19 lipca 1999 08:01

Historia o sztormowej krainie – Colorado

Ponoć jak głoszą foldery 320 dni słońca w roku – a i owszem – z tym, że przeplatanych trzema burzami dziennie, a czasem i jakieś tornado się zapląta. No cóż, dla Angoli wspinanie jest tylko w Gritstone, a reszta to jakieś takie wypierdki. Jednak to tutaj właśnie mają swoją słoneczną krainę ludzie Nowego Świata.

Longs Peak, The Diamond (fot. wikipedia)

Longs Peak, The Diamond (fot. wikipedia)

Góry Skaliste trochę stare, więc nie można powiedzieć, że zioną lufą – poza Longs Peak, którego wschodnia flanka obrywa się 400-metrową, naprawdę pionową ścianą i oferuje wytężające, lite wspinanie rysowe nawet na 4000 m n.p.m.

No cóż, jednych taka ściana kręci – wystarczy kogoś takiego znaleźć, o co wcale na obczyźnie nie łatwo. Innym się nie opłaca, no i podejście bite 3 godziny, a poza tym „bo wiesz Rifle to jest to”. Mimo to, poznałem gościa, który od 7 lat pracuje w Yosemite jako przewodnik, ale kobietę ma w Boulder i czasem go tu przywieje. Doug od razu zaoferował swój udział.

Szybki wypad do Dream Canyon kilka wyciągów i decyzja „Yellow Wall” na Diamondzie, wydaje się być odpowiednie. Odczekaliśmy dzień słoneczny [czasami dni się przeplatają] podejście kolejnego dnia w deszczu do koleby pod ścianą, niestety wszystkie ciekawe zajęte, bo jednak pomimo wprowadzonej opłaty – 15$ za noc od 2 osób, jest to miejsce chętnie odwiedzane nie tylko przez wspinaczy – spore hordy wypasionych świstaków zdają się to potwierdzać. Filtrowanie wody na jutro, kolacja, siusiu, modlitwa o słońce i spać.

W nocy najpierw leje, ale potem zaczyna wiać co nie jest złym znakiem, bo suszy ścianę – ma się rozumieć. Pobudka o brzasku i szybko pod ścianę gdzie lepiej być pierwszym – 300 metrów IV-wego, kruchego podejścia do szerokiego, trawiastego Broadway. Ten odcinek znam z wcześniejszego wypadu na Casual Route – 5.10a, z której niestety wypędził nas grad, a może po prostu zrejterowaliśmy, bo przecież i w takiej pogodzie należy się wspinać.

Ściana z bliska nie zachęca, bo cieknące strugi wody tylko błyszczą we wschodzącym słońcu, lecz pewnie ta nasza droga jakoś inaczej się przewija… Tak przewijała się – mimo to, przepłynęliśmy kilka pierwszych 5.9 – 5.10-tkowych wyciągów w rysach i tylko nadzieja dotknięcia suchej skały pchała nas dalej. A dalej mokro, przewinięcie z rysy do rysy po zalanej pionowej płycie tylko 5.10a, ale… Doug powiedział krótko „nie sądziłem, że to zrobisz”.

Jeszcze jeden mokrawy wyciąg i jesteśmy pod miejscem gdzie albo łatwiej – 5.10 w lewo mokra rysa albo trudniej – 5.11b po SUCHEJ PŁYCIE. Ponieważ jest moja kolej prowadzenia, nie do końca się przyglądając, śmiało idę na płytę ku pierwszemu rarpowi – wpinka, tarciowe stopnie, wpinka, coperhed ciągnięcie z krawądki na lewa rękę (po tygodniu mam cały czas zdrętwiałe palce) i szybki wpin do ruszającej sie płytówki, wbitej jakoś tak od dołu i zaczyna się ryska wąska na końcówki palców, ma się rozumieć mokra, a do dobrego przelotu na naszym stanowisku – 15 metrów. I to są te chwile kiedy zazdroszczę śmiałości ruchów pionierom, konopnymi linami przewiązanych w pasie, z prometejskim światłem w oczach. A ja cóż, nie sępy, a kruki krąża, wątroba boli ze strachu – Kacperek nie wiadomo czy zdążył przed wyjazdem do Chin wykupić mi w Austrii ubezpieczenie – i nie za bardzo mam na czym polecieć. Obciążam haczyk, ale tak nie do końca bo się trochę poruszył, daremnie pytając Douga czy pójdzie, krótka odpowiedź – „NIE”. NO MERCI trzeba się wspinać, dilfer – 5 m wyjścia nad haczyk i już dobra wpinka – świat nabiera znowu barwy.

Jeszcze jeden ładny wyciąg w rysie, w której Doug znika całkowicie. Pozostałe 2 wyciągi na pik próbuję od lewej – leje się, na prawo rysa sucha przez 30 metrów, ale powyżej woda zacina z okapów. Doug krótko powiedział, że wygląda to zbyt spektakularnie, więc wyciąg w lewo gdzie zaczynają się komfortowe zjazdy i hajda w dół, do koleby gdzie świstaki już zdążyły zakończyć ucztę, na której daniem głównym były spodenki Douga.

Na pewno warto wrócić tutaj jeszcze raz po chwile niczym z THE MATRIX (jakiś nowy amerykański film – przyp. red.).

Piotr Sztaba




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum