszystkim zainteresowanym historią alpinizmu, także tym, dla których kobiety nadal pozostają „słabą płcią”.

Książka jest dostępna w księgarni wspinanie.pl.

Ilona „Księżniczka” Łęcka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Stylistyczny gniot [23]
    "Teza ta dojrzewa w jukstapozycji wobec emancypacji kobiet, która dokonuje…

    4-03-2013
    astrodog