28 stycznia 2011 09:02

Kontuzje – rozmowa z Olą Taistrą

W ramach cyklu ABC pierwszej pomocy przy kontuzjach, o poważnych wspinaczkowych dolegliwościach, jak je leczyć, ale przede wszystkim, jak ich unikać rozmawiamy z Olą Taistrą.


Ola Taistra (fot. Wojciech Kozakiewicz/vacaspurpuras.com)

***

Xenia Oczko: Od ilu lat się wspinasz?

Ola Taistra: Generalnie wspinam się od 11 lat, lecz dopiero od kilku lat trenuję „z głową”.

Patrząc na twoje palce (bez urazy), nie wygląda to najlepiej. Stawom niewiele już brakuje do rozmiarów piłeczki pingpongowej. Czy ten stan zawdzięczasz w szczególności którejś z pochylcowych dróg? Czy może jest to kwestia przeciążeń treningowych?

Tak, faktycznie, może nie wyglądać to zachęcająco i często nawet żartuję, że jeśli kiedykolwiek będę miała ochotę na wciśnięcie krążka na mój palec, to i tak nie ma to sensu, bo nic chyba nie da się wcisnąć :) Musiałaby to być nakrętka od śruby 24 :)

Wygląd moich palców zawdzięczam wszystkiemu po trochu: wspinaniu się po trudnych drogach (niekoniecznie pochylcowych), przeciążeniami treningowymi, jak również najprostszemu zmęczeniu materiału.

Po tylu latach treningu (jak również aktywnego wspinania w skałach) z obciążeniami przekraczającymi granice normy, faktycznie mój aparat więzadłowo-stawowy pozostawia wiele do życzenia. Mam zwyrodnienia stawów, a więzadła palców ponaciągane tak, że nie trzymają ścięgien, tak jak powinny. Do tego dochodzą blizny po naciągnięciach lub naderwaniach ścięgien zginaczy – tu mamy zmęczenie materiału, które jest wynikiem przeciążeń treningowych sumujących się przez wszystkie te lata aktywnego wspinania i ładowania.

Efekt „piłeczka pingpongowa", zamiast pierścionka ;-), którą w skrócie można określić jako zmiana  zwyrodnieniowa  z możliwością zaistnienia płynu śródstawowego i nieprawidłowym rozrostem chrząstki stawowej. Mam nadzieję, że do stanu posiadania stawu rzekomego mam jeszcze daleko… choć mój rehabilitant ostatnio przedstawił mi wizję „przykurczu Dupuytrena”, która mogłaby być w moim przypadku następstwem stawu rzekomego.


Ola prezentuje swoje palce (fot. Szymon Dziukiewicz)

Brzmi to strasznie. Skoro jeszcze twoje palce to wytrzymują, to chyba dzięki ich naturalnej sile zapisanej w genach. Myślisz, że możesz powiedzieć o sobie, że twoim atutem we wspinaniu są silne palce?

Faktycznie, nigdy nie miałam większego problemu z palczastymi drogami. Już od samego początku fascynowała mnie we wspinaniu możliwość utrzymania mikro chwytu. Tym samym na mojej ściance domowej nie było ani jednej klamy, a chwyty stanowiły stopnie. Nie uważam więc, że jest to jedynie zasługa genetyczna. Nawet jeśli mam genetycznie silne paluchy, musiałam dodatkowo je wzmacniać pod konkretne cele.

Kiedy dopadła cię pierwsza poważna, albo jakaś wyjątkowo drastyczna kontuzja palców?

W trzecim sezonie swojego wspinania, tuż po poprowadzeniu Krucjaty Trzeźwości, postanowiłam spróbować swoich sił na czymś trudniejszym. Przez zupełny przypadek zjechała mi noga ze stopnia, a palce zostały w chwycie. Było to typowe naciągnięcie ścięgna zginacza palców.

Ile razy w twojej karierze wspinaczkowej ogólnie kontuzje spowodowały, że musiałaś odłożyć w czasie swoje plany wspinaczkowe?

Nigdy. Ambicja nigdy nie pozwalała mi na „odpuszczenie”, ale jak wyjaśniam wyżej – gwałtownie, bardzo rozsądnie zmieniałam cel i starałam się realizować na innej płaszczyźnie wspinania.

Jako doświadczona w bojach zawodniczka przyznajesz, że w przeszłości popełniłaś kilka błędów, które przyczyniły się do pogorszenia stanu twoich stawów. Oceniając z perspektywy czasu, czy jest coś, czego nie zaserwowałabyś swoim rękom?

Myślę, że większość z nas uczy się na błędach.

Z perspektywy czasu na pewno zrezygnowałabym lub nie wspinałabym się na kompletnym wycieńczeniu (jak to często miało miejsce). Po części odrzuciłabym wspinanie się w nieodpowiednich warunkach, które potencjalnie narażały mnie na kontuzje przez nadmierne przykładanie siły. Było to często spowodowane silną motywacją, która eliminowała nawet największy ból. Kolejną sprawą, którą teraz zmieniam to wstawianie się w bardzo trudne drogi bez wcześniejszego rozwspinania i konkretnego, specjalistycznego przygotowania w rejonach o specyficznym charakterze, jak np. Frankenjura, Grotti czy Montsant.

Czy konsultujesz i diagnozujesz swoje kontuzje u specjalisty z zakresu ortopedii lub chirurgii ręki?

Tak. Moim zaufanym rehabilitantem jest Rafał Śledzikowski. To on od jakiegoś czasu namawia mnie na rehabilitowanie chorego fakera (zmiana zwyrodnieniowa w stawie fakera lewej ręki, z możliwością zaistnienia płynu śródstawowego i nieprawidłowym rozrostem chrząstki stawowej. Kolejną osobą, której rad słucham, jest Kuba Bielawski – rehabilitant z Katowic.


I jeszcze jedno ujęcie palców Oli (fot. Szymon Dziukiewicz)

Z autopsji wynika, że niestety większość lekarzy wykazuje się wyjątkowo małym zrozumieniem tematu, ich zalecenia brzmią prawie zawsze identycznie: „zapomnieć o wspinaniu, usztywnienie i  rehabilitacja”. A jaka jest reakcja twoich zaufanych rehabilitantów, gdy mówisz, że „półroczna rehabilitacja” nie wchodzi w grę?

Nie usłyszałam jeszcze nigdy od obu wyżej wymienionych osób, abym musiała przerwać wspinanie. Oboje się wspinają, więc ich podejście do kwesti „półrocznej rehabilitacji ” jest zdecydowanie inne. Choć w przypadku, gdyby rzeczywiście stan zdrowotny mojego „fakera” był tragiczny i stwierdziliby, że natychmiast mam rozpocząć leczenie, to na pewno bym się temu poddała.

Wracając do praktyki. Boli cię palec. Jaka jest twoja metoda na uzdrowienie?

Moja metoda na ból- zredukować masę ciała, nie przerywać wspinania, lecz KONIECZNIE zmienić rodzaj obciążeń/charakter wspinu.

Jeśli sprawa jest bardzo poważna, chwytam za telefon i dzwonię do Rafała lub Kuby.
W drodze do gabinetu zahaczam o aptekę i zakupuję niezbędne pomoce medyczne :-), m.in. wypróbowany Reparil-żel, lód w sprayu i L-Karnitynę.

Czy w jakiś szczególny sposób dbasz o swoje palce, zwłaszcza w konfrontacji z palczastą drogą. Co ogólnie robisz, żeby zniwelować dyskomfort wynikający z różnych wspinaczkowych kontuzji?

Większość moich ulubionych rejonów oferuje drogi po bardzo małych chwytach. Tym samym bardzo mile widziana jest niska waga i wcześniejsze dobre przygotowanie paluchów do tego rodzaju obciążeń.

W skałach dbam przede wszystkim o to, aby moje palce były dobrze rozgrzane tuż przed wstawką w palczastą drogę. Po rozgrzewce, jak i po całym dniu wspinania rozciągam palce ze szczególną uwagą na „mojego grubaśnego fakera „.

Kiedy wspinam się w ciepłym klimacie, po wspinaniu schładzam stawy wodą lub lodem w sprayu, a w resty masuję.

Na koniec twoja rada, co zrobić, żeby mieć tzw. szpona? Myślisz, że jest to w ogóle możliwe bez kontuzji?

Oczywiście, że jest możliwe mieć silne palce bez kontuzji. Jeżeli zawodnik będzie prowadzony od samego początku bardzo metodycznie lub sam będzie w stanie wyczuć, kiedy zbliża się do granicy swoich możliwości i nie przekroczy jej, może spodziewać się genialnego efektu w postaci „szpona”. Wystarczy dobrze dobierać cele w określonym momencie swojej kariery i powolutku przyzwyczajać palce do nienaturalnej pracy palców, jaką jest zadawanie  z wypustek na skale lub ścianie.

***

Xenia Oczko




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    L-karnityna [8]
    Jak działa L-karnityna w kontuzjach ręki?

    30-01-2011
    git