24 stycznia 2006 08:01

Wspinanie w Tatrach – podsumowanie do 17 I 2006

Morskie Oko czyli „Moko”

Zespołowo

W przeciwieństwie do zeszłorocznego sezonu, kiedy to najlepsze wspinaczkowe warunki panowały jeszcze przed rozpoczęciem się kalendarzowej zimy, w tym roku pierwsze tygodnie grudnia były co najmniej kiepskie. Jedynym ciekawszym przejściem z tego okresu są Warianty słoweńskie, czyli wspinaczka zespołu Marko Prezelj, Maciej Ciesielski, Jakub Radziejowski na Wielkiej Mnichowej Babie (szczegóły tego przejścia tutaj).


Maciek Ciesielski podczas przejścia kombinacji klasycznej na Zerwie (fot. Jakub Radziejowski)

W okresie między świątecznym nastąpiły duże opady śniegu. Działalność skupiła się głównie na krótkich, lodowych drogach w Dolinie Białej Wody. Zaprocentowało to dobrymi przejściami w pierwszych tygodniach stycznia. Mam tu na myśli kilkanaście powtórzeń Oczu pełnych lodu WI5 (pamiętajmy jednak, że droga ta przedstawia takie trudności jedynie wtedy, gdy pionową kolumnę lodu pokonujemy bez korzystania ze skały na lewo), a także 2. polskie powtórzenie Utok na špicu hitparády M7+ dokonane przez Przemka Cholewę i Przemka Wójcika.

Tuż przed Sylwestrem w bardzo złych warunkach, drogę Szare zacięcie na Czołówce MSW pokonał zespół Adam Pierzycki, Robert Rokowski i Marcin Szczotka. Zdaniem Marcina w lepszych warunkach droga może „paść” zimą klasycznie. Tak samo uważa Krzysiek Sadlej, który wraz z Pawłem Józefowiczem przeszedł tą drogę 8 I w stylu A0.

Generalnie, co bardzo cieszy, w dziedzinie odhaczeń dzieje się dużo. Chęć poprawiania stylu, a nie tylko czasu, zagościła już chyba u nas na dobre.

Pozostając przy Czołówce MSW: drogę Psia Krewka, w stylu 1xAF, przeszedł zespół Piotrek Sztaba, Marcin Księżak i Paweł Kopta. Ten ostatni, pytany o trudności drogi, porównałby je do zakrzówkowego 7.


Tomek Olszewski na pierwszym wyciągu Sprężyny (fot. Hubert Morawski)

Natomiast na Kotle Kazalnicy działali Hubert Morawski z Tomkiem Olszewskim przechodząc 3. pierwsze wyciągi Sprężyny. Ten pokonany klasycznie fragment wycenili na słabe 7. Teraz do uklasycznienia pozostaje najtrudniejszy chyba zimą fragment – górne zacięcie.


Jakub Radziejowski podczas przejścia kombinacji klasycznej na Zerwie (fot. Maciej Ciesielski)

Również na ścianie Kazalnicy starano się wspinać klasycznie. Za sprawą Jakuba Radziejowskiego i niżej podpisanego, 17 I powstała tam nowa kombinacja klasyczna (w rozumieniu klasyki zimowej) Warianty zimowe. Początek drogi to Direttissima, którą klasycznie podeszliśmy pod okap „Motyl”, gdzie skręciliśmy w „Ściankę problemową” na drodze Łapiński-Paszucha. Do „Nyży ze świeczką” wpinaliśmy się ok. 9-10h (trudności ok. 7+, OS, ale duże nagromadzenie, asekuracja miejscami W/R); następne 3 wyciągi z „Nyży” przez „Górny Komin” i wyjście ze ściany zajęły nam kolejne 10h…; niestety azerując (kiepskie warunki – zwłaszcza „Górny Komin”, noc i potworne zmęczenie spowodowane przejściem klasycznym ściany). Od siebie mogę dodać, iż jak dotąd, jeszcze żadna wspinaczka w Tatrach nie kosztowała mnie tyle wysiłku.


Maciek Ciesielski podczas przejścia kombinacji klasycznej na Zerwie (fot. Jakub Radziejowski)

17 I, na naszej najbardziej honornej ścianie wspinał się również zespół Jasiek Kuczera Marcin Księżak, który w czasie 19-20h przeszedł chyba najładniejszą tamtejszą linię, a mianowicie Filar z Ostrogą.


Jasiek Kuczera podczas przejścia
Filara z Ostrogą na Zerwie (fot. Jakub Radziejowski)

Samotnie

W wspinacze solowej najskuteczniej realizował się, najaktywniejszy „zimowiec” minionego okresu Marcin Księżak. Przeszedł on drogę Stanisławskiego na Mnichu otwierając w dolnej części nowy, dwuwyciągowy wariant.

Na Dalekim Zachodzie 

Na „Śpiącym Rycerzu” frekwencja jest dość duża; na pewno w tym sezonie były już trzy przejścia Direttissimy (6+). Wszystkich dokonano przed 15 XII. Zacięcie Kozy (6-) przeszedł zespół Jasiek Kuczera i Tomek Polok. Natomiast 17 I zespół Przemek Cholewa, Michał Król i Marek Żołądek przeszli Ostatnie tango. Zaproponowali oni powrót do pierwotnych trudności – maksymalnie 6+.


Michał Król na kluczowym wyciągu z
Ostatniego Tanga 6+ (fot. Marek Żołądek)

Sytuacja ta świadczy dobitnie o tym, jak trudne jest obiektywne wycenienie drogi. Proponuję wiec podchodzić do nich z pewnym dystansem. To jak odczujemy daną trudność wyciągu, może zależeć zarówno od warunków, jak i od predyspozycji jakimi w danym dniu dysponujemy.

Bardzo dużo działo się na „Magicznie Ważnej Turni”, a zwłaszcza w jej lewej części. Najpierw w pierwszych dniach lepszej pogody, przy ciągle złych warunkach w ścianie (dużo śniegu) zespół Łukasz Depta i Andrzej Głuszek w 10h, OS, pokonali czysto klasycznie Prawe Warianty (trudności 5 – raczej z tych wymagających). Natomiast zespół Artur Paszczak, Maciek Ciesielski pokonał Lewego Mroza. W górnej części ściany wspinali się wariantem prostującym (Skierski-Bender). Było to 2. przejście tego wariantu, pierwsze klasyczne – trudności około 6+/7-. Styl OS, 7,5h.

Równo tydzień później 14 I linię Lewy Mróz – oryginalnie przeszedł zespół Piotr Soczyński Dawid Stabrawa. Czas ich przejścia to 7,5h, a styl także OS. Co ciekawe, autorzy tego przejścia sugerują, iż napotkane przez nich trudność nie przekraczają 6. Tego samego dnia pierwszego samotnego przejścia doczekał się Komin Malczyka 6+. W 9h drogę (1. wyciąg RP) pokonał Robert Burak.

Kolejny dzień to kolejna wspinaczka w tej okolicy, w której zespół Jarek Mazur i Jakub Radziejowki w 7h (OS) pokonuje Lewego Mroza wariantami prostującymi Skierski-Bender potwierdzając wycenę 6+/7-.

Ważne!!!

Tak, jak coraz modniejsza staje się wspinaczka lodowa, tak też coraz więcej ludzi zaczyna próbować swych sił w drytoolingu. Niestety, coraz częściej zdarza się, iż ludzie wspinają z „przyrządami” na letnich drogach, w rejonach, gdzie taka działalność została przez większość naszego środowiska potępiona (Jura, Sokoliki). Apelujemy więc: opamiętajmy się i nie niszczmy naszych skał, których i tak nie mamy za wiele [patrz również tekst P. Rostka].

Uwaga dotycząca wycen

Jak można zauważyć wyceny podawałem w cyfrach arabskich, ale bez oznaczenia M. Postaram się to szybko wyjaśnić. Jest to wynik dyskusji jakie przeprowadzaliśmy (Kuba Radziejowski i ja) zarówno z Marko Prezeljem, jak i z Polakami, którzy wspinali się w Szkocji. Przekonali nas oni, że skala M powinna pozostać do opisywania dróg wyłącznie ubezpieczonych spitami – tam, gdzie obciążenie psychiczne jest ograniczone do minimum.

Natomiast drogi z własną asekuracją, powinny być wyceniane w skali szkockiej. Tutaj powstał problem, gdyż skala szkocka częściowo pokrywa się w sposobie zapisu ze skalą UIAA, stosowana latem u nas jako skala tatrzańska . Żeby uniknąć pomyłek, chcielibyśmy zaproponować wycenianie zimowych problemów w górach cyframi arabskimi, właśnie bez litery M. Dodatkowo do opisu asekuracji proponujemy zastosowanie następującego rozróżnienia (używanego już wcześniej sporadycznie przez Zakopiańczyków): W – asekuracja wymagająca, R – ryzykowna, X – śmiertelna.

Sposób ten jest naszym zdaniem prostszy i bardziej zrozumiały niż system zaproponowany przez Roberta Jaspera. W ten sposób unikniemy nieporozumień, zwłaszcza, iż na świecie przyjęło się, że M7 na spitach odpowiada mniej więcej (jeśli chodzi o trudności) szkockiej VIII w górach.

Maciek Ciesielski

www.hannah.pl , www.montano.pl , www.roberts.pl
Sprawozdania z zimowej działalności powstają przy pomocy firm Vasque i Polarsport

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Zima w Tatrach [14]
    Bardzo mi się podoba określenie wspinania na dalekim zachodzie. Brawo…

    26-01-2006
    andrzej